Latarnie morskie były już znane w starożytności, zaś najwspanialszą z nich, która znajdowała się w Efezie, zaliczono do Siedmiu Cudów Świata. Zaczęły one powstawać w Nowym Jorku na początku XVIII wieku i to nie tylko na wybrzeżu morskim. Nikt już o nich nie pamięta i przetrwały tylko późniejsze budowle.
Przyjazne światła zapewniały także bezpieczeństwo parowcom i rzecznym barkom w czasach, gdy Hudson i East River stanowiły ważne drogi wodne. Postęp techniczny w komunikacji i przewozach ograniczył ich liczbę w metropolii do minimum, a poza tym używa się tu dodatkowo tańszych znaków świetlnych, jak pływające boje.
Klasyczna wieżyczka
U podnóża mostu Waszyngtona przycupnęła czerwona latarnia, wyglądając jak miniaturowa zabawka na tle gigantycznej konstrukcji. Pochodzi ona z mierzei Sandy Hook, która posiadała niegdyś dwie latarnie. Po wybudowaniu obronnej twierdzy i garnizonu, okazało się, że mniejsza z nich czyli Little Red Lighthouse stoi na linii ognia ciężkich dział. Wymontowano ją wtedy z podstawy, dając na długoletnie przechowywanie.
W 1918 r., gdy o mało co nie doszło na Hudsonie do zderzenia we mgle, przypomniano sobie o istnieniu czerwonej wieżyczki. Załadowano ją na barkę i osadzono w nowym cokole na wybrzuszonym przesmyku pod nazwą Jeffrey Hook, który posiadał bujną historię. Jeśli wierzyć legendzie, pod koniec XVII wieku miał tu swoje gniazdo osławiony korsarz Billy Kidd. Na zlecenie brytyjskiej Korony ścigał on piratów, którzy stanowili wielkie zagrożenie na morzu dla statków handlowych. Zatapiając brygantyny, konfiskował jednocześnie zrabowