Te pięć rzeczy odpuść sobie w Wielkim Poście
Wielki Post – nasz katolicki wielki motywator. Jest trochę jak nowy rok – chcemy pracować nad nawykami, podejmujemy postanowienia, wyglądamy zmian. Jesteśmy zapraszani, żeby wejść głębiej w naszą wiarę, duchowość, by więcej się modlić, mniej grzeszyć, bardziej zauważać drugiego człowieka i jego potrzeby.
I to wszystko czasem nas przerasta, bo Wielki Post nie jest związany z łaską dwóch bonusowych godzin dodanych do doby na rozwój duchowy i dobre uczynki. Doba się nie rozciąga. Nastawieni na więcej i inaczej często lądujemy po tygodniu z poczuciem, że nie wychodzi i nie ma co nawet próbować. Nie doceniamy mocy małych postanowień i małych kroków. Nagle wymagamy od siebie rzeczy, o których w normalnym czasie nawet byśmy nie pomyśleli. Albo jeszcze gorzej – mamy już od lat ustalony „tryb wielkopostny” – i co roku podejmujemy te same postanowienia, idziemy tymi samymi ścieżkami, przełączamy się tylko z trybu zwykłego i jedziemy sobie dalej z życiem.
Jak przeżyć Wielki Post inaczej? Odważyć się na to, by odpuścić sobie następujące pięć rzeczy.
Odpuść sobie perfekcjonizm
Perfekcjonizm prowadzi do smutku i do stawiania sobie i światu nierealnych oczekiwań. Nie jest niezbywalną cechą charakteru. Mówi nam o różnych rzeczach – na przykład o naszym przymusie posiadania kontroli, o braku odwagi, by wypaść gorzej niż idealnie, często o przepracowaniu, o naszym myśleniu o sobie źle.
Dlatego w tym Wielkim Poście nie biczuj się mentalnie, gdy to, na czym ci zależy i co planujesz, nie jest wykonane tak, jak sobie to wyobrażasz. Pozwól sobie na niedoskonałość: nie na tę wynikającą z braku zaangażowania, z niechlujnego podejścia do rzeczy, które robisz, z braku przekonania, że ma to sens, ale na tę uwalniającą, pozwalającą zaakceptować to, że nie uda ci się codziennie wytrwać w postanowieniu, które podejmujesz, że w ciągu czterdziestu dni próby zdarzą ci się wzloty i upadki. Perfekcjonizm ma także tę wadę, że zniechęca nas do dalszych prób, gdy pierwsza nie była w wysokim stopniu udana, i pożera mnóstwo naszej energii.
Odpuść sobie – i w tym Wielkim Poście rób rzeczy wystarczająco dobrze, nie doskonale.
Odpuść przymus bycia na bieżąco
To jeden z największych kłopotów naszego cyfrowego świata: nieustanne bycie na bieżąco, przerabianie mnóstwo informacji, stres i wysiłek, który w związku z tym przeżywa nasz mózg. Przeładowanie treścią. Zmęczenie nieustannym dzianiem się, choćby nie działo się w naszym własnym życiu, ale w cudzych relacjach na Instagramie i cudzych życiach opisanych w mediach i social mediach.
To nie robi nam dobrze. To nas pochłania, przygnębia, przyciąga, zmienia nasz rytm dnia i nocy, kradnie czas na odpoczynek, budzi różne nasze lęki. Wprowadza rozczarowanie, smutek, przemęczenie. Scrollowanie ekranu, na którym migają kolejne i kolejne choćby najbardziej wartościowe treści, zagłusza to, co mamy w sercu i co bardzo chciałoby być wreszcie usłyszane.
Będąc na bieżąco z całym światem, przestajesz być na bieżąco ze sobą. Ze swoimi pragnieniami, myślami, emocjami, ze swoim życiem. Odpuść śledzenie cudzego życia. Daj sobie pozwolenie na zajęcie się swoim własnym.
Odpuść nieudane relacje
Wielki Post to często zachęta do tego, by wyprostować relacje z ludźmi, których mamy bliżej lub dalej. I to dobra zachęta, pod warunkiem, że słuchając jej, nie wpychamy się na starą i kiepską ścieżkę nieudanej relacji z nadzieją, że Bóg w tym czasie łaski, którym jest Wielki Post, sam za nas naprawi, zmieni i odnowi relację, z którą w sercu tęsknisz, a która wygląda na przegraną.
