Po reportażu o ks. Dymerze członek Rady Fundacji Świętego Józefa podał się do dymisji
"Nie jestem w stanie w zgodzie z moim sumieniem firmować działań KEP, w której zasiadają tacy ludzie jak wspomniani Dzięga i Głódź, jak Janiak, Dziuba i dziesiątki innych, dlatego niniejszym składam rezygnację z zasiadania w Radzie Fundacji Świętego Józefa" - napisał w liście do abp. Wojciecha Polaka Robert Fidura.
Po poniedziałkowej emisji reportażu "Najdłuższy proces Kościoła" w TVN24 na temat przestępstw seksualnych ks. Andrzeja Dymera i trwającego od ćwierć wieku dochodzenia sprawiedliwości przez ofiary, Robert Fidura złożył rezygnację z członkostwa w Radzie Fundacji Świętego Józefa. W mailu przesłanym abp. Wojciechowi Polakowi podkreślił, że nie jest w stanie w zgodzie ze swoim sumieniem "firmować działań KEP, w której zasiadają tacy ludzie jak wspomniani Dzięga i Głódź, jak Janiak, Dziuba i dziesiątki innych".
Mężczyzna jako czternastolatek został wykorzystany seksualnie przez duchownego w 1981 roku. W październiku 2018 pod pseudonimem Wiktor Porycki opowiedział o zdarzeniu biskupowi miejsca oraz udzielił wywiadu dla polsatnews.pl. Współpracował również z pismem "Więź".
Swój list do abp. Polaka zamieścił na Facebooku:
"Ojcze Prymasie!
Czytałem wcześniej teksty Zbyszka Nosowskiego w Więzi, znam książkę Radka Grucy, czytałem artykuły w prasie, słucham rozmowy Moniki Białkowskiej ze Zbyszkiem i dowiaduję się o kolejnych sprawach, których nie umiem nazwać cywilizowanym językiem.
Okazuje się, że zarówno Dzięga, jak i emeryt Głódź, ale także ponad 90% biskupów, skoncentrowali swoją działalność na dyskredytację nieumarłych, na torpedowanie pomocy.
Ojcze!
Nie jestem w stanie w zgodzie z moim sumieniem firmować działań KEP, w której zasiadają tacy ludzie jak wspomniani Dzięga i Głódź, jak Janiak, Dziuba i dziesiątki innych, dlatego niniejszym składam rezygnację z zasiadania w Radzie Fundacji Świętego Józefa z dniem dzisiejszym, tj. 15 lutego AD 2021.
Ojcu nadal oddany
Robert Wiktor Fidura-Porycki"
Zbigniew Nosowski: trudno być nominatem instytucji, do której się utraciło zaufanie
Rezygnację Roberta Fidury z członkostwa w Radzie Fundacji Świętego Józefa skomentował redaktor naczelny "Więzi", Zbigniew Nosowski:
"Nie udało się i w Polsce to, co nie udało się wcześniej w Watykanie - wprowadzenie osób pokrzywdzonych do organów kościelnych instytucji zajmujących się tą tematyką. Prędzej czy później rezygnowali, bo ich (słusznie wysokie) oczekiwania rozmijały się z mizernymi postępami wewnątrz instytucji.
Ale do tej konkretnej rezygnacji trzeba coś dodać.
To nie Robert Fidura powinien rezygnować (z członkostwa w Radzie Fundacji Świętego Józefa). Ani nie prymas Polak (z działań na rzecz osób pokrzywdzonych, za którymi niemal samotnie lobbuje w episkopacie). Rezygnować powinni (ze swoich stanowisk) ci, przeciwko których działaniom protestuje w swojej bezsilności Robert. Ale oni akurat nie zrezygnują...
Rezygnacja Roberta, zauważcie, kończy się wyrażeniem zaufania wobec prymasa. Bo ona jest wotum nieufności nie wobec prymasa, lecz wobec KEP. Organem powołującym Radę Fundacji jest właśnie cała Konferencja. Rozumiem Roberta. Trudno być nominatem instytucji, do której się utraciło zaufanie."
Prymas: niesłychana przewlekłość kościelnego postępowania w sprawie ks. Dymera nie ma żadnego usprawiedliwienia
W reportażu TVN 24 "Najdłuższy proces Kościoła" przedstawiono, że ks. Andrzej Dymer wykorzystywał seksualnie osoby nieletnie, a szczecińscy biskupi wiedzieli o tym od 1995 r. Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 r.
W tym samym roku kościelny trybunał skazał duchownego za molestowanie seksualne wychowanków. Dymer złożył apelację. W 2021 r. ostatecznego wyroku instytucji Kościoła wciąż nie ma. Nie zapadł także wyrok przed sądami świeckimi – przestępstwa się przedawniły.
Przez tych wiele lat duchownego nie spotkała ani kara, ani ostracyzm w Kościele instytucjonalnym. Przez długi okres nie odsunięto go też od pracy z dziećmi.
Do sprawy odniósł się prymas Wojciech Polak w wydanym wczoraj oświadczeniu:
"W związku z informacjami, które usłyszałem podczas spotkania z osobami pokrzywdzonymi, a upublicznionymi w tekstach red. Zbigniewa Nosowskiego oraz reportażu „Najdłuższy proces Kościoła”, uważam, że niesłychana przewlekłość kościelnych procedur w sprawie ks. Andrzeja Dymera oraz brak odpowiedniego traktowania osób skrzywdzonych na wielu etapach tego postępowania, nie mają żadnego usprawiedliwienia.
Potwierdzam, że w czerwcu ubiegłego roku spotkałem się z dwoma osobami pokrzywdzonymi, którym towarzyszył o. Marcin Mogielski OP oraz dwóch prawników. Wcześniej wiedziałem o sprawie niewiele, opierając się jedynie na przekazach medialnych. Ponieważ osobom pokrzywdzonym towarzyszyli doświadczeni prawnicy znający sprawę, uznałem, że osoby skrzywdzone będą miały wystarczającą pomoc, aby dokonać zgłoszenia do Stolicy Apostolskiej, zgodnie z obowiązującym w Kościele prawem. Ze swojej strony zaproponowałem wsparcie mojego Biura w przygotowaniu zgłoszenia oraz Fundacji Świętego Józefa w udzieleniu pomocy psychoterapeutycznej. Takimi ustaleniami zakończyło się to spotkanie.
Po obejrzeniu reportażu jest mi przykro, że nie sprostałem oczekiwaniom osób pokrzywdzonych, co wyraził w filmie jeden z uczestników spotkania. Wskazane powyżej ustalenia z osobami obecnymi na spotkaniu oraz podjęte działania, miały bowiem na celu, zgodnie z moimi uprawnieniami jako delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, wyjść im naprzeciw.
Niemniej chciałbym jeszcze potwierdzić, że jako delegat KEP zostałem poinformowany o dokonaniu zawiadomienia w tej sprawie do Stolicy Apostolskiej. Osądzenie sprawy jest wyłączną kompetencją Stolicy Apostolskiej."
Katolicka Agencja Informacyjna poinformowała dziś o śmierci ks. Andrzeja Dymera. Kuria szczecińsko-kamieńska ma wkrótce wydać w tej sprawie komunikat.
Skomentuj artykuł