"Lichtarzyk i krzyżyk w baraku" czyli kolęda u osób bezdomnych

"Lichtarzyk i krzyżyk w baraku" czyli kolęda u osób bezdomnych
Fot. Depositphotos
KAI / pk

Lubelski duchowny, ks. Mieczysław Puzewicz odbył alternatywą wizytą duszpasterską - szukając bezdomnych, docierał do pustostanów, śmietników, czy altanek. Razem z wolontariuszami "Gorącego Patrolu" pobłogosławił tych, których odwiedza zwykle tylko straż miejska.

- Kolęda, to piękny polski zwyczaj. Uważam, że powinna obejmować także i te osoby, które nie mają swoich domów – mówi ks. Mieczysław Puzewicz, biskupi delegat do spraw osób wykluczonych w archidiecezji lubelskiej. Duchowny odwiedzał bezdomnych w miejscu ich pobytu. To pustostany, śmietniki, czy altanki; miejsca, gdzie nie dociera klasyczna kolęda. - Parafie często nie wiedzą, że mają na swoim terenie osoby, które żyją w skrajnie wyizolowanych warunkach. Dlatego tam poszliśmy - powiedział kapłan.

Z kolędą, duchowny chodził w towarzystwie "aniołów", czyli wolontariuszy "Gorącego Patrolu". To program pomocy osobom bezdomnym, który ks. Puzewicz powołał w 2002 roku. Na liście alternatywnych wizyt duszpasterskich mieli ponad sto adresów. - Każdego wcześniej pytaliśmy, czy chciałby, żeby odbyła się taka kolęda. Reakcje były bardzo pozytywne. Zauważyłem nawet towarzyszący temu entuzjazm z tego, że ktoś chce przyjść do ich miejsc pobytu. Inni sami pytali, czy do nich też przyjdę. Oczywiście szedłem - relacjonował ks. Puzewicz. I zaznacza, że wiele bezdomnych osób przygotowało się na taką wizytę. - Na przykład u mieszkańców starego opuszczonego baraku po wagonie kolejowym był lichtarzyk ze świecą i krzyżyk. To pokazuje, że ta kolęda jest dla nich ważna - dodał.

Podczas kolędy była wspólna modlitwa, śpiew, pojawiła się też pewna innowacja. Chodzi o przekazywany dar. Zwykle, to gospodarz domu przekazuje księdzu kopertę - datek na rzecz parafii. W tym przypadku było odwrotnie. Wolontariusze przekazywali prezenty, np. buty, czy ciepłe ubrania. Poza tym - jak zaznacza duchowny - były to bardzo radosne spotkania. - Ja cieszyłem się z tego, że mogę ich odwiedzić i bardziej poznać, oni stawali się bardziej otwarci i życzliwi – dodaje. Trudności? - Ja ich nie widzę. Trzeba tylko uważać z warstwą językową, bo wszystkie nasze błogosławieństwa obejmują wyrażenie "błogosław Boże ten dom", a tu tego domu akurat nie ma. Podobnie jest z obrazkami, które zostawiamy po duszpasterskiej wizycie. One często nawiązują do rodziny. I na to też trzeba uważać - podkreśla.

DEON.PL POLECA


Podczas duszpasterskich wizyt nie brakowało długich, szczerych rozmów. Nawiązywały do skomplikowanych historii rodzinnych, czy historii porażek. Ale osoby bezdomne opowiadały też, jak sobie radzą w życiu, gdzie najwięcej mogą zebrać puszek, żeby je potem sprzedać, czy na przykład o wstrzymanym skupie makulatury, bo dla niektórych to także źródło utrzymania. Jak mówi ks. Puzewicz - w tych rozmowach ludzie otwierali się. Dzięki temu, wizyty duszpasterskie przeradzały się w formę przyjacielskiego spotkania.

Kolędy nie są jedyną formą kontaktu z bezdomnymi. Na co dzień, wolontariusze "Gorącego Patrolu" prowadzą jadłodajnię i ambulatorium, wydają potrzebującym gorące posiłki, ubrania i leki; opatrują też rany i udzielają im pomocy przedmedycznej. Z inicjatywy ks. Puzewicza organizują także pielgrzymki i spotkania. W ostatnią sobotę wszyscy razem poszli na bal karnawałowy. Co - jak dopowiada ks. Puzewicz - ma także służyć zacieśnianiu więzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Lichtarzyk i krzyżyk w baraku" czyli kolęda u osób bezdomnych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.