Smutek i depresja to nie to samo. Jak je odróżnić?
Smutek nie jest chorobą. Skomplikowane uczucie smutku to skutek współdziałania wielu różnych zjawisk w naszym organizmie, które jeszcze nie są do końca zbadane. Fizjologiczne przyczyny smutku można wyjaśnić, opierając się na badaniach nad depresją. Nie oznacza to, że smutek i depresja są tym samym - pisze Julia Fischer w książce „Zakochany mózg” i wyjaśnia, jak odróżnić smutek od chronicznego obniżenia nastroju, czyli depresji.
Smutek to naturalna reakcja, która jest częścią naszego życia, spełnia ważną funkcję i którą po pewnym czasie, w zależności od naszej osobowości, potrafimy pokonać. Depresja jest natomiast chorobą wymagającą leczenia. Te dwa stany można jednak odróżnić.
Czym różni się smutek od depresji?
Osoby pogrążone w smutku są zazwyczaj emocjonalnie elastyczne. Oznacza to, że mimo poczucia utraty potrafią doznawać pięknych uczuć i odnajdują pocieszenie w określonych działaniach. Są w stanie zrobić sobie przerwę od smutku, aby poradzić sobie z codziennymi zadaniami.
Z kolei osobom chorującym na depresję to się nie udaje - cierpią na chroniczne przygnębienie, ich myśli krążą bez przerwy wokół negatywnych treści i same nie potrafią się uwolnić z takiego stanu. Czują brak energii i wewnętrzną pustkę, czasami mają wrażenie, że są wyzute z wszelkich uczuć. Poza tym typowymi objawami depresji są bardzo niskie poczucie własnej wartości i umniejszanie znaczenia własnej osoby - takich uczuć nie doznają osoby przeżywające smutek, ponieważ w tak dużym stopniu nie wiążą ze sobą danej sytuacji.
Biologia mózgu a depresja
Mimo istniejących różnic przypuszcza się, że podłożem zarówno smutku, jak i depresji są identyczne procesy organiczne. W tym kontekście często mówi się o roli hormonu szczęścia, o serotoninie. Tak naprawdę ta mała molekuła nie jest hormonem, lecz neuroprzekaźnikiem i przesyła informacje między komórkami nerwowymi. W ogromnym stopniu wpływa na wiele ważnych procesów psychicznych i fizjologicznych.
Pod koniec lat sześćdziesiątych pojawiła się hipoteza, według której niski poziom serotoniny jest przyczyną depresji. Zaburzenie układu serotoninergicznego związane jest z występowaniem złego nastroju i smutku, z podwyższoną aktywnością osi stresu, niespokojnym snem, agresją, zaburzoną regulacją głodu i temperatury ciała, z obniżonym popędem płciowym oraz ze zwiększaniem się stanów lękowych i obsesji.
Rzeczywiście leki, które hamują resorpcję serotoniny przez komórki nerwowe i w ten sposób zwiększają jej stężenie w mózgu, są powszechnie stosowane w leczeniu depresji.
Skuteczność tak zwanych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny nie jest jednoznacznie udowodniona, a leki łagodzą objawy depresji najwyżej u co drugiego pacjenta.
Na razie wiemy tylko, że pojedyncza molekuła nie może stać się kozłem ofiarnym służącym wyjaśnieniu, w jaki sposób powstaje i przebiega ta ciężka choroba oraz jak można ją wyleczyć. Nie wyjaśniono jednak dokładnie, na czym polega zależność między stężeniem serotoniny w naszym organizmie a naszym nastrojem. Zwłaszcza powszechne przekonanie, że duża ilość serotoniny zapewnia poczucie szczęścia, a jej za mała ilość powoduje smutek, wcale nie jest tak do końca prawdziwe.
Julia Fischer Zakochany mózg i inne niezwykłe stany (Wyd. MANDO)
Nie ulega wątpliwości, że smutek zalewa pień mózgu i podwzgórze, które ręka w rękę zarządzają najistotniejszymi procesami w organizmie: układem krążenia, procesem oddychania, przyjmowaniem pokarmu i snem.
Smutek a proces żałoby
W zależności od tego, jak głęboki jest smutek (tak jest zwłaszcza wtedy, kiedy umrze bardzo bliska osoba), wszystko wywraca się do góry nogami: źle sypiamy, nie mamy apetytu, brakuje nam energii, robi się nam ciężko na sercu. Po chwili ogarnia nas złość, męczy niepokój, nie możemy wytrzymać w domu, biegamy w kółko bez chwili wytchnienia. Niektórzy czują się jakby zesztywnieli, są niezdolni do poradzenia sobie z codziennymi czynnościami, jak mycie się lub ubranie się. Albo gryzą ich wyrzuty sumienia, jeśli nawet czują odrobinę ulgi po śmierci osoby, która wymagała codziennej opieki.
Należy jednak pamiętać, że częścią żałoby są także pozytywne uczucia! Pojawiają się one wtedy, kiedy wspominamy piękne przeżycia.
Proces żałoby, podobnie jak większość reakcji stresowych, przypomina falujące morze, co zauważyliśmy już przy opisywaniu cierpienia po rozstaniu, które także jest pewną postacią żałoby. Fazy, w których kierujemy uwagę do wewnątrz, boleśnie odczuwamy stratę i ją analizujemy, występują naprzemiennie z fazami, w których patrzymy przed siebie i wiemy, że życie toczy się dalej. Czas trwania tych faz, częstotliwość, z jaką się przeplatają, i moment zakończenia procesu żałoby zależy od naszych indywidualnych cech.
Etapy żałoby
Istnieją wprawdzie teorie o określonych etapach żałoby, ale nie są one regułą. Najbardziej znany model etapów żałoby został opracowany przez psychiatryczkę Elisabeth Kübler-Ross.
Zaobserwowała ona, że nieuleczalnie chorzy ludzie przechodzą przez różne etapy, i przeniosła ten model na osoby, które straciły bliskich. Wg niej proces żałoby, w dużym skrócie i uproszczeniu, zaczyna się od tego, że nie chcemy przyjąć wiadomości o śmierci.
To etap zaprzeczenia. Po nim następuje okres, w którym emocje wzbierają w nas w sposób niepohamowany i są przez nas dopuszczane. Kolejnym etapem jest akceptacja, w której osoby w żałobie w końcu godzą się ze swoją sytuacją lub kończą proces. W ostatnim etapie udaje się w końcu powrócić do życia z nową perspektywą na siebie i na świat.
Takie modele pomagają nam w zrozumieniu, jak przebiega proces żałoby i w jakim miejscu właśnie (jeszcze) się znajdujemy. Nie należy go jednak uważać za jedyną wytyczną lub co gorsza go sobie narzucać, jeśli nasza żałoba przebiega w odmienny sposób.
MANDO/dm
Skomentuj artykuł