Jacek WIOSNA Stryczek: Uczę ludzi jak posiadać

Jacek WIOSNA Stryczek: Uczę ludzi jak posiadać
(fot. Jacek WIOSNA Stryczek)
Stowarzyszenie Wiosna / br

- Duże pieniądze sprawdzają człowieka pod dwoma względami: czy jest sprawczy i czy potrafi sobie poradzić z pokusami. Człowiek efektywny, który nie dał się skusić pieniądzom, może zajmować ważną pozycję w Królestwie Niebieskim - mówi ks. Jacek WIOSNA Stryczek, duszpasterz ludzi biznesu, pomysłodawca SZLACHETNEJ PACZKI i AKADEMII PRZYSZŁOŚCI.

Zuzanna Karwot: W 13. rozdziale listu do Hebrajczyków, czytamy: "Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Sam bowiem powiedział: Nie opuszczę cię ani pozostawię". Ksiądz zaś uważa, że chrześcijanin powinien być bogaty. Jaka jest zatem różnica między przytoczoną chciwością a dobrą chęcią posiadania?

DEON.PL POLECA

Jacek WIOSNA Stryczek: Mówiąc o bogaceniu się, musimy najpierw wyjść ze świata stereotypów. Środowisko, w którym żył Jezus kształtowało się przez mentalność Starego Testamentu. Tam bogacenie się było uważane niejako za pokłosie pobożności.

Taki jest kontekst wypowiedzi Jezusa, który dodaje jednak ważną rzecz: mówi o byciu ubogim w duchu, czyli o tym, że wartość człowieka buduje się na relacjach. Dlatego podkreśla, że nie można jednocześnie służyć Bogu i mamonie. Przypowieść o talentach dobrze obrazuje ewangeliczne podejście do pieniędzy.

Człowiek, który pomnożył swoje pięć talentów i uzyskał 100 proc. zwrotu, słyszy "w drobnej rzeczy byłeś wierny, nad wielkimi cię postawię". Z punktu widzenia Królestwa Niebieskiego jest tu mowa o efektywności i sprawdzaniu człowieka, bo pieniądze kuszą. A kiedy kuszą, to łatwo zweryfikować intencje.

Według Biblii człowiek efektywny, który nie dał się skusić pieniądzom, może zajmować ważną pozycję w Królestwie Niebieskim. Chciwość jest zaś jednym z elementów tego kuszenia.

Jacek WIOSNA Stryczek: Uczę ludzi jak posiadać - zdjęcie w treści artykułu

Po co chrześcijanom bogacenie się?

To nie jest chyba właściwe pytanie, ponieważ z punktu widzenia Ewangelii nie jest istotne ile posiadamy. Ewangelia mówi o tym, jak możemy wykorzystać pieniądze w naszym życiu duchowym. Dlatego można było być świętym, będąc królem i ubogim zakonnikiem.

Można stworzyć społeczność pobożnych milionerów i ludzi poprzestających na tym, co im wystarcza. Z punktu widzenia Ewangelii żadna z tych opcji nie jest bardziej preferowana.

To dlaczego pieniądze są w Kościele tematem tabu?

W naszym kraju to jest w ogóle chory temat. Jesteśmy homo sovieticus, połączyły nam się takie dwie mentalności: Jezus kochał biednych, a Marks nienawidził bogatych. I w naszej katolickiej, a raczej kato-marksistowskiej głowie powstał dziwny twór, z którego wynika, że ubodzy są dobrzy, a bogaci źli.

Ciekawą rzeczą jest to, co wymyślił establishment w PRL-u:  posiadanie jest złem, ale używanie już nie. Może Gierek nie miał dużo, ale jego żona latała na zakupy do Paryża. Jakiś kompromis trzeba było z tego wyprowadzić i dlatego statystyczny Polak, kiedy kupi nowy samochód, przekonuje, że wcale nie jest taki nowy, bo tu ma ryskę, a tu jeszcze coś - chce zdeprecjonować wartość tego, co posiada.

To jest cały czas pokłosie tamtej mentalności. A moją misją jest przywrócenie właściwego znaczenia Ewangelii i tego, co tak naprawdę mówi o pieniądzach. Nie mogę też się pogodzić z podziałami społecznymi. Chciałbym, aby wszyscy w tym kraju po prostu radzili sobie w życiu. Za dużo widziałem niepotrzebnej biedy i cierpienia, żebym mógł koło tego przechodzić obojętnie.

Mówi ksiądz o problemie Polaków z posiadaniem. A jak jest z dawaniem?

Na szczęście nie możemy już mówić, że jest jeden typ Polaka. Widzę dużą zmianę, coraz więcej osób pozbyło się potrzeby wstydzenia się, że posiadają. Bo wyjechali za granicę, albo tak długo posiadają, że już nie odczuwają potrzeby, aby się z tego komukolwiek tłumaczyć.

Generalnie wychodzimy ze społeczeństwa, które nie radziło sobie z posiadaniem. Powoli zaczynamy sobie radzić z etykietkami, że samodzielny biznesmen jest z natury podejrzanym badylarzem. Jeśli chodzi o dawanie, to mamy przeświadczenie z tamtych lat, że to państwo pomaga, nie my.

Jeszcze cztery, pięć lat temu powiedziałbym, że jesteśmy jednorodnym, zacofanym krajem. Na szczęście jesteśmy też krajem różnorodnym. Powiedziałbym, że aktualnie skala jest jedna trzecia do dwóch trzecich, ale to się zmienia w ogromnym tempie. Do czego się przyczyniam.

