Zakony kontemplacyjne. Warto zrobić więcej, niż wrzucić grosz do puszki
Myślę o tym, co wydarzyło się w moim życiu w ciągu ostatnich kilku dni z pewnym zadziwieniem i wdzięcznością, że stało się to właśnie teraz… 2 lutego, w piątek, obchodzimy Święto Ofiarowania Pańskiego, znane też jako Święto Matki Bożej Gromnicznej. Dla mnie w tym roku jest to jednak przede wszystkim Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, który – owszem – ogłaszany jest w kościołach, przy okazji zbiórek na okoliczne zakony kontemplacyjne. Z drugiej jednak strony o życiu konsekrowanym wielu z nas nie wie nic.
W najbliższej okolicy mam dwa zakony kontemplacyjne. Pamiętam, jak kilka lat temu pojechałam z mamą na Mszę do kościoła obok jednego z nich. Mama była bardzo ciekawa, jak wygląda Opactwo, które podziwiałyśmy z zewnątrz, ciekawa była też jak wygląda codzienność mniszek. Niestety niedługo potem zmarła i jej ciekawość została niezaspokojona. Dziś jest we mnie wdzięczność, bo mnie udało się spełnić marzenie mamy, w towarzystwie moich ciekawskich dzieci. Gdy jedna z sióstr oprowadzała nas po zakamarkach swojego domu i kościoła, przypomniałam sobie, że kiedyś w tym kościele byłam też jako dziecko. Nasz katecheta zabrał nas na wycieczkę, byśmy zobaczyli, jak żyją mniszki. Pamiętam z tamtej wycieczki moje zadziwienie. Jak można tyle czasu milczeć? Skoro siostry milczą, dlaczego ta, która do nas wyszła, mówi? Ile czasu modli się mniszka? Dlaczego one tyle pracują, skoro zakonnice powinny się tylko modlić? Takie miałam wyobrażenia jako dziecko i takie pewnie ma dziś wielu ludzi dorosłych, którzy nie spotkali na żywo nie tylko mniszek, ale w ogóle nie zastanawiali się nad codziennością osób zakonnych, również tych żyjących w czynnych zgromadzeniach, wśród ludzi świeckich.
Zapytałam dziś rano moich synów, z czym kojarzy im się nasze „zwiedzanie”? Pytanie zadałam tak, by w żaden sposób nie sugerować odpowiedzi, bo byłam bardzo ciekawa na ile moje wyobrażenia jako dziecka, zbliżone są do tego, co oni sami zapamiętali… Padło wiele skojarzeń: modlitwa, mało gadania, miejsca za klauzurą, do których nie można wejść. Padły też słowa o bardzo ciekawej historii i fajnym zwiedzaniu, gdy wiele rzeczy można było dotknąć czy zobaczyć z bliska. Zainspirowały ich skarbiec zakonny pełen skarbów i starych ksiąg liturgicznych, piękne kartki malowane przez siostry, dobre ciasto i uśmiech. To zapamiętali mali chłopcy, którzy zobaczyli dużo więcej niż ja trzydzieści lat temu… Zobaczyli, bo pojechali w nowe miejsce jako ciekawskie chłopaki, bez uprzedzeń i lęku. Dostrzegli coś więcej niż zdziwienie, że istnieją kobiety, które milczą, modlą się i pracują, odcięte od świata.
Życie konsekrowane, czyli co? Milczenie, modlitwa, odcięcie od świata? To czasem też. W tym wszystkim jest jednak jeszcze coś więcej. Osoby konsekrowane to też misjonarze, zakonnicy zaangażowani w edukację, opiekę nad najsłabszymi, schorowanymi. Wiele jest dzieł w Kościele, którym poświęcają się w całości osoby konsekrowane – choć nie wszystkie (nie wszyscy!) noszą habity i być może nawet nie jesteśmy świadomi, że żyją obok nas. To osoby, które postanowiły oddać swoje życie służbie i często wiele poświęcają, choć moi synowie stwierdzili wczoraj, że nigdy wcześniej nie spotkali tak radosnej i otwartej siostry jak s. Weronika (a nie była to pierwsza osoba konsekrowana, którą spotkali w życiu).
O życiu osób żyjących za klauzurą dowiadujemy się niejednokrotnie tylko wtedy, gdy wybuchnie jakaś afera… Gdy okazuje się, że jakieś siostry znęcały się nad podopiecznymi w DPSie, albo gdy zakonnica odchodzi ze zgromadzenia i opowiada, jaka była tam nieszczęśliwa, a media puszczają taki obraz w świat. Mało jest jednak drugiego oblicza. Radosnego spojrzenia sióstr, ich codziennego trudu, który podejmują z miłością i zaangażowaniem. Mało jest obrazów ludzi prawdziwie szczęśliwych i spełnionych. Tych, którzy nie wypowiadają zbędnych słów, za to pomodlą się w każdej ważnej intencji. Tych, którzy towarzyszą duchowo świeckim, opiekują się dziećmi, ludźmi potrzebującymi i w tym wszystkim spełniają się jako jednostki. Mamy w Kościele ogromny skarb do odkrycia. Może nie wystarczy wrzucić dyszkę do puszki na zakony kontemplacyjne, choć warto. Warto też poznać je bliżej, jeśli tylko jest w nas, choć odrobina takiego pragnienia i ciekawości.
Skomentuj artykuł