Rosja: państwo świeckie czy zsekularyzowane?
Po 20 latach od odzyskania wolności religijnej w Rosji na pytania: Czym jest państwo świeckie a czym zsekularyzowane? Jakie konsekwencje w życiu społecznym wynikają z przyjęcia powyższych modeli państwa? - stara się odpowiedzieć Michaił Krasnow, doktor prawa, kierownik katedry prawa konstytucyjnego i municypalnego Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Moskwie. Artykuł jego autorstwa na ten temat opublikowało czasopismo prawosławne "Nieskucznyj sad".
Zgodnie z 14 artykułem Konstytucji Federacji Rosyjskiej (FR), żadna religia nie może być państwową i obowiązkową, oprócz tego wszystkie stowarzyszenia religijne są oddzielone od państwa i równe wobec prawa - przypomina autor. Konstytucja FR jako dokument świecki nie używa terminu "Kościół", lecz posługując się językiem świeckim mówi o "stowarzyszeniach religijnych". Termin "Kościół" nosi charakter sakralny i nie zawsze opisuje wspólnoty religijne w religiach niechrześcijańskich. Artykuł 14 zachowuje też zasadę rozdziału państwa od organizacji religijnych. Różni się od stalinowsko-breżniewowskiej konstytucji głoszącej zasadę: "Kościół oddzielony jest od państwa a szkoła od kościoła". Obecna Konstytucja inaczej rozstawia akcenty.
Według autora, wielu Rosjan, niezależnie od tego z jakim obozem ideologiczno-politycznym siebie identyfikuje, zżyma się na informacje medialne o Kościele i związanych z nim wydarzeniach, osobach a nawet "o samym Zbawicielu". Dla nich rozdział Kościoła od państwa kojarzy się z całkowitym milczeniem na te tematy w mediach. Trudno określić ilu takich obywateli mieszka w Rosji. Autor przytacza wyniki badań statystycznych z 2009 roku ośrodka " Lewada-Centr", w których aż 72 proc. respondentów zadeklarowało przynależność do prawosławia a ateistami i osobami bezwyznaniowymi określiło siebie 18 proc. badanych. Wśród tych 72 proc. prawosławnych 81 proc. nie żyło w sakramentalnym związku małżeńskim, 14 proc. odwiedzało świątynię raz w tygodniu lub miesiącu, a 20 proc. rzadziej niż raz w roku. 62 proc. w ogóle nie przystępowało do Komunii św. i tylko 48 proc. wyraziło zaufanie do Kościoła.
Dlatego, konstatuje Krasnow, nie dziwi rosnący wskaźnik osób deklarujących siebie jako prawosławne przy braku przejawów chrześcijaństwa w życiu i codziennym zachowaniu obywateli. Przytacza opinię dotyczącą tego zjawiska zaprezentowaną przez prawosławnego teologa, kaznodzieję archiprezbitera Aleksandra Szmiemana, który zauważył istniejący w duszy człowieka rozdział wiary od codziennego życia. " "Upadły człowiek postrzega świat jako rzeczywistość zsekularyzowaną, szarą, a religię jak coś oddzielonego od niego, prywatnego, oddalonego i uduchowionego. Sakralne odczuwanie świata gdzieś odeszło" - uważa duchowny.
Autor cytuje słowa psalmu 50 " Będę nauczał nieprawych dróg Twoich i wrócą do Ciebie grzesznicy" jako nakaz głoszenia przez chrześcijan Ewangelii swoim życiem. "Można już dzisiaj nosić krzyżyki, ale mało kto chce nieść Krzyż. Chrześcijanie wstydzą się wyznawania swojej wiary i jak mawiał o. Szmieman: `Jeśli cywilizowany ateista prawie żałuje swojego braku wiary, to wierzący jakby przepraszał, że wierzy i jedynie pragnie, aby jego wiara była `nieszkodliwą` i akceptowalną przez jego niewierzących kolegów" - czytamy w artykule.
