Przyjmijmy bliskowschodnich chrześcijan w Europie
Do przyjęcia w Europie prześladowanych chrześcijan z Bliskiego Wschodu wezwał popularny francuski pisarz Éric-Emmanuel Schmitt, autor m.in. "Oskara i pani Róży". W swym wpisie na Facebooku podkreślił, że doświadczają oni nie tylko dyskryminacji, ale wręcz "nieprawdopodobnej przemocy", łącznie z wypędzaniem i zabijaniem. Powołuje się na dane ONZ, z których wynika, że 150-200 mln chrześcijan na świecie wystawionych jest na "wielkie niebezpieczeństwo".
Oprócz przemocy szokuje go "obojętność Zachodu" wobec niej. - Intelektualiści, tak skorzy do oburzania się, co jest moralnie wygodnym sposobem przyznania się do bezsilności, nie oburzają się zbyt licznie. Podobnie jak politycy. Dlaczego? - zastanawia się pisarz.
Odpowiada, że zawstydza ich "uznanie znaczenia czynnika religijnego w świecie", okazanie braterstwa z narodami, które prowadziłoby do uznania ich chrześcijańskich korzeni, którym zaprzeczają (choć przecież sama Europa powstała m.in. dzięki chrześcijaństwu), a także "konieczność odejścia od źle pojętej świeckości, głoszącej ateizm, podczas gdy prawdziwa świeckość jest gwarancją wewnętrznej wolności i możliwości praktykowania wszystkich religii".
- Są tak zawstydzeni, że wolą utopić nieszczęście chrześcijan w bardziej ogólnych nieszczęściach, w zapaści Iraku i Syrii, w ślepym i powszechnym fanatyzmie, a nawet w mea-culpa za europejski, a następnie amerykański imperializm kolonialny. [Wolą] to wszystko raczej, niż mówić o uciśnionych chrześcijanach, bo są chrześcijanami. "Ukryjcie tę religię, której nie chcę widzieć", mówią współcześni Świętoszkowie przez to, że nic nie mówią - pisze 55-letni Schmitt.
Wyznaje przy tym, że "to zawstydzenie go zawstydza". Maskary te bowiem dotyczą "mieszkańca Zachodu pochodzenia chrześcijańskiego" bardziej niż innych ludzi, gdyż "to barbarzyństwo jest zaprzeczeniem orędzia Ewangelii, przesłania interesującego, pacyfistycznego i humanizującego nawet dla tego, kto nie wierzy".
Zdaniem Schmitta prześladowania te atakują drogę, jaką pokonało chrześcijaństwo, by uznać swe błędy z przeszłości (np. Inkwizycję) i pluralistyczny model społeczeństwa, w którym różne wyznania mogą żyć razem w pokoju.
- Co zrobić? Jeśli nie możemy z braku środków interweniować zbrojnie, okażmy swą solidarność, przyjmując uchodźców w Europie, pomagając finansowo i materialnie tym, którzy znajdują się w Libanie lub w innych obozach - proponuje francuski pisarz.
Skomentuj artykuł