To nie jest łatwe, bo często odpuszczenie relacji, o którą walczyliśmy tak długo, jest rezygnacją z marzenia, do którego mocno się przywiązaliśmy. Język duchowego rozwoju podpowiada nam dobre określenie – nieuporządkowane przywiązania. I w takim kluczu warto się przyjrzeć relacji, która tak bardzo nam nie wychodziła do tej pory.
Zamiast nieustannie naprawiać, mieć wyrzuty sumienia, że można było coś zrobić lepiej, dopasowywać się do drugiej osoby, udawać, że nie boli cię odrzucenie – po prostu pozwól sobie zrezygnować (z jednym zastrzeżeniem - że nie chodzi o twoje małżeństwo). Przyjmij przy tym swoje wszystkie emocje. Zaopiekuj się nimi. Zrób dla siebie wszystko to, czego potrzebujesz, by się pożegnać i by przestać żałować, a co nie wiąże się ze szkodą fizyczną albo duchową. Poszukaj wsparcia, miej dla siebie wyrozumiałość, jeśli potrzebujesz, wybacz sobie i drugiej osobie. I odpuść już tę relację, która jest jak drzewo okopywane co roku i nie dające żadnych owoców poza niepokojem.
Odpuść sobie wybieranie duchowych "lepszych kąsków"
Jedne rekolekcje są fajniejsze niż drugie, ale te pierwsze są w twojej parafii? Idź na nie. Przyjmij to, co jest blisko, co przychodzi do ciebie samo. Nie wybieraj lepszych duchowych kąsków, odpuść sobie poszukiwania bardziej niosących treści. Bóg może posłużyć się każdą książką, po którą sięgniesz, każdą piosenką i każdym kazaniem, które usłyszysz, każdym człowiekiem, którego spotkasz, by zmienić Twoje serce i życie. To nie jest tylko ładne i okrągłe zdanie: to czysta, chrześcijańska rzeczywistość, opisywana z perspektywy dobrej i osobistej relacji z Bogiem.
Gdy On chce dla ciebie jakiegoś dobra, znajdziesz je nawet w śmietniku. Gdy chce zaproponować ci kolejny krok na drodze twojego duchowego rozwoju, rozwoju waszej relacji – znajdzie sposób, by do ciebie dotrzeć. Nie musisz w Wielkim Poście szukać tego, co wybitne, przyciągające uwagę wszystkich, co szeroko znane, co zachwycające. Otwórz serce, otwórz uszy w swojej codzienności, takiej, jaka dzisiaj jest. Nie szukaj cudownych znaków. Nie szukaj wspaniałych konferencji. Pozwól Bogu mówić do ciebie tak, jak On sam zechce.
Odpuść lenistwo
Ostatni trend mówi: nie rób za dużo. Nie przekarmiaj się duchowymi treściami. Lepiej raz w skupieniu iść na drogę krzyżową, niż latać do tydzień, byle odhaczyć. Tak, to prawda – ale to też idealne furtka dla złego ducha, który w imię dobra i prostoty będzie cię zachęcał do robienia za mało. Tak mało, że nic to nie zmieni.
On jest świetny w podpowiadaniu ci wymówek. I jest świetny w przekonywaniu cię, że przecież ta jedna poranna modlitwa w tygodniu zamiast planowanej codziennej wystarczy, bo lepiej raz, niż wcale, prawda? To bardzo kuszące, gdy – jak wspominałam – doba nam się nie rozciąga. Dlatego rzuć sobie wyzwanie. Podejmij wysiłek. Nie dla samego wysiłku, ale po to, by otworzyć w swoim sercu i głowie nowe ścieżki. Rób więcej. Zmęcz się. Poczuj, że się zmagasz, że walczysz, włóż energię w to, by zrobić kolejny krok, by osiągnąć cel, który sobie stawiasz na Wielki Post. Nie odpuszczaj siebie. Odpuść sobie swoje lenistwo, brak przekonania, że warto, odpuść myśl, że przecież Wielki Post zaraz się skończy, więc w sumie czy to nie wszystko jedno? Ten czas, który masz, wydarzy się przecież tylko jeden, jedyny raz. I nigdy nie wróci.
Skomentuj artykuł