Krasnow stawia tezę, że wiara i niewiara w dzisiejszym społeczeństwie coraz mniej się różnią i, że winą samych prawosławnych jest postępujący proces sekularyzacji. Teza ta odnosi się nie tylko do Rosji, ale i do krajów o głębokiej tradycji chrześcijańskiej. "Nikt chrześcijan nie prześladuje jak w antycznym Rzymie, czy za czasów stalinowskich, ale tu i ówdzie pojawiają się zakazy publicznego wyznawania wiary jak np. zakaz noszenia krzyżyka przez pracownicę British Airways, czy nakaz sądowy wypłacenia odszkodowania przez amerykański "Kościół Chrystusa" swojej ekskomunikowanej byłej wyznawczyni za szkody moralne poniesione z powodu publicznej ekskomuniki" - pisze autor artykułu. Przypomina, że również w Rosji, Miejski Sąd Południowego Sachalina orzekł w 2001 roku nieprawomocność ekskomuniki skarżącej się miejscowej prawosławnej parafianki. Zastosowano tam przepisy dotyczące organizacji społecznych.
Krasnow uważa, że zasada rozdziału państwa od Kościoła powołana jako gwarancja zachowania prawa wolności sumienia nie jest konieczna do obrony tego prawa. W państwach takich jak Norwegia czy Grecja konstytucja ustanawia oficjalny Kościół (w Norwegii - ewangelicko-luterański a w Grecji-prawosławny), co nie przeszkadza, żeby wyznawcy innych religii oraz ateiści czuli się tam komfortowo. Na przykład w Konstytucji ZSRR z 1936 roku i późniejszej z 1977 roku "zabezpieczano" prawo do wolności sumienia poprzez wprowadzenie prawnego rozdziału państwa od Kościoła, co w praktyce wcale praw wolności sumienia nie gwarantowało, a jak wiadomo w pełni to prawo deptano. Konstytucja ZSRR gwarantowała swobodę odprawiania religijnych kultów i swobodę antyreligijnej propagandy. Wierni mogli praktykować religię jedynie za murami świątyń a ateiści propagować "swoją wiarę" publicznie. "Propaganda religijna" świeckich i duchownych była ścigana z mocy prawa a propaganda ateistyczna wspierana wszelkimi środkami przez państwo.
Opierając się na powyższych faktach autor nazywa ogromną pomyłką twierdzenie, że rozdział państwa od Kościoła gwarantuje obywatelom prawo wolności sumienia. Popiera pogląd włoskiego uczonego Francesco Ruffiniego, który na początku XX wieku napisał, że "wolność sumienia, to jest wolność wyznawania dowolnej religii albo nie wyznawania żadnej, państwo powinno zagwarantować w dowolny sposób. W różny sposób może układać stosunki z różnymi religiami przy zachowaniu jednego warunku - stosunki te nie mogą mieć wpływu na równouprawnienie wszystkich obywateli i ich prawo do wolności religijnej".
Krasnow uważa, że do wprowadzenia zasady rozdziału państwa od Kościoła przyczyniła się wieloletnie próby Stolicy Apostolskiej dążącej do wpływania na władze świecką. Nie patrząc na motywy wprowadzenia tej zasady, zdaniem autora, w sposób zbyt uproszczony wyraża ona wzajemne relacje między państwem i Kościołem. Dlatego odrzekając się od idei "symfonii władzy świeckiej i duchownej" przyznaje rację uchwale Lokalnego Soboru Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP), który porównał żądanie rozdziału państwa od Kościoła do żądania: "aby słońce nie świeciło i ogień nie spalał". "Kościół zawsze będzie dążył do oświecania, przemieniania, przenikania swoimi promieniami ludzkości. Kościół, np. RKP to nie tylko patriarcha i patriarchat, ale zgromadzenie wiernych. Ciało Chrystusa. Oddzielić, nie zauważyć, przemilczeć go wydaje się absurdem" - zaznacza autor artykułu.
