Nie(zwykły) prezent zaręczynowy i… arrasy
Wyobraź sobie, że jesteś nastolatkiem i masz już zaplanowaną przyszłość na najbliższe lata, w tym własny ślub. A od teścia, który jest nie byle kim, dostajesz na zaręczyny bardzo drogi i ekskluzywny prezent. Brzmi niewiarygodnie?
A jednak ta historia wydarzyła się naprawdę. Zygmunt II August miał 13 lat, kiedy jako król Polski (koronowany jeszcze za życia swego ojca) otrzymał od króla Czech i Węgier (późniejszego cesarza) kosztowny upominek z okazji zaręczyn z jego córką Elżbietą. Co mogło ucieszyć w tamtych czasach młodego władcę? Okazała zbroja. Wykonana przez jednego z najbardziej znanych w Europie płatnerzy – Jörga Seusenhofera z Innsbrucku, stała się przedmiotem podziwu i zazdrości na królewskim dworze.
Aby nie było wątpliwości, z jakiej okazji została podarowana, na napierśniku i naramiennikach umieszczono wiązany monogram z liter „E” i „S” (Elisabetha, Sigismundus). Małżeństwo zawarte 10 lat później nie należało, niestety, do udanych i zakończyło się dość szybko nieoczekiwaną śmiercią Elżbiety.
Zbroja, która jest jedną z kilku na świecie tego typu dzieł z XVI wieku, przez wiele lat znajdowała się w Muzeum Narodowym w Budapeszcie. Uznano bowiem błędnie, że należała do króla Węgier. Dopiero w tym roku, dzięki owocnej współpracy z rządem węgierskim, udało się ją odzyskać i przekazać do zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu.
Mecenas i koneser
Ale to jeszcze nie koniec opowieści o Zygmuncie Auguście. Według Michała Rożka, znakomitego historyka sztuki i znawcy dziejów Krakowa, Jagiellonowie przyczynili się do niebywałego rozkwitu Wawelu, a ich mecenat zaważył na artystycznym obliczu katedry i zamku.
Ostatniemu z Jagiellonów zawdzięczamy właśnie niezwykłą kolekcję wawelskich arrasów, która należy do najcenniejszych pod względem artystycznym w Europie. Choć dziś mocno uszczuplona, obejmuje arrasy ze scenami biblijnymi, werdiury pejzażowo-zwierzęce, tkaniny z herbami Polski i Litwy lub z inicjałami Zygmunta Augusta oraz arrasy groteskowe.
Co ciekawe, losy gobelinów były zawsze mocno splecione z losami Polski. Zrabowane przez carycę Katarzynę, powróciły do kraju na mocy traktatu ryskiego (1921), wywiezione z obawy przed nazistami w 1939 roku, wędrowały przez Rumunię do Francji i Anglii, a stamtąd do Kanady, by w 1961 roku ostatecznie odzyskać swoje miejsce na Wawelu.
Arrasy można oglądać (po zakończeniu lockdownu) na specjalnej wystawie zatytułowanej „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021-1961-1921”. To jedyny w dziejach Zamku Królewskiego na Wawelu pokaz całej zachowanej kolekcji we wnętrzach, dla których została stworzona.
Skomentuj artykuł