Ksiądz i alkohol. Gdy kieliszek wypity w samotności zaczyna niszczyć powołanie
Nie każdy ksiądz-alkoholik „toczy się” po ulicy. Wielu funkcjonuje latami – pracują, głoszą kazania, prowadzą parafie, stają się gwiazdami ewangelizacji. Taki ksiądz ma wszystko „wyliczone”: wie, ile może wypić, żeby rano odprawić Mszę „w miarę trzeźwy”. Wie, ile czasu potrzebuje, żeby „wywietrzeć” przed spotkaniem z biskupem. Ma swoje rytuały: kieliszek po kolacji, dwa przed snem, w niedzielę można wypić więcej, bo poniedziałek jest wolny. Z zewnątrz – normalne życie. W środku – uzależnienie, które stopniowo odbiera wolność i niszczy zdrowie. Największe niebezpieczeństwo: on sam i otoczenie długo wierzą, że „przecież ma wszystko pod kontrolą” - pisze ks. Mariusz Marszałek SAC.
Na swoim facebookowym profilu ks. Mariusz Marszałek SAC publikuje serię wpisów o zdrowiu psychicznym księży pod tytułem "Człowiek w sutannie". Jak sam pisze: bez lukru, bez udawania. Za zgodą autora publikujemy teksty na naszym portalu.
Alkoholizm księży: ta sama choroba, ale ukryta pod koloratką
„Proszę księdza, wypijemy symbolicznie, dla zdrowia!” – to zdanie pada na wielu plebaniach. Jeden kieliszek przy imieninach, drugi na weselu, trzeci „dla towarzystwa”. Wszystko wygląda normalnie. Ale czasem ten kieliszek wypity w samotności zaczyna znaczyć więcej niż wspólnota, drugi człowiek, Bóg. Czasem kapłan, wracając z pogrzebu, wieczorem nie sięga już po brewiarz – ale po butelkę, by uciszyć lęk, żal, bezradność. Alkoholizm w sutannie nie różni się od alkoholizmu poza nią. To ta sama choroba, tyle że ukryta pod koloratką. To choroba, która niszczy serce, sumienie i prowadzi do śmierci. Tak, trzeba powiedzieć to głośno, alkoholizm to śmiertelna choroba - zabija umysł, serce, sumienie i ciało.
Kiedy mówimy o chorobie alkoholowej?
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opisuje uzależnienie jako zaburzenie używania alkoholu, którego główne kryteria to: silne pragnienie lub przymus picia, utrata kontroli nad ilością i częstotliwością, narastająca tolerancja i potrzeba coraz większych dawek, objawy abstynencyjne po odstawieniu (drżenie, poty, lęk, „klinowanie”), picie mimo świadomości szkód zdrowotnych, duchowych czy społecznych, podporządkowanie życia pod zdobywanie i spożywanie alkoholu (rezygnacja z kontaktów towarzyskich, hobby, pasji).
Choroba alkoholowa ma swoje fazy. Degradacja następuje w ostatniej
Lekarze opisują uzależnienie jako proces, a choroba alkoholowa ma swoje fazy.
- Faza wstępna – picie towarzyskie, picie „dla ulgi”, pierwsze doświadczenie, że alkohol pomaga odreagować.
- Faza ostrzegawcza – picie w samotności, utrata kontroli, sięganie po alkohol z góry zaplanowane.
- Faza krytyczna – zaniedbania obowiązków, utrata reputacji, pierwsze konsekwencje zdrowotne i psychiczne.
- Faza przewlekła – życie koncentruje się wokół alkoholu, degradacja fizyczna, psychiczna i duchowa.
E.M. Jellinek, jeden z pionierów badań nad alkoholizmem (lata 40. XX w.), opisał rozwój uzależnienia w postaci krzywej (tzw. Jellinek Curve). Zgodnie z jego modelem faza przedalkoholowa to picie okazjonalne, dla towarzystwa, pierwsze „odkrycie”, że alkohol koi napięcie. Faza ostrzegawcza to czas, kiedy pojawia się palimpsest alkoholowy (luki w pamięci po piciu), picie w samotności, planowanie okazji do napicia się.
Faza krytyczna to już utrata kontroli: jeśli alkohol się pojawia, człowiek nie potrafi skończyć na jednym kieliszku. Pojawiają się kłamstwa, ukrywanie butelek, konflikty w pracy i relacjach. A faza przewlekła oznacza życie podporządkowane alkoholowi, degradacja fizyczna, psychiczna i duchowa.