Krasnow nie chce wkraczania Kościoła w sfery prawne: rejestrowania różnych aktów obywatelskich, prowadzenia odpowiednich archiwów, utrzymanie cmentarzy itp., lub obecności duchownych w każdej audycji telewizyjnej, radiowej, czy przedstawicieli patriarchatu na każdej uroczystości państwowej i samorządowej. Uważa takie działania za szkodzące misji Kościoła, gdyż mogą sprawiać wrażenie jego uzależnienia od państwa i z nim współdziałania, tak jak to miało miejsce w końcu XIX wieku. Taka sytuacja sprzyjała rozprzestrzenianiu się obojętności religijnej i poszerzaniu bazy rewolucyjnej. Zachowanie takiego dystansu od polityki i prawa nie można nazywać rozdzieleniem od państwa a raczej autonomią organizacyjno-prawną Kościoła. Radykalne oddzielenie państwa od Kościoła prowadzi do tego, że staje się ono nie tyle świeckim, co zdecydowanie zsekularyzowanym. Dawniej terminy "świecki", "zsekularyzowany" stosowano zamiennie. Obecnie można mówić o fenomenie sekularyzacji, jako światopoglądu odrzucającego przyczynowość Boską a utwierdzającego przyczynowość materialistyczną, jakoby "obiektywną".
"Według cytowanego wcześniej o. Szmiemana sądy materialistyczne o rzeczywistości są tak samo aprioryczne i mają cechę sądów religijnych. Dlatego prowadzony w świecie spór nie jest między wiarą a niewiarą lecz między różnymi wiarami. To, co zagraża ze strony niewiary to odejście od wartości moralnych. Pisze o tym liberalny filozof Francis Fukuyama, autor koncepcji `końca historii`, wskazując jak współczesny świat obnaża ubóstwo materialistycznych teorii rozwoju ekonomicznego a areligijność rodzi duchową pustkę liberalnych społeczeństw konsumpcyjnych" - czytamy w artykule.
Cytując słowa Apokalipsy św. Jana, Krasnow wskazuje na konieczność zmagania się chrześcijan z tą sytuacją do końca świata. "Ucieczka od podejmowania walki stanie się ich zdradą, zdradą chrześcijańskiej misji. Jednocześnie nie mogą oni upodabniać się do materialistów i zwalczać pogańskie idole rozbijając je młotkami, ale przez świadectwo równoznaczne niekiedy z męczeństwem" - zauważa.
"Materialistyczna zaraza", zdaniem autora, zżera organizm państwowy od wewnątrz stawiając na piedestale relatywizm moralny. Społeczeństwo traci w ten sposób odporność na choroby duchowe, ślepnie i przestaje rozróżniać dobro od zła, normę od wad, odchyleń. Społeczeństwo wybiera do władzy osoby według podpowiedzianych jej kryteriów. "Jakie będzie moralne oblicze tej władzy? Kto wskaże te kryteria, że to jest zło a to dobro, poprze je przykładem swego życia?" - pyta Krasnow.
Jako prawnik odwołuje się do fundamentów każdego prawa (nie w pełni obejmującego systemy moralne) jakimi są systemy moralne wyrosłe z norm religijnych. "Jeśli je odrzucamy, dajemy podstawę do podważania niepodważalnych do tej pory aksjomatów. Na przykład w artykule 55 Konstytucji FR jest mowa o możliwości ograniczenia przez prawo federalne praw obywatela do wolności w sytuacji koniecznej obrony, m.in. praw moralnych. Pytanie na jakiej normie poza moralnej oprze się ustawodawca w ocenie kryterium ochrony praw obywatela. Doprowadzi to i już doprowadza do sporów natury etycznej, można na coś pozwolić a co należy zakazać, można np. dopuścić do eutanazji jako formy samobójstwa czy raczej zabójstwa? Pozwolić na małżeństwa osób jednej płci, zlikwidować osoby niepełnosprawne, itd." - czytamy. Autor broni się przed rozszerzaniem, jak sam orzeka, "diabelskiego spisu" moralnych dylematów, gdyż samo zsekularyzowane życie poszerzy je, rozwiązując te dylematy na korzyść wad, odchyleń, legitymizując je jako normę życia.
Podsumowując swoje rozważania Michaił Krasnow pisze: "A wszystko rozpoczęło się z wyjątkowo pragmatycznego wypierania religii z życia publicznego.
Skomentuj artykuł