Mój tato siedzi w więzieniu
Dzieciństwo naznaczone drutem kolczastym i rozmowy w okratowanej poczekalni, to horror, o którym większość Polaków nie ma pojęcia.
Dzieci, których ojcowie odsiadują karę pozbawienia wolności rzadziej bawią się z rówieśnikami na podwórku. Soboty wolne od zajęć spędzają w sali widzeń. W szkolnej ławce, czy na podwórku, muszą niejednokrotnie odpowiadać na pytania, które są zbyt trudne, by mogły sobie same z nimi poradzić. Gdzie jest twój tato? Czym się zajmuje?
Jak troszczyć się o więź takiego dziecka z rodzicem, który ponosi konsekwencje swoich czynów. Czy możemy zrobić coś dla nich w szkołach i parafiach? Miłość do własnego dziecka może dać skazanemu rodzicowi motywację, by stawał się lepszym człowiekiem. A marzenia dziecka, które chce mieć prawdziwego ojca i troskliwą matkę, potrafią czynić cuda.
Marina Hulia, autorka i zarazem bohaterka książki "Recydywista", znana jest z zaangażowania w pracę z więźniami oraz dziećmi uchodźców i szanowana przez ludzi o różnych światopoglądach. W opublikowanej niedawno książce "Recydywista" opowiada o więziennym życiu, o miłości bez happy endów i o dzieciach, jakie spotkała za kratami.
"Areszt Śledczy Mokotów, Warszawa. Dwuletnia Oliwka przyszła na spotkanie z ojcem. Jej różowa sukienka nie pasuje do obskurnego pomieszczenia poczekalni - odrapane ściany z zaciekami, długie brudne stoły, rozlatujące się krzesła. W oknach kraty. Chmara dzieci kłębi się na kilkunastu metrach kwadratowych. Na widzenie z ojcami muszą czekać godzinami. Chaos i dramat" (fragment książki).
Marina postanowiła zwrócić im kawałek dzieciństwa. Zebrała wolontariuszy i co sobotę przychodziła do więziennej poczekalni uzbrojona w kredki, pisaki, nożyczki. Dzieci zaczęły rysować, wycinać, słuchać bajek. Wolontariusze pomalowali odrapane ściany i ozdobili je bajkowymi stworami. Smutek zamienił się w radość. Więźniowie zaczęli przychodzić w odświętnych ubraniach i zakładać własnoręcznie zrobione maski, papierowe rogi i anielskie skrzydełka. Ktoś udawał koziołka, ktoś inny chrumkał jak świnka. A Marina opowiadała: "za lasami, za górami żył smutny książę". Dzieci zaczęły uwielbiać tę "bajkopoczekalnię".
Są także dzieci, które oglądają świat przez kraty ośrodków deportacyjnych. O nich również pisze Marina w swojej książce. Jak będą patrzyły na świat, gdy dorosną?
"Prowadziłam w zeszłym tygodniu rozmówki więzienne z dziećmi. 53 ich było: Czeczeni, Gruzin, dwie dziewczynki z Kazachstanu. Odbywają karę pozbawienia wolności w Strzeżonym Ośrodku Deportacyjnym. Dwie godziny spaceru dziennie. Wysoki betonowy mur, drut kolczasty, funkcjonariusze. Za co dzieci siedzą? Za rodziców i razem z rodzicami. Szukając lepszego życia, uchodźcy nielegalnie przemierzają Europę. Decyzje podejmują dorośli, małe dzieci po prostu wędrują z mamą, tatą i ukochanym misiem maskotką. Potem - deport i zamknięcie" (fragment książki).
Dzieciństwo naznaczone drutem kolczastym i rozmowy w okratowanej poczekalni, to horror, o którym większość Polaków nie ma pojęcia. Ile jest takich dzieci? W kwietniu 2018 roku było w Polsce ponad 75 tysięcy osób osadzonych. Większość z nich to ojcowie i matki, a wyrok skazujący na więzienie nie odbiera im praw rodzicielskich. Co możemy zrobić, jako chrześcijanie, by tym dzieciom lepiej się żyło? Cóż one zawiniły?
Autorka książki "Recydywista" porusza sumienie. Spotyka się także z nauczycielami, by uwrażliwić ich na los dzieci więźniów i dzieci zamkniętych wraz z rodzicami w ośrodkach deportacyjnych. Jeden z uczestników takich spotkań z Mariną, zapytany o opinię powiedział: "Po raz pierwszy uczestniczę w szkoleniu dla nauczycieli, które zmienia moje patrzenie na ludzi i otaczający mnie świat. W przerwie zajęć, zamiast napić się kawy, zamknąłem się w pokoju, by płakać ze wzruszenia i bezsilności".
Więcej znajdziesz w książce "Recydywista" >>
Skomentuj artykuł