Wojna na Ukrainie. Pracownicy Caritas Spes ryzykują życie, rezygnują z wolnego czasu i wynagrodzenia
Działająca na Ukrainie rzymskokatolicka Caritas Spes musiała, w związku z wybuchem wojny, całkowicie przeorganizować swoje struktury, aby dostosować sposób działania do kryzysowych warunków. „Udało się to tylko dzięki wielkiej ofiarności naszych pracowników, którzy swoją pracę traktują jak życiowe powołanie.
By pomagać innym rezygnują z wolnego czasu i wynagrodzenia, nie wahają się także narazić własnego życia” – mówi ks. Władysław Gryniewicz, dyrektor Caritas Spes.
Podkreśla, że najtrudniejsza dla struktur Caritasu jest zmienna dynamika potrzeb w warunkach wojennych. „Brakuje stabilności. Na przykład do jednego z naszych centrów dochodzi informacja, że gdzieś potrzeba wody, ale kiedy już uda nam się ją dostarczyć, to okazuje się, że woda już jest, ale zaczyna brakować pościeli, leków i jedzenia… Musieliśmy coś zmienić, aby nasza pomoc była realnym wsparciem” – wyjaśnia Radiu Watykańskiemu ks. Gryniewicz.
Ukraina: pracownicy Caritas Spes ryzykują życie, rezygnują z wolnego czasu i wynagrodzenia
„W Polsce powstał logistyczny hub, który zajmuje się zbieraniem najpotrzebniejszych rzeczy, czyli żywności i leków. Na Ukrainie także mamy kilka takich logistycznych ośrodków, z których rozdzielamy dary. Koordynujemy również miejsca, w których ludzie mogą się zatrzymać na dłuższy czas, aby przeczekać najniebezpieczniejsze momenty i potem wrócić do domów albo udać się za granicę. Mamy też koordynatorów, którzy we wszystkich naszych ośrodkach zajmują się duchową i psychologiczną opieką wśród uchodźców. Taką opiekę zapewniamy w także w wielu miejscowościach, gdzie działają nasze lokalne struktury – mówi dyrektor Caritas Spes. – W niektórych ośrodkach przygotowujemy ciepłe posiłki i paczki żywnościowe, przyjmujemy ludzi i kierujemy ich w bezpieczne miejsca. Udało nam się policzyć, że pomagamy ok. 150 tys. ludzi na Ukrainie, ale w rzeczywistości ta liczba jest zapewne o wiele większa. Staramy się odpowiedzieć także na potrzeby ludzi, którzy nie mogą dotrzeć do ośrodków. Uruchomiliśmy w tym celu specjalną infolinię, na którą można dzwonić i zgłaszać potrzebę pomocy. My przekazujemy ją następnie do najbliższego ośrodka, który stara się pomóc”.
Dyrektor Caritas Spes podkreślił, że najtrudniejsze były pierwsze dni. Pracownicy byli zdezorientowani, bali się o bezpieczeństwo swoich rodzin, które pozostały w domach, część z nich została powołana do wojska. Pracę utrudniały alarmy przeciwlotnicze, kiedy trzeba było wszystko rzucić i biec do piwnicy. „Dlatego podjęliśmy decyzję, żeby się przeorganizować. Z jednego stworzyliśmy trzy oddziały: dwa na Ukrainie, a jeden w Polsce. W Kijowie zostały tylko trzy osoby” – wyjaśnia ks. Gryniewicz.
„Nasza dyrektor finansowa zdecydowała, że zostanie w Kijowie, by swój wolny czas, jeśli w ogóle można mieć teraz wolny czas, przeznaczyć na rozprowadzanie pomocy humanitarnej wśród osób starszych. Na dzień dzisiejszy ma już ponad 150 osób, którym z własnej inicjatywy pomaga. Sugerowaliśmy, żeby to zostawiła, bo mieszka w terenie mocno ostrzeliwanym, ale odpowiedziała, że to «jej babcie» i nie zamierza ich porzucić… Widać, taka jest specyfika Caritas, że to nie tylko praca, ale powołanie, a nasi ludzie charakteryzują się wielkim poświęceniem – mówi ks. Gryniewicz. – Zmieniliśmy się, nie tylko logistycznie, ale i jako ludzie. Wielu, którzy wcześniej podejmowali pracę wyłącznie z motywów zarobkowych, teraz przychodzą do nas i mówią, że chcą pomagać, nawet za darmo. To jest bardzo poruszające. Tacy są nie tylko nasi pracownicy. W małych miejscowościach pozostało wiele starszych osób, które przed wojną zajmowały się łowiectwem. Wszyscy oni chwytają teraz za broń, są gotowi, by bronić ojczyzny. Choć jak się na nich spojrzy, to trudno sobie wyobrazić, że zatrzymają czołg, ale na ich twarzach widać determinację, odpowiedzialność za państwo i wielki heroizm. To jest poruszające”.
Źródło: PAP / kb
Skomentuj artykuł