W czwartek poszczę za Ukrainę
Patrząc na to, co się dzieje na Ukrainie, po ludzku wydaje się, że niewiele możemy zrobić.
Kiedy Jezus kazał apostołom nakarmić tysiące głodnych ludzi, ci w pierwszej chwili stanęli bezradni. Za chwilę przynieśli jednak siedem chlebów, choć Andrzej apostoł stwierdził, że co to jest… na tak wielu.
A jednak. Z tych chlebów, z tego niewiele, Jezus nakarmił tysiące. Potrzebne są jednak te chleby, nasz mizerny, ale jednak konieczny dar, by mogły dziać się cuda. Dla mnie oznacza to jedno: daj tyle, ile możesz.
Ukraińcy to nasi sąsiedzi, to chrześcijanie, to ludzie pragnący pokoju. Od tygodni modlę się w ich intencji. Ale chrześcijaństwo, oprócz modlitwy, zna jeszcze jeden potężny środek, który leży w naszej mocy: post.
Odpowiadając na apel biskupów ukraińskich, podejmuję jednodniowy post o chlebie i wodzie, a także, poza koniecznością związaną z pracą, nie będę zaglądał do Internetu, (bo to dla mnie trudne) by dać Chrystusowi tę odrobinę, którą On może pomnożyć.
Zapraszam każdego, kto tylko może, do przyłączenia się, do rezygnacji z tego, bez czego trudno się obejść.
Zróbmy to jako wspólnota Kościoła, wyznając wiarę w moc Boga, który swoimi sposobami może wpłynąć na serca ludzkie, nawet jeśli są ogarnięte nienawiścią i żądzą władzy.
Skomentuj artykuł