Zatem jakie ma ksiądz rady, by ta mentalność się zmieniła?

Przede wszystkim my sami powinniśmy zmienić myślenie i odnosić sukcesy. Jeśli Jezus mówi "pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną" to wskazuje, że pieniądze mają charakter relacyjny. Pieniądze ze swoją wartością mogą być przekierowane na pozyskiwanie przyjaciół i na zmianę życia społecznego.

My komunikując SZLACHETNĄ PACZKĘ mówimy: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"- bo wszyscy powinni sobie radzić w życiu. To rewolucyjny pogląd, który mówi, że nie akceptujemy dzielenia ludzi na biednych i bogatych.

A równocześnie pomoc jest potrzebna tylko po to, aby ktoś zaczął sam sobie radzić. W naszych projektach - w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI, SZLACHETNEJ PACZCE czy projektach rynku pracy uczymy też dobrego podejścia do pieniędzy i efektywności. Skala jest już tak duża, że może mieć wpływ na bieg życia naszego kraju.

Mówiąc o tych projektach zapewnia ksiądz, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Jakieś przykłady?

Pan Piotr, człowiek biznesu, którego przed chwilą gościłem w moim gabinecie, jest szczęśliwy, bo dołożył się do Paczki. Mówi, że jak ktoś raz to zrobi, to już nie może przestać. W jego oczach widać zmianę. To bardzo miłe.

Niedawno wysiadam z pociągu w Warszawie i podchodzi do mnie młody chłopak. Zaczyna mnie klepać po plecach. Pytam, o co chodzi.

Okazało się, ze trafił na moje kazanie, po którym tak zrewolucjonizowało się jego myślenie, że otworzył biznes i świetnie sobie radzi. I to jest dokładnie to, o co mi chodzi. Ja go z tej matni kato-marksistowskiej wyrwałem, on odkrył, że jest w stanie poradzić sobie w biznesie. Po prostu kwitnął!

- Ciągle dyskutujemy o pieniądzach, o biznesie. Nie boi się ksiądz, że te słowa wielu nie pobudzą do działania, ale sparaliżują zbytnim skupianiem się na osiąganiu sukcesów? Nie każdy przecież jest stworzony do biznesu.

Czy się boję, co ludzie pomyślą? Nie. Jestem już przyzwyczajony do tego, że cokolwiek powiem to i tak niektórym może się to skojarzyć z czymkolwiek innym. A jak ktoś chce się nakręcać i mieć lęki to one go po prostu opanują. W naszym kraju brakuje jasnej, klarownej opowieści o tym, jak żyć, zarabiać, czy budować rodzinę.

I ja próbuję to robić. Bronią mnie dobre owoce, nie słowa. Na rynku idei jest za dużo słów, a za mało dobrych owoców.

Czym dla księdza jest dobry owoc?

Nie widzę powodów, aby w tej kwestii filozofować. Kiedy mam dobre owoce? Ja się zajmuję miłością wzajemną. Dobre owoce będą wtedy, kiedy wyjdę z kościoła na Rynku Podgórskim w Krakowie, spotkam przypadkowych ludzi i wszyscy będą fajni, otwarci, zaradni.

Walczę o to, żeby zmienić ten kraj i ludzi. Żeby inaczej odnosili się do innych, siebie samych i lepiej zarządzali swoim życiem.

Czy możemy zatem pokusić się o radę dla biznesmenów: opierajcie swoją działalność na wartościach chrześcijańskich, a będą dobre owoce?

Pod warunkiem, że będą je dobrze rozumieli. Bo z kolei ci, którzy usiłują pokazywać się jako biznesmeni-katolicy, mają takie podejście: "ponieważ jestem katolikiem, nie mogę oszukiwać i dlatego mam gorszą pozycję na wolnym rynku". Dla mnie to jest kompromitacja całego katolicyzmu.

To jest rozumienie religii jako ciężaru, a nie sposobu życia. To kajdany, a nie odnajdywanie w niej wolności. Trzeba wejść głębiej, żeby to zadziałało. Ja tak robię.

Podsumowując: mieć czy być?

To jest fałszywe rozróżnienie. Bycie jest zawsze związane z posiadaniem. Nie da się tego rozdzielić.

Ewangelia nie odpowiada na pytanie "czy posiadać?", ale "jak posiadać?". A to jest duża różnica. Musimy jeść, ubierać się, mamy swoje ciało. To klasyczna, ale fałszywa alternatywa i dlatego nie daje długotrwale dobrych rozwiązań. Należy uczyć ludzi jak posiadać, a nie czy posiadać.

Jeden procent, który zmienia  świat

Takie i inne historie dzieją się dzięki wsparciu dobroczyńców, którzy co roku przekazują dla SZLACHETNEJ PACZKI swój 1%. Dzięki niemu wolontariusze docierają do rodzin w potrzebie, którym PACZKA pomaga walczyć z bezsilnością. Darczyńcy w gronie rodziny i przyjaciół robią coś ważnego.

W XIV edycji SZLACHETNA PACZKA dotarła z pomocą i inspiracją do zmiany do 19 580 potrzebujących rodzin. Twój 1% może zmienić świat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jacek WIOSNA Stryczek: Uczę ludzi jak posiadać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.