Święta, święta… Czy katolicy to ‘smutasy’?

Święta, święta… Czy katolicy to ‘smutasy’?
Depositphtos.com (285743688)

Dużo mówimy o przeżywaniu ‘radości’ wiary. Już od dwóch tygodni okresu wielkanocnego rozbrzmiewają dźwięki dobrej nowiny ‘Alleluja!’, lecz trudno jest zobaczyć tę chrześcijańską radość w codziennym, zwyczajnym życiu. Potrafimy o tym mówić, ale niewiele na co dzień świadczy o tym, że umiemy konkretnie ją przeżywać.

Smutek, pokuta, wszelkie formy umartwienia są jakby łatwiejsze. Bardziej nas angażują. Przemawiają do wyobraźni, pasują nam, współbrzmimy z nimi. Wiemy, co mamy robić, mamy mnóstwo powodów do tego, by nie być z siebie zadowolonymi, widzieć, że w czymś nie domagamy, że coś koniecznie musimy zmienić. I wtedy post, wyrzeczenie się czegoś, nałożenie sobie jakiegoś duchowego czy fizyczno-duchowego zadania, daje nam poczucie sprawczości.

Przesadzam? Chyba nie za bardzo. Zanim jeszcze bowiem wybrzmi do końca w wigilię paschalną „weselcie się już zastępy aniołów w niebie, weselcie się słudzy Boga…”, a my już wracamy z całą mocą do „dla Jego bolesnej męki…” Nie, nie mam nic przeciwko Koronce do Miłosierdzia Bożego i nie nawołuję do zrezygnowania z niej. Problem tylko w tym, że po oktawie Wielkanocy, która nam upływa w takt tych treści, zapominamy o tym, co jest dla tego czasu najważniejsze. Tak bardzo zaangażowaliśmy się w wielkopostną drogę nawrócenia i oczyszczenia, i tak nas ona ‘zaabsorbowała/zmęczyła’, że brakuje już sił na cokolwiek innego.

DEON.PL POLECA

Modlitwa oddania się św. Karola de Foucauld

A samo mówienie o tym, że chrześcijaństwo powinno być radosne wprawia nas w konsternację. Czyli co, że jak? Radość nie wydaje się być dzisiaj znakiem rozpoznawczym katolika, który celebruje zmartwychwstanie swojego Pana. Wydaje mi się, że nie wypracowaliśmy takich form pobożności, wyrażania swojej wiary, które akcentowałyby radość, cieszenie się, wesołość. One zwykle kojarzone są z pozareligijnymi sferami naszego życia. Przeżywamy je w zasadzie ‘na marginesie’ naszej religijności.

Jest bardzo niewielu duchowych przewodników, świętych, którzy określani byliby jako ‘radośni’. Tak mówi się np. o św. Filipie Nerim, ale on jest raczej wyjątkiem pośród plejady świętych, których podziwiamy przede wszystkim za ich dzieła pokutne, za ascezę i zdolność ‘opanowania grzesznych popędów ciała’.

Codzienne życie, tradycje i zwyczaje, jakie kiedyś praktykowano o wiele bardziej związane były z porami roku, połączone z rokiem liturgicznym i zwyczajnymi przejawami religijności. Dzisiaj to się ‘rozjechało’. Ludowe tradycje coraz mniej wpływają na naszą codzienność. Infografika wielu trendów nowoczesnego stylu życia jest powiązana raczej z komercją, nawet jeśli gdzieś w tle pojawiają się wątki duchowo-religijne (vide Walentynki czy kontrowersyjne Halloween).

Nasza religijność jest ‘pasyjna’, ale to może też być związane z tym, że łatwiej nam przeżywać smutek i cierpienie, niż radość i euforię. O dziwo, nie jest to charakterystyczne tylko w sferze religijnej. W życiu osób nam współczesnych, jeśli popatrzylibyśmy na ogół społeczeństwa, bardziej akcentowane jest to, co problematyczne, trudne, uciążliwe, niż to, co jest radosne i uskrzydlające. Może w ogóle jako ludzie jesteśmy bardziej skłonni do widzenia tego, co jest wyzwaniem i trudem aniżeli blaskiem i uciechą.

Telegram do św. Józefa. Modlitwa z prośbą o szybki ratunek

Jak mało jest w codziennym przekazie medialnym informacji o pozytywnych rzeczach, ‘dobrych praktykach’, sukcesach i osiągnięciach. A jak bardzo jesteśmy natomiast ‘karmieni’ problemami, wyzwaniami, niebezpieczeństwami i zagrożeniami. Jak wiele jest podejrzliwości i oskarżeń, a jak brakuje nam zwyczajnego ignacjańskiego preasupponendum, gdzie będziemy chcieli widzieć raczej dobre intencje i umieli przyjąć, że inni mogą według nich postępować.

Czy powinienem coś z tym robić, jakoś próbować przeżywać bardziej ‘radość’? Na pewno nie powinienem sobie niczego w tym względzie narzucać, jeśli to w ogóle jest możliwe. Warto jednak przyjrzeć się swojej codziennej, zwyczajnej religijności i starać się, aby słowa, które ją opisują były po prostu właściwe. Czy chrześcijanie to jednak ‘smutasy’, choć sugerują, że przeżywają radość? Tak, wielu jest takich, niestety. Ważniejsze jest wszakże to, by być autentycznym i prawdziwym niż wpisywać się w jakieś mody i oczekiwania innych.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Władysław Kubik SJ

Miarą świętości jest miłować bez miary

Rozalia uświadomiła sobie, że ona ludzi bardzo kocha, szczerze, bez obłudy. I rzeczywiście: bliźnim służyła chętnie i bardzo się cieszyła, gdy mogła im w czymkolwiek pomóc. Do chorych podchodziła...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Święta, święta… Czy katolicy to ‘smutasy’?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.