Mija rok od pogrzebu Benedykta XVI
Benedykcie, wierny przyjacielu Oblubieńca, niech twoja radość będzie doskonała, gdy będziesz słyszał ostatecznie i na zawsze Jego głos! – mówił papież Franciszek dokładnie rok temu podczas Mszy pogrzebowej swego poprzednika. Cały Kościół jednoczył się wtedy z Ojcem Świętym w pożegnaniu swego pasterza. Jak wspomina kard. Kurt Koch, sam Benedykt miał zawsze szczególne zainteresowanie sprawami ostatecznymi i ufał, że Bóg chce każdego z nas obdarzyć nagrodą życia wiecznego.
- Niewielu wie, że jednym z esejów, na które Ratzinger poświęcił najwięcej energii, […] jest książka „Eschatologia. Śmierć i życie wieczne” - mówi prefekt Dykasterii ds. Popierania Jedności Chrześcijan włoskiemu „Avvenire”.
Jak dodaje, Benedykt wyraził celnie swe myślenie w następujących słowach: - Jeśli pozwolimy Bogu zamieszkać w nas za życia, będziemy mieli piękne mieszkanie w Bogu po śmierci.
Ojciec Święty dał wyraz tej wierze w dniu własnej śmierci, gdy całkowicie zdał się na Boga, wyczekując ostatecznego spotkania z Nim.
Tamten dzień przejścia był zwieńczeniem życia Benedykta, bo, jak tłumaczy kard. Koch, „cała jego egzystencja jako zwyczajnego profesjonalnego teologa, potem jako kardynała, a wreszcie jako papieża zawierała tę ostateczną prawdę, niemal gwiazdę polarną jego działań: chrześcijanie nie wierzą w byle jakiego Boga, ale w Boga, który ma relację z człowiekiem, Boga, który objawił się przez Jezusa Chrystusa”.
Purpurat wspomina, że sam po raz pierwszy zetknął się z kard. Josephem Ratzingerem podczas pogrzebu przyjaciela przyszłego papieża, Hansa Ursa von Balthasara. Ci dwaj teologowie razem z o. Henrim de Lubaciem pielęgnowali „tę prostą i sugestywną ideę: promować odnowę Kościoła zgodnie z nauczaniem Soboru Watykańskiego II i w ciągłości z Tradycją” - mówi kard. Koch. Jak dodaje, potem przez trzy lata mógł współpracować przy boku Benedykta, powołany przezeń na urząd w Watykanie.
„Co pozostawił mi ten krótki okres u boku Benedykta? - mówi purpurat.
I dodaje: - Odkrycie miłego, uprzejmego, dżentelmeńskiego rysu papieża słuchającego wizji tych, którzy go otaczają, innych, i uważnego na prymat osoby.
KAI/dm
Skomentuj artykuł