Jezydzcy bracia na granicy spędzili 24 dni. Stracili wszystko. O Polakach nie powiedzą złego słowa
Naseer i jego brat są Jezydami. Od 2014 roku mieszkali w Iraku w obozie dla przesiedleńców. W końcu zdecydowali się nielegalnie przedostać się do Polski przez Białoruś. Ich celem były Niemcy. Opłacili przemytników, sprzedając wszystko, co mieli. Na polsko-białoruskiej granicy spędzili 24 dni.
Historię Naseera i jego brata opublikowała na swoim Facebookowym profilu Orla Straż – polska fundacja od 2015 roku pomagająca ofiarom terroryzmu na Bliskich Wschodzie. Relacja pochodzi z końca lutego. Wtedy właśnie ekipa z Orlej Straży przebywała w Iraku. Odwiedzając rodzinę, której pomagają, dowiedzieli się, że w tym samym obozie mieszka człowiek, który próbował przedostać się do Polski przez Białoruś. Nesser zgodził się, by opowiedzieć o tym, co go spotkało na granicy, na której spędził razem z bratem 24 dni.
Sprzedali wszystko, co mieli, by dotrzeć do Niemiec
„Mężczyźni są Jezydami. Od ludobójstwa w 2014 roku mieszkają w obozie dla przesiedleńców. Założyli tam niewielki warsztat spawalniczy, dzięki czemu przez kilka lat udało im się uzbierać część pieniędzy, aby opłacić przemytników. Przed wyjazdem sprzedali wszystko, co mieli, a resztę pożyczyli od znajomych. To miała być podróż w jedną stronę. Naseer mówił wprost, że ich celem było dostanie się do Niemiec. Nie widzieli dla siebie przyszłości w Iraku, ponieważ mimo posiadanego fachu oraz własnego warsztatu, czuli się obywatelami drugiej kategorii. Uważają, że własny rząd o nich nie dba. Pomoc humanitarna i rozwojowa praktycznie już do nich nie dociera.” – czytamy w facebookowym wpisie opublikowanym przez fundację.
Bracia pojechali autokarem do Turcji. Stamtąd samolotem mieli polecieli na Białoruś. Jak opowiadał Polakom z Orlej Straży Naseer, potem było kilka możliwości przedostania się pod granicę, głównie przy pomocy podstawionych samochodów i autokarów, ale wiele osób poszło pieszo.
„W trakcie podróży bracia zostali przechwyceni z rąk przemytników przez białoruskie służby. Gdy byli już na miejscu, Białorusini zebrali ich w grupę i wielokrotnie kazali im przekraczać granicę. Przerzucali ich od Litwy, aż po Ukrainę, za każdym razem używając przemocy. Musieli wykonywać polecenia białoruskich służb, aby dostać jedzenie i picie. Naseer został przez nich pobity, poszczuty psami, a na głowie ma wyraźną bliznę po uderzeniu kolbą karabinu.” – czytamy w opublikowanej historii.
"Nikt, kogo znamy, nie powie przeciwko Polakom złego słowa"
Naseer wraz z bratem na polską stronę przedostali się siedmiokrotnie i za każdym razem byli cofani przez Straż Graniczną lub policję. Ponieważ nie znali żadnego obcego języka, nawet podstaw angielskiego, nie mogli opowiedzieć funkcjonariuszom, co ich spotkało. Dlatego też, choć byli w kilku językach pytani o cel podroży, nie odpowiadali na pytania.
Jednak, jak podkreśla Naseer, zawsze otrzymywali od Polaków pomoc w postaci jedzenia, picia, odzieży, i leków.
„Naseer mówi, że absolutnie nie ma żalu do polskich służb. Wiedział, że łamie prawo. Dodał nawet, że do końca życia będzie pamiętał żołnierza, który dał mu swoją zapasową bieliznę, bo był przemoczony. Finalnie po ponad trzech tygodniach pobytu na granicy mężczyźni postanowili wrócić do Iraku. Skorzystali z lotów oferowanych przez Irak, jednak do Mińska musieli dostać się z pomocą przemytników, płacąc im sporą sumę.” – podkreśla Orla Straż. – „Mężczyźni byli przez Polaków traktowani z szacunkiem. Nikt nie używał wobec nich przemocy. W trakcie rozmów padło zdanie: Ani my, ani nikt inny, kogo znamy, a był na granicy, nie powie przeciwko Polakom złego słowa.”
Jednym z wniosków, który bracia wyciągnęli ze swojej próby przedostania się do Niemiec jest to, że namawianie do nielegalnego wyjazdu do Niemiec może wyrządzić wielką szkodę ludziom, którzy zdecydują się na taką wyprawę.
Białorusini wykorzystali szlak przemytu do własnych celów
„Część osób, które mieszkają w obozach dla przesiedleńców, mówi, że ich znajomi, którzy są obecnie w Niemczech i innych krajach, robią wielką szkodę pozostałym, nawołując ich do nielegalnego wyjazdu. Po miesiącach takich rozmów wielu decyduje się na podjęcie desperackiego kroku, ryzykując swoim zdrowiem i życiem. Z opisu Naseera wynika, że szlak przemytu ludzi wiodący przez Białoruś był czynny od dawna. Zapewne Białorusini musieli obserwować cały proceder od jakiegoś czasu, aby finalnie użyć go do własnych celów.” – podsumowuje fundacja.
Jak zakończyła się historia Naseera i jego brata? Po powrocie bracia ponownie otworzyli swój zakład spawalniczy. Starają się zebrać pieniądze na większy agregat, taki jaki mieli przed wyprawą, na której stracili około 10 tysięcy dolarów.
Prawda jest ważniejsza od krótkotrwałych korzyści
„Zdecydowaliśmy się opowiedzieć tę historię, aby pokazać inny obraz tego, o czym media mówiły przez wiele miesięcy. Uważamy, że dziś jedną z podstaw obrony Ukrainy w wojnie z Rosją jest jedność i solidarność całego narodu, a także zaufanie do służb i instytucji. Nie chcielibyśmy, aby ta historia była kolejnym punktem zapalnym w wojnie polsko-polskiej. Uważamy jednak, że musimy przekazać te relacje, bo nie można ich przemilczeć.
Jeszcze mała uwaga na koniec. Rozmawiający z nami Jezydzi nie otrzymali od nas żadnej pomocy ani wynagrodzenia. Zarówno przed jak i po rozmowie. Na samym początku poprosiliśmy ich, aby nie ukrywali negatywnych faktów, jeśli coś złego spotkało ich z polskiej strony. Mamy pewne obawy związane z publikacją tego materiału, ale uważamy, że prawda jest ważniejsza od krótkotrwałych korzyści, a nałożenie na siebie autocenzury, byłoby niegodne wobec tych młodych ludzi, którzy w dobrych intencjach zawierzyli nam swoje historie. Nadal będziemy konsekwentnie pomagać tym, którzy nie uciekli, ale zdecydowali się pozostać w Iraku i czekają na pomoc. Chcemy też podkreślić, że mamy ogromny szacunek do wszystkich mundurowych, którzy pomagali ludziom na granicy. O nich nikt nie wspomina, choć należą im się podziękowania za ludzką postawę.” – kończy swój wpis fundacja.
Źródło: Orla Straż / Facebook.com
Skomentuj artykuł