Szymon Hołownia: jestem lewacką kozą
(fot. Maskacjusz TV / YouTube.com)
Tygodnik Powszechny / mp
Popularny dziennikarz na łamach "Tygodnika Powszechnego" zareagował na słowa o. Tadeusza Rydzka, które dotyczyły wegetarian i myślistwa.
"Czas więc na pierwszy w historii coming out autora "TP": otóż tak - jestem kozą. Lewacką. Zanimalizowanym (przez swój wegetarianizm) byłym człowiekiem, który w dodatku ośmiela się twierdzić, iż misja człowieka w odniesieniu do innych stworzeń nie wyczerpuje się w dbaniu o to, by smakowicie prezentowały się w panierce na talerzyku ojca dyrektora" - pisze w Tygodniku Powszechnym dziennikarz Szymon Hołownia.
Artykuł, który ukazał się w numerze TP 23/2017, jako odpowiedź na głośną konferencję leśników, która odbyła się w Toruniu 13 maja 2017. Dotyczyła roli polskiej wsi, łowiectwa oraz Kościoła. Głównym organizatorem były Lasy Państwowe, a ważnym gościem był o. Tadeusz Rydzyk.
Wobec słów Dyrektora Radia Maryja oraz Ministra Środowiska Jana Szyszki odnosi się w felietonie "Zielono mi" Szymon Hołownia.
Hołownia uważa, że tego typu treści, jakie zostały przedstawione na konferencji nie pokrywają się z aktualnym nauczaniem papieża Franciszka, szczególnie z encykliką Laudato Si: "Papież próbuje rozpoznać teraźniejszość i mądrze ułożyć przyszłość, oni kanonizują przeszłość, twierdząc, że najlepiej jest, jak jest tak, jak było. Dorabiają teologię do osobistych przyzwyczajeń. Dogmatyzują doznania swoich kubków smakowych, rolniczą wiedzę z XVIII w. oraz statut Polskiego Związku Łowieckiego".
Co ma do jedzenia mięsa miłość bliźniego?
"Co ma piernik do wiatraka, a miłość bliźniego do panowania człowieka nad światem roślin i zwierząt? Bardzo dużo. Chcecie mnie przekonywać, że nie ma czegoś takiego jak <prawa zwierząt>? Świetnie, porozmawiajmy więc o obowiązkach człowieka".
Hołownia tłumaczy to "wyjątkowym statusem" człowieka, który "ma możność organizowania życia (i śmierci) wszystkim istotom słabszym od siebie".
Wyjaśnia, że jego stopniowy wybór, by nie jeść mięsa nie wziął się z "indoktrynacji stowarzyszenia brukselskich homorowerzystów".
Stwierdził, że skoro ma wyższą świadomość niż zwierzęta jest w stanie "spokojnie przeżyć życie bez zadawania im śmiertelnego bólu, spróbuję to zrobić".
Tak podsumowuje tę myśl o miłości bliźniego: "Troska o to, by zasoby przyrodnicze traktować jak sanktuarium, a nie jak darmowy bar sałatkowy, to więc nie fanaberia lewackich pięknoduchów, to wyraz praktycznej miłości do bliźniego. Której nieodłączną cechą jest zawsze gotowość do tego, by ustąpić ze swoich kaprysów na rzecz realnych potrzeb innego".
Jedzenie mięsa to niszczenie świata
"Po co więc mam niszczyć nawet tak drobną jego część, skoro mogę nie niszczyć, dalej żyć i mieć się świetnie? Dla kaprysu pięciu-dziesięciu sekund odczucia w jamie ustnej? Warto? No dobrze: ból bólem, ale czy zabicie świnki to niszczenie świata?"
"Rocznie pod nóż idzie na świecie 55 mld zwierząt lądowych, a wyhodowanie paszy do ich żywienia już zabiera więcej niż połowę dostępnej powierzchni lądów (produkcja przemysłowego mięsa ma się zwiększyć w ciągu tego półwiecza o 100 proc)".
Podaje taką propozycję: "Poprzestać na tym, co wystarczy, a nie zjeść i mieć wszystko, co w tej chwili się da. Ot choćby: nie iść w pełen wegetarianizm, ale odrobinę ograniczyć dramatyczną i bezprecedensową w historii nadkonsumpcję białka zwierzęcego. Trzy plasterki mniej dziennie. Nie dla dobra zwierząt, dla dobra ludzi".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł