O. Dominik Dubiel: ksiądz nie może być odklejony od rzeczywistości, w której żyją ludzie

jezuici.pl
jezuici.pl

Dominik Dubiel jest prezbiterem zaledwie niecały miesiąc, ale jego formacja do kapłaństwa trwała aż czternaście lat. Wyróżnia się więc nawet na tle długiej i wymagającej drogi do święceń, którą musi pokonać każdy jezuicki kleryk. Czas przygotowania wypełnił bardzo twórczo, studiując nie tylko wymaganą filozofię i teologię, ale także edukację artystyczną na Akademii Muzycznej w Krakowie. Swoje powołanie widzi jako połączenie drogi jezuity, prezbitera i artysty. „Czuję, że właśnie tutaj jest moje miejsce, na styku sztuki i duchowości, chcę być księdzem i jednocześnie aktywnym muzykiem” – wyznaje w wywiadzie dla jezuici.pl

Czym dla ciebie jest bycie księdzem?

Być księdzem, to być człowiekiem dla innych. Z sercem otwartym dla wszystkich ludzi, wśród których żyję i z którymi współpracuję. Spowiadając chcę nieść ludziom pocieszenie i głosić miłosierdzie dobrego Boga. Głosząc Ewangelię przez homilie, konferencje i działalność medialną, chcę mówić, że miłość jest silniejsza, niż śmierć, bo nasz Pan Jezus Chrystus właśnie tego dowiódł przez swoje zmartwychwstanie. Przewodnicząc liturgii chcę pomagać jej uczestnikom w stawaniu się prawdziwą wspólnotą bliskich sobie ludzi; wrażliwych, czułych, otwartych na innych tak jak Chrystus, którego Ciałem w tej liturgii wszyscy się stajemy. Mówiąc krótko, bycie księdzem to dla mnie naśladowanie Chrystusa w taki sposób, w jaki umożliwia mi to bycie jezuitą.

Jakich księży potrzebuje dzisiaj Kościół?

DEON.PL POLECA

Przede wszystkich takich, którzy są świadkami nadziei i nie są odklejeni od rzeczywistości, w której żyją ludzie. Kościół ma być dla świata sakramentem Bożej miłości, bliskości, miłosierdzia. Księża powinni być, że tak powiem, pionierami i przodownikami stylu życia, który mówi o tych przymiotach Pana Boga.

A ty, tak osobiście, jakim chciałbyś być księdzem?

Właśnie takim. Żeby ludzie, z którymi dzielę moją codzienność, mieli poczucie, że Pan Bóg istnieje i troszczy się o nich, skoro jakiś gość – na przykład ja – na miarę swoich możliwości jest z nimi i dla nich. Tak po prostu i zupełnie bezinteresownie. Chciałbym być księdzem, do którego nie będą się bały przyjść osoby, które szukają w życiu czegoś więcej. Nie dlatego, że byłbym jakimś super autorytetem, ale dlatego, że będą wiedziały, że cokolwiek powiedzą, zostaną wysłuchane, potraktowane poważnie i z szacunkiem, że mój styl życia jest dla nich spójny i mówi im coś o Bogu.

Jak postrzegasz swoją rolę w Kościele?

Mówiąc bardziej ogólnie, na bycie księdzem patrzę raczej przez pryzmat Ewangelii i pierwotnego Kościoła, czyli służąc wspólnocie Kościoła, pomagając ochrzczonym w przeżywaniu ich powszechnego kapłaństwa, w którym przez chrzest uczestniczą. Mieć przede wszystkim serce dla tych, dla których inni go nie mają. Przewodniczyć celebracji sakramentów, w których ludzie spotykają żywego Boga. Tak to widzę, tak chciałbym to przeżywać.

Czy jako ksiądz będziesz kontynuował swoją przygodę z muzyką?

To duży przywilej być księdzem i jednocześnie aktywnym muzykiem. Czuję, że właśnie tutaj jest moje szczególne miejsce: na styku sztuki i duchowości. Czuję się zaproszony, żeby pomagać w spotkaniu tych dwóch światów: żeby ludzie, którzy się z nami modlą otwierali się na Pana Boga przychodzącego do nich w pięknie muzyki, a z drugiej strony, żeby artyści otwierali się na rzeczywistość wykraczającą ponad poziom stricte artystyczny. Wierzę, że to jedno z kluczowych miejsc, w których rozgrywa się przyszłość naszego Kościoła.