Wysokofunkcjonujący księża alkoholicy, mistrzowie pozorów
Nie każdy ksiądz-alkoholik „toczy się” po ulicy. Wielu funkcjonuje latami – pracują, głoszą kazania, prowadzą parafie, stają się gwiazdami ewangelizacji. Taki ksiądz ma wszystko „wyliczone”: wie, ile może wypić, żeby rano odprawić Mszę „w miarę trzeźwy”. Wie, ile czasu potrzebuje, żeby „wywietrzeć” przed spotkaniem z biskupem. Ma swoje rytuały: kieliszek po kolacji, dwa przed snem, w niedzielę można wypić więcej, bo poniedziałek jest wolny. Z zewnątrz – normalne życie. W środku – uzależnienie, które stopniowo odbiera wolność i niszczy zdrowie. Największe niebezpieczeństwo: on sam i otoczenie długo wierzą, że „przecież ma wszystko pod kontrolą”.
Co się dzieje w mózgu alkoholika?
Alkohol zmienia sposób działania mózgu. Z każdą dawką coraz mocniej pobudza układ nagrody – wyrzut dopaminy daje poczucie ulgi, relaksu, euforii. Z czasem pojawiają się tzw. mechanizmy uzależnieniowe. To m.in. mechanizm nałogowego regulowania uczuć, gdy alkohol staje się głównym (a z czasem jedynym) sposobem radzenia sobie z napięciem, lękiem, złością czy samotnością. Z czasem każda trudniejsza emocja automatycznie „uruchamia” sięganie po alkohol. Jest też mechanizm iluzji i zaprzeczania – zniekształcanie rzeczywistości, by „obronić” picie: minimalizowanie, racjonalizowanie („mam kontrolę”), porównywanie się „w dół”, koloryzowanie wspomnień. To utrudnia rozpoznanie choroby i odsuwanie decyzji o leczeniu. Działa także mechanizm rozproszonego/rozdwojonego „ja”. Narasta wtedy niespójność obrazu siebie: obok „trzeźwego ja” pojawia się „pijące ja” z innymi wartościami i decyzjami. To osłabia zdolność do kierowania sobą i podejmowania spójnych, długofalowych decyzji.
Dlaczego księża są grupą ryzyka? Częściej działa "zmowa milczenia"
Samotność, łatwy dostęp do alkoholu, kultura „symbolicznego kieliszka” na spotkaniach duszpasterskich, presja oczekiwań („zawsze gotowy, zawsze uśmiechnięty”), a także brak kontroli ze strony rodziny – to wszystko sprawia, że księża są szczególnie narażeni na rozwój uzależnienia.
Dlaczego trudno poprosić o pomoc? Bo pojawia się wstyd: „co ludzie powiedzą?”. Bo w gronie księży często panuje zmowa milczenia – łatwiej żartować niż pomóc. Bo przełożeni czasem bagatelizują problem. A przecież uzależnienie nie zniknie samo. Wymaga odwagi, by wyjść z ciemności.
Trzeba jednak pamiętać, że alkoholizm to choroba i można ją leczyć. Na liście stosowanych dziś metod jest terapia uzależnień – indywidualna i grupowa, wspólnoty 12 kroków – Anonimowi Alkoholicy (AA) i ich duchowa droga zdrowienia, wsparcie duchowe – kierownictwo, modlitwa, sakramenty – nie zamiast terapii, ale jako dopełnienie oraz farmakoterapia – leki wspierające proces trzeźwienia.
Alkoholizm nie odbiera powołania, ale może je zniszczyć
Jeśli jesteś księdzem:
– Czy pijesz w samotności, by „odpocząć” albo „zapomnieć”?
– Czy planujesz spotkania z myślą o towarzystwie – czy o alkoholu?
– Czy masz odwagę przerwać zmowę milczenia i poprosić o pomoc?
Jeśli jesteś świeckim:
– Co robisz, gdy wyczuwasz alkohol u księdza? Odsuwasz się, krytykujesz – czy umiesz zareagować z troską?
– Czy dajesz księdzu alkohol w prezencie?
– Czy namawiasz go do picia „dla towarzystwa”?
Alkoholizm nie odbiera powołania, ale potrafi je zniszczyć, jeśli nie zostanie zatrzymany. Kapłan nie przestaje być człowiekiem – a człowiek potrzebuje pomocy.
---
Tekst pierwotnie opublikowany na facebookowym profilu ks. Mariusza Marszałka SAC, za zgodą autora przedrukowany w DEON.pl. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.


Skomentuj artykuł