Więź: ofiara ks. Jankowskiego wciąż nie otrzymała odpowiedzi od gdańskiej kurii
Zgłoszenie wysłane przez Barbarę Borowiecką wpłynęło do gdańskiej kurii 25 stycznia. Do dzisiaj nie uzyskała na nie odpowiedzi.
Jak podaje portal wiez.pl: "25 stycznia do Kurii Metropolitalnej Gdańskiej Barbara Borowiecka przesłała zgłoszenie wielokrotnego wykorzystania seksualnego przez ks. Henryka Jankowskiego". Do dzisiejszego dnia nie otrzymała odpowiedzi z kurii ani potwierdzenia, że zgłoszenie wpłynęło.
Prawie miesiąc temu Barbara Borowiecka, która obecnie mieszka w Australii, wysłała do kurii list w którym opisuje wydarzenia z lat 60. "Ja, Barbara Borowiecka, zgłaszam oficjalnie molestowanie mnie przez księdza Henryka Jankowskiego […] będąc wikarym w kościele św. Barbary w Gdańsku dopuścił się wielokrotnego molestowania mnie" - tak zaczyna się wiadomość, która kobieta wysłała do gdańskiej kurii.
Jak relacjonuje "Więź", zgodnie z procedurą list został wysłany na nazwisko delegata metropolity gdańskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży ks. Krzysztofa Szerszenia. List został dostarczony dwiema drogami: e-mailem wysłanym przez Borowiecką i listem poleconym z potwierdzeniem odbioru, który nadał polski franciszkanin pracujący w Australii.
W treści listu Borowiecka przyznaje, że historia opisana w "Sztuce czułości" Joanny Podsadeckiej (Wydawnictwo WAM) dotyczyła jej osoby i molestowania przez ks. Henryka Jankowskiego. W kontekście tej publikacji autorka zgłoszenia do kurii przyznaje, że "nie zostało ujawnione nazwisko księdza Jankowskiego, ale: tak, potwierdzam, że historie w tej książce są prawdziwe, a osobą molestującą mnie był ksiądz Jankowski".
Barbara Borowiecka napisała, że nazwisko oprawcy zostało ujawnione dopiero w reportażu Bożeny Aksamit w "Dużym Formacie" 3 grudnia. "Zgłaszam do kurii, że były to zdarzenia prawdziwe i miały miejsce w latach sześćdziesiątych. Wnioskuję o zbadanie tej sprawy. Oficjalne pismo zostało wysłane pocztą jako list polecony, z dokładnym opisem faktów, przez ojca franciszkanina księdza Tomasza Bujakowskiego z Perth, Zachodnia Australia. Jeżeli zaistnieje taka konieczność, to zeznam pod przysięgą, że molestowanie miało miejsce" - napisała Borowiecka.
Z relacji "Więzi" wynika, że 7 lutego napisała kolejną wiadomość elektroniczną do kurii w której poprosiła ks. Szerszenia o potwierdzenie odbioru zgłoszenia. "Do tej pory - a jest już 7.02.2019 - nie otrzymałam potwierdzenia mojego zgłoszenia przez Kurię. Proszę o oficjalną odpowiedź w sprawie mojego zgłoszenia" - argumentowała Borowiecka.
Zauważyła także, że okres 13 dni to wystarczający czas na potwierdzenie zgłoszenia. Wyraziła nadzieję, że oryginalny list wysłany przez ojca Bujakowskiego znalazł się już w rękach kurii. "Myślę, że Watykan powinien się dowiedzieć, jak gdańska kuria reaguje na takie zgłoszenia" - napisała w wiadomości.
"To może być koronny dowód w sprawie ks. Jankowskiego". Przyszedł czas na wysłuchanie ofiar? >>
Jak informuje "Więź", mimo kolejnych dwóch tygodni, które minęły, Borowiecka nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Mieszkający w Australii ojciec Bujakowski w rozmowie z “Więzią" stwierdził, że nie otrzymał potwierdzenia odbioru listu poleconego wysłanego do Polski. Dodał również, że przed wysłaniem korespondencji powiadomił ks. Szerszenia o wysłaniu dokumentów.
"Więzi" udało skontaktować się z ks. Szerszeniem. Gdy ten usłyszał pytanie o Borowiecką, powiedział, że "odpowiedź została już wysłana", "dodał, że to jest wszystko, co ma w tej sprawie do powiedzenia" - zaznacza "Więź".
Skomentuj artykuł