Papież: Smutny chrześcijanin może mówić o rzeczach pięknych, ale to wszystko na próżno
- Smutny chrześcijanin może mówić o rzeczach niezwykle pięknych, ale to wszystko na próżno, jeśli głoszenie, jakie przekazuje, nie jest radosne – powiedział papież Franciszek podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. W katechezie ukazał Pana Jezusa jako nauczyciela przepowiadania.
Franciszek wyszedł od pierwszej mowy Jezusa wygłoszonej w synagodze w Nazarecie, gdzie odniósł On do siebie słowa proroka Izajasza (61, 1-2) i stwierdza, że „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Stwierdził, że dla Jezusa ów proroczy fragment zawiera istotę tego, co chce On powiedzieć o sobie.
Puste głoszenie smutnego chrześcijanina
Papież wskazał jako pierwszy aspekt radość i zaznaczył, że nie można mówić o Jezusie bez radości. W przeciwnym razie Ewangelia nie dociera do innych. - Smutny chrześcijanin może mówić o rzeczach niezwykle pięknych, ale to wszystko na próżno, jeśli głoszenie, jakie przekazuje, nie jest radosne – stwierdził papież.
Kolejnym aspektem wskazanym przez Franciszka jest wyzwolenie. - Oznacza to, że ten, kto przepowiada Boga, nie może uprawiać prozelityzmu, nie może wywierać presji na innych, ale im ulżyć: nie nakładać ciężarów, ale z nich uwalniać; przynosić pokój, a nie poczucie winy – podkreślił.
Jesteśmy umiłowani przez Boga
Omawiając następnie aspekt światła papież zaznaczył, że Jezus daje nam światło usynowienia. - Wraz z Nim my również jesteśmy dziećmi Bożymi, umiłowanymi na zawsze, pomimo naszych grzechów i wad – zaznaczył Franciszek.
Jako czwarty aspekt przepowiadania Franciszek wymienił uzdrowienie przede wszystkim od grzechu. - Ci, którzy wierzą w Jezusa, mają właśnie do przekazania innym moc Bożego przebaczenia, które uwalnia duszę od wszelkich długów – wskazał papież.
Pamięć o ubogich
Na końcu papież podkreślił, że przepowiadanie Jezusa musi zawsze przynosić zadziwienie łaski. Bo to nie my dokonujemy wielkich rzeczy, lecz łaska Pana, który także poprzez nas dokonuje rzeczy nieprzewidywalnych. Przypomniał, że Ewangelia, jest skierowana „do ubogich” .
- Pamiętajmy o nich i pamiętajmy, że aby przyjąć Pana, każdy z nas musi stać się «ubogim wewnętrznie»: to znaczy przezwyciężyć wszelkie roszczenia samowystarczalności, aby pojmować siebie jako potrzebującego łaski, zawsze Go potrzebującego – powiedział Franciszek na zakończenie swojej katechezy.
Pełna treść papieskiej katechezy
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
W minioną środę zastanawialiśmy się nad Jezusem jako wzorem przepowiadania, nad Jego pasterskim sercem zawsze wyciągającym rękę do innych. Dziś patrzymy na Niego jako na nauczyciela przepowiadania. Niech nas prowadzi wydarzenie, w którym wygłasza On mowę w synagodze swojej miejscowości, w Nazarecie. Jezus odczytuje fragment z proroka Izajasza (por. 61, 1-2), a następnie zaskakuje wszystkich bardzo krótkim, jednozdaniowym „kazaniem”. Mówi: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Oznacza to, że dla Jezusa ów proroczy fragment zawiera istotę tego, co chce On powiedzieć o sobie. Dlatego zawsze, gdy mówimy o Jezusie, powinniśmy prześledzić tę Jego pierwszą mowę. Zobaczmy zatem, z czego się składa, na czym owo pierwsze przepowiadanie polega. Można wyróżnić pięć zasadniczych elementów.
Pierwszym elementem jest radość. Jezus ogłasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, [...] posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (w. 18). Jest to radosna nowina: nie można mówić o Jezusie bez radości, ponieważ wiara jest wspaniałą historią miłości, którą należy się dzielić z innymi. Dawanie świadectwa Jezusowi, czynienie czegoś dla innych w Jego imię - to pośród wydarzeń życiowych otrzymanie tak pięknego daru, że żadne słowa nie są w stanie go wyrazić. Natomiast, gdy brakuje radości, Ewangelia nie dociera do innych, bo ona, jak mówi o tym samo słowo, jest dobrą nowiną, głoszeniem radości. Smutny chrześcijanin może mówić o rzeczach niezwykle pięknych, ale to wszystko na próżno, jeśli głoszenie, jakie przekazuje, nie jest radosne. Pewien myśliciel powiedział: „smutny chrześcijanin, jest smutnym chrześcijaninem”. Zapamiętajmy te słowa.