Z czym Twoim zdaniem wiąże się kryzys powołań?

Jeśli chodzi o powołania do bycia księdzem, warto zauważyć, że małe liczby są charakterystyczne dla świata zachodniego. Dla przykładu, żeby wstąpić do Towarzystwa Jezusowego w Wietnamie, trzeba nie tylko skończyć wcześniej zwyczajne, świeckie studia, ale i poczekać – nieraz kilka lat – w kolejce, bo jest tylu chętnych. A zauważmy, że w Wietnamie, jakkolwiek sytuacja nieco się poprawiła w ostatnich latach, Kościół ciągle ma raczej pod górkę i bycie księdzem to trudniejsza sprawa.

Podobnie jest ponoć w Indiach…

Jeśli chodzi o powołania w Indiach, to powiem tylko, że obecnie statystycznie co czwarty jezuita na świecie jest Hindusem. A sytuacja chrześcijańskiej mniejszości w Indiach wcale nie jest kolorowa. Współbracia robią tam niesamowitą robotę i pracują z dużym poświęceniem. Również w wielu krajach afrykańskich jest sporo powołań. Myślę więc, że powszechnie powtarzana u nas teza o „kryzysie powołań” jest nie do końca adekwatna, jeśli popatrzymy w perspektywie globalnej.

Ale rozmawiamy w Polsce, więc przejdźmy do naszej rzeczywistości. Czy mamy do czynienia z kryzysem powołań?

Wzrasta powszechna świadomość o różnorodności powołań w Kościele. Wśród chrześcijan coraz więcej osób bardzo świadomie podchodzi do wyboru swojej życiowej drogi, uczy się rozeznawać, dokształca się teologicznie i biblijnie. Choć mniej osób chodzi do Kościoła, to wzrasta liczba ludzi świadomie realizujących swoje chrześcijańskie powołanie. Stąd myślę, że mówienie o „kryzysie powołań” znów jest nie do końca adekwatne nawet w zachodnim świecie, jeśli popatrzymy szerzej na rzeczywistość chrześcijańskiego powołania.

Myślę, że mówiąc o kryzysie powołań myślimy zazwyczaj o liczbie kandydatów do kapłaństwa

Na ten kryzys składa się wiele czynników. Po pierwsze, zmieniło się rozumienie chrześcijańskiego powołania do świętości. Dawniej uważano, że naprawdę uświęcić można się tylko będąc księdzem, siostrą zakonną, czy pustelnikiem. Stąd dla osób, które pragnęły żyć w bliskości Boga wybór był oczywisty. Dzisiaj rozumiemy, że życie w świecie jest tak samo dobrą drogą do świętości jak każda inna. Można prowadzić głębokie życie duchowe, głosić rekolekcje, być towarzyszem duchowym itd., będąc jednocześnie osobą żyjącą w świecie, posiadającą rodzinę. Nie trzeba do tego wszystkiego być księdzem. Myślę, że to jest jedna z przyczyn.

Czy nie chodzi tu bardziej o to, że młodzi ludzie nie dostrzegają już sensu bycia księdzem?

Czasami osoby myślące o byciu księdzem, zastanawiają się: skoro to wszystko mogą robić inni, to po co być księdzem? Tylko do odprawiania Mszy i spowiadania? To rzeczywiście może rodzić pewien kryzys tożsamości. Jeśli ktoś nie odpowie sobie na pytanie co to znaczy być księdzem na głębszym poziomie, ma dwie opcje. Może zrezygnować, bo to męczące nie wiedzieć do końca kim się jest i po co. Alternatywą jest rekonstruowanie dawnych klerykalnych schematów, gdzie ksiądz jest alfą i omegą, wokół której gromadzą się ludzie, którzy są zmęczeni braniem odpowiedzialności za własne życie i decyzje, oczekujący, że ksiądz powie im co mają robić i jak mają myśleć.

To może być jedna z głównych przyczyn – bycie księdzem nie wiąże się już z takim prestiżem czy awansem społecznym, jak kiedyś

To prawda, bycie księdzem nie oznacza już posiadania władzy w świeckim sensie, z przywilejami i prestiżem. Oczywiście mówię póki co o większych miastach, ale myślę, że to kwestia maksymalnie jednego pokolenia, kiedy ta sytuacja stanie się powszechna. Wydaje mi się, że to zniechęca potencjalnych kandydatów, dla których te rzeczy są pociągające. Choć akurat zniechęcanie kandydatów o takim podejściu wydaje mi się pozytywną sprawą.

Dziś wizerunek księdza w mediach wiąże się niemal wyłącznie z przestępstwami seksualnymi. Czy to nie jest kolejna przyczyna, która odstrasza młodych mężczyzn od wejścia na tę drogę?

Jakkolwiek, przykro to mówić, ludzie Kościoła sami mocno się przyłożyli do tego kryzysu, przede wszystkim przez sposób w jaki traktowali osoby skrzywdzone, ale to temat na osobną rozmowę. Faktem pozostaje, że jeśli ktoś nie ma osobistego pozytywnego doświadczenia konkretnego księdza i Kościoła, to opierając się tylko na medialnym przekazie, może się przestraszyć. Warto jeszcze dodać, że bycie księdzem to decyzja na całe życie. A charakterystyką pokolenia Z jest raczej niechęć do podejmowania decyzji, które wiążą ich na całe życie. Pewnie jest jeszcze wiele innych przyczyn, bo temat jest złożony.

Zrobiło się trochę przygnębiająco więc na powiedz co cię motywuje, sprawia, że chce ci się rano wstawać z łóżka i być księdzem?

Doświadczenie miłości Pana Boga i innych ludzi. I widok ludzi, których życie zmienia się na skutek miłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O. Dominik Dubiel: ksiądz nie może być odklejony od rzeczywistości, w której żyją ludzie
Komentarze (7)
GG
~Gość Gość
21 lipca 2024, 11:28
Zastanawia mnie dlaczego wielu energicznych i zaangażowanych księży w różnych okolicznościach rozstaje się z Kościołem. I nie chodzi mi o utratę wiary.
KN
~kogo nam - wam nosić na rękach
18 lipca 2024, 18:39
Jakich księży potrzebuje dzisiaj Kościół? (to pytanie który Kościół Kleru czy Jezusa) Kościół Jezusa "totus tuus" (J14,6) Przede wszystkich takich, którzy nie są świadkami nadziei, ale dają świadectwo prawdzie. Poprostu niosą "dobrą nowinę" a nie zakłamanie i śpiewanie i cudowanie "z nadzieją" ze ktoś "uwierzy" w ściemę ... światło na oświecenie pogan a poganie właśnie żyli nadzieją uzyskania "życia wiecznego" według pogańskiej religijności kreującej wizje "życie po śmierci" a nie w kolejnym pokoleniu. Bug "poprawcie mnie jak się mylę" Boh chrześcijan to bóg żywych nie umarłych to bóg zstępnych a nie wstępnych Mk 12, 27 nasz -wasz bóg to bóg życia a nie śmierci jak w domu niewoli egipskiej Pwt 5,15... u kapłanów "ciemności" "egipskich" krzewiących swoje nadzieje na polu "matki" iZydy św.krowy religijnego ciemnogrodu
DP
~Don Pedro
19 lipca 2024, 16:50
Ale o co chodzi?
NK
~Nie Katolik
19 lipca 2024, 17:13
Jezus jest Prawdą, i jest nadzieją, i to się nijak nie wyklucza.
TM
~Tomek Mazurek
18 lipca 2024, 16:48
Taki młody, a mądrze mówi. Mam nadzieje, że między niedzielami będzie np. jeździł jako kierowca autobusu miejskiego, wtedy będzie blisko ludzi.
BF
~Bogdan Ferenc
19 lipca 2024, 18:55
Albo pan się zaangażuje w życie parafii i efekt będzie ten sam
OB
~Ola B.
18 lipca 2024, 16:04
Cóż, taka postawa, to może nowe oblicze Kościoła, ale nadal stare trzyma się mocno, niestety.