Słaby ze mnie bliźni

fot. Rémi Walle / Unsplash

W minioną niedzielę mieliśmy okazję usłyszeć w kościołach słowa o tym, że nie jest dobrze by człowiek był sam. Dzień później czytano w świątyniach Ewangelię o miłosiernym samarytaninie, który jako jedyny ruszył na pomoc rannemu, leżącemu gdzieś na uboczu, którego inni minęli obojętnie.

Przyznaję, że opowieść o pobitym i samarytaninie, który się nim zaopiekował słyszałam już tak wiele razy, że podczas mszy nie zatrzymałaby mnie na dłużej, gdyby nie kazanie po niej. Takie, które sprawiło, że poczułam się jakby ktoś strzelił mi otwartą ręką w twarz. Takie, która pokazało mi jak słaby ze mnie bliźni.

Wybrałam się na poniedziałkową mszę z myślą o Światowym Dniu Onkologii, który tego dnia przypadał. Niestety mam na tym polu dużo do obgadania z Jezusem, więc usłyszenie tego dnia, że słaby ze mnie bliźni miało dla mnie znaczenie podwójne.

Pamiętam słowa bliskiej mi kobiety, która walczy z rakiem piersi, że sąsiedzi traktują ją jak trędowatą. Nagle przestali widzieć, słyszeć, reagować. Tak jakby bali się, że nowotwór jest zaraźliwy i zaraz dopadnie też ich.

DEON.PL POLECA

Może ta postawa wynikała z bólu i bezsilności – bo prawda jest taka, że nie potrafimy rozmawiać z kimś, kto patrzy śmiertelnej chorobie w oczy, jeśli w jakiś sposób sami tego nigdy nie doświadczyliśmy. Prawda jest taka, że nikt nie uczy nas jak reagować na ludzkie cierpienie, chorobę, niepełnosprawność i tylko od osobistej wrażliwości zależy jak i na ile jesteśmy na cudzy ból otwarci.

Bóg jednak mówi: nie dobrze by człowiek był sam. Czy tu nie ma odpowiedzi na to, jak reagować, co robić, jak pomóc? Zwyczajnie – nie zostawiać samemu. Nie dokładać samotności do choroby, która i tak jest wystarczająco trudnym doświadczeniem. Przyjść, napić się kawy, pogadać o pogodzie, zapytać czy trzeba coś kupić, zawieźć gdzieś, pomóc załatwić. Tylko tyle i aż tyle.

Na osiedlu, na którym mieszkam poznałam jakiś czas temu starszego, schorowanego mężczyznę. Stoi często na balkonie i zaczepia przechodniów, macha do jadących samochodów. Na początku kiwałam mu tylko głową, na dzień dobry. Któregoś razu, jadąc do marketu, zatrzymałam się przy nim, zupełnie spontanicznie. Zapytałam czy czegoś mu potrzeba, bo przecież i tak jadę…

Jego reakcja mnie zaskoczyła. W oczach zobaczyłam łzy. Po chwili powiedział, że nic nie trzeba, ale zaczął mnie zagadywać. O pogodzie, o mieszkaniu na kameralnym osiedlu, o ludziach. Mówił, że wiele osób go mija jakby go nie widziało. Pogadałam, pojechałam. Kilka dni później, mijając jego balkon, widziałam jak wysyła mi w powietrzu buziaki. Dorosły, starszy pan. Rozczulił mnie i mojego starszego syna, którego rozczulić łatwo nie jest. Wystarczyło, by dać mu raz odczuć, że nie jest sam… Po prostu.

Gdy wróciłam z poniedziałkowej mszy, chciałam podziękować kapłanowi za jego kazanie. Nie działał jednak Messenger, przez który wcześniej się z nim komunikowałam. Inne aplikacje też wysiadły. Na początku było mi z tym dziwnie, bo widziałam wiadomości w moich służbowych social mediach, na które nie mogłam odpisać. Pomyślałam wtedy, że wielka szkoda, że nie mam do tych ludzi numeru telefonu. Rozmowa by wiele rozwiązała. Tak, rozmowa.

Coś tak zwyczajnego, tak powszechnego. Jednak, gdy ma się jej pragnienie, ale brak możliwości, powstaje jakaś pustka. Niemoc. Brak.

Niedobrze jest by człowiek był sam, mówi Bóg. Jak to dziś rozumiem i co z tym zrobię? Mogę przejść obojętnie, mogę też choć raz zachować się jak prawdziwy bliźni…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słaby ze mnie bliźni
Komentarze (3)
PR
~Ppp Rrr
8 października 2021, 14:48
Są ekstrawertycy i są introwertycy - zatem artykuł jest prawdziwy, ale tylko dla jednej trzeciej społeczeństwa (ekstrawertycy). Pozostali potrzebują wolności od towarzystwa. Raz na jakiś czas lub przeważnie. Pozdrawiam.
AM
~Alicja M.M.
8 października 2021, 13:52
Też dziękuję!
Marta Łysek
8 października 2021, 09:48
Magda, dzięki za ten tekst :)