Przejdźmy do drugiego aspektu: wyzwolenia. Jezus mówi, że został posłany „aby więźniom głosił wolność” (tamże). Oznacza to, że ten, kto przepowiada Boga, nie może uprawiać prozelityzmu, nie może wywierać presji na innych, ale im ulżyć: nie nakładać ciężarów, ale z nich uwalniać; przynosić pokój, a nie poczucie winy. Oczywiście, pójście za Jezusem pociąga za sobą ascezę, wyrzeczenia. Przecież jeśli każda dobra rzecz tego wymaga, to o ileż bardziej to, co najważniejsze w życiu! Ale ci, którzy dają świadectwo o Chrystusie, ukazują raczej piękno celu, niż znużenie podróży. Zdarzy nam się opowiadać komuś o pięknej wyprawie, na którą się wybraliśmy: będziemy na przykład mówili o pięknie miejsc, o tym, co widzieliśmy i przeżyliśmy, a nie o czasie potrzebnym, aby tam dojechać i kolejkach na lotnisku! Zatem każde przepowiadanie godne Odkupiciela musi przekazywać wyzwolenie.
Trzeci aspekt: światło. Jezus mówi, że przyszedł, aby przynieść „niewidomym przejrzenie” (tamże). Uderzające jest to, że w całej Biblii, przed Chrystusem, nigdy nie pojawia się uzdrowienie niewidomego. Był to rzeczywiście obiecany znak, który miał przyjść wraz z Mesjaszem. Ale nie chodzi tutaj jedynie o wzrok fizyczny, lecz o światło, które sprawia, że człowiek widzi życie w nowy sposób. Istnieje „takie przyjście na świat”, odrodzenie, które realizuje się tylko z Jezusem. Jeśli się nad tym zastanowimy, to tak właśnie zaczęło się dla nas życie chrześcijańskie: od chrztu, który w starożytności nazywano „oświeceniem”. A jakie światło daje nam Jezus? Światło usynowienia: On jest umiłowanym Synem Ojca, żyjącym na wieki. Wraz z Nim my również jesteśmy dziećmi Bożymi, umiłowanymi na zawsze, pomimo naszych grzechów i wad. Wówczas życie nie jest już ślepym podążaniem ku nicości, nie jest kwestią losu czy szczęścia, nie jest czymś, co zależy od przypadku czy gwiazd, ani nawet od zdrowia i finansów, ale od miłości Ojca, który o troszczy się o nas, swoje umiłowane dzieci. Jakże wspaniale jest dzielić się tym światłem z innymi! Czy przyszło wam na myśl, że życie każdego z nas, twoje życie, nasze życie, jest aktem miłości, jest zaproszeniem do miłości? To wspaniałe. Tak często zapominamy o tym w obliczu trudności, złych wiadomości, a także w obliczu światowości, światowego stylu życia.
Czwartym aspektem przepowiadania jest uzdrowienie. Jezus mówi, że przyszedł aby „uciśnionych odsyłał wolnymi” (tamże). Uciskanym jest ten, którzy w życiu czuje się przygnieciony czymś, co się wydarzyło: chorobami, trudami, tym co ciąży na sercu, poczuciem winy, błędami, wadami, grzechami... Pomyślmy na przykład o poczuciu winy: jak wielu z nas tego doznało! Tym, co nas gnębi, jest przede wszystkim właśnie to zło, którego nie uleczy żadne lekarstwo ani ludzki środek: grzech. Jeśli ktoś ma poczucie winy, czuje się źle. Dobra nowina jest taka, że z Jezusem to odwieczne zło, grzech, które wydaje się niezwyciężone, nie ma już ostatniego słowa. Mogę zgrzeszyć, bo jestem słaby, ale to nie jest ostatnie słowo: ostatnim słowem jest ręka Jezusa, która podnosi z grzechu, zawsze. „Ojcze, ale ile razy On to czyni? Jeden raz czy dwa?” - Zawsze, gdy czujesz się źle, Pan ma zawsze wyciągniętą rękę: trzeba się jej tylko uchwycić, pozwolić się nieść. Dobra nowina jest taka, że z Jezusem to odwieczne zło, nie ma już ostatniego słowa. Ostatnim słowem jest wyciągnięta ręka Jezusa, który prowadzi cię naprzód. Z grzechu Jezus uzdrawia nas zawsze i bezinteresownie. Zaprasza wszystkich, którzy są „znużeni i uciśnieni”, by do Niego przyszli (por. Mt 11, 28). Zatem towarzyszenie komuś w spotkaniu z Jezusem to przyprowadzenie go do lekarza serca, który wznosi jego życie ku górze. To powiedzenie jemu: „Bracie, siostro, nie mam odpowiedzi na bardzo wiele twoich problemów, ale Jezus cię zna i kocha, może cię uzdrowić i ulżyć twojemu sercu”. Ten, kto dźwiga ciężary, potrzebuje czułości w odniesieniu do swej przeszłości. Tak często słyszymy: „Muszę uzdrowić swoją przeszłość, potrzebuję czułości wobec tego grzechu, który tak bardzo mi ciąży, potrzebuję przebaczenia” A kto wierzy w Jezusa, ma właśnie to do przekazania innym: moc Bożego przebaczenia, które uwalnia duszę od wszelkich długów. Bracia i siostry, pamiętajmy: Bóg zapomina o wszystkim,- jak to możliwe? – tak zapomina o wszystkich naszych grzechach, do tego nie ma pamięci. Bóg wybacza wszystko, bo zapomina o naszych grzechach: chce tylko, żebyśmy zbliżyli się do Pana, a On wszystko wybacza. Pomyślcie o tym wydarzeniu z Ewangelii, kiedy syn mówi do ojca: Panie, zgrzeszyłem, a ojciec przyłożył rękę do jego ust, nie, wszystko w porządku, nic się nie stało. Nie pozwala mi skończyć, to dobrze. Jezus czeka, by nam przebaczyć, by nas odnowić, zawsze. „Robię te same rzeczy zawsze”. i On będzie robił te same rzeczy zawsze: przebaczał nam, obejmował nas. To właśnie czyni Jezus, aby uwolnić nas od wszelkich długów. Biblia mówi o roku, w którym człowiek został uwolniony od ciężaru długów: o Jubileuszu, roku łaski. Tak jakby to był ostatni punkt przepowiadania.
Rzeczywiście, Jezus mówi, że przyszedł „obwoływać rok łaski od Pana” (Łk 4,19). Nie był to zaplanowany jubileusz, jak ten do którego przygotowujemy się obecnie, ale z Chrystusem łaska, która czyni życie nowym, zawsze przychodzi i zawsze zadziwia. Chrystus jest jubileuszem każdego dnia i każdej godziny, przychodząc do ciebie, aby obdarzyć ciebie czułością, aby tobie przebaczyć. A przepowiadanie Jezusa musi zawsze przynosić zadziwienie łaski. Bo to nie my dokonujemy wielkich rzeczy, lecz łaska Pana, który także poprzez nas dokonuje rzeczy nieprzewidywalnych. Boże niespodzianki. Bóg jest mistrzem niespodzianek, zawsze nas zaskakuje, zawsze na nas czeka. Ewangelii towarzyszy poczucie cudowności i nowości, która ma imię: Jezus.
Niech On nam pomoże głosić ją tak, jak On chce, przekazując radość, wyzwolenie, światło, uzdrowienie i zadziwienie.
I jeszcze jedno: ta radosna nowina, jak mówi Ewangelia, jest skierowana „do ubogich” (w. 18). Często o nich zapominamy, a przecież są to adresaci wyraźnie wymienieni przez Jezusa, bo są szczególnie umiłowani przez Boga. Pamiętajmy o nich i pamiętajmy, że aby przyjąć Pana, każdy z nas musi stać się „ubogim wewnętrznie”, a nie samowystarczalnym: „Panie, potrzebuję przebaczenia, potrzebuję pomocy, potrzebuję siły”- to ubóstwo mamy wszyscy. Musimy uczynić się ubogimi wewnętrznie. Musimy przezwyciężyć wszelkie roszczenia samowystarczalności, aby pojmować siebie jako potrzebującego łaski, zawsze Go potrzebującego. Jeśli ktoś mówi do mnie: „Ojcze, jaka jest najkrótsza droga do spotkania z Jezusem?” Stań się potrzebującym. Uczyń siebie potrzebującym łaski. Potrzebującym przebaczenia? Potrzebującym radości, a On przyjdzie do ciebie.
Źródło: KAI / tk
Skomentuj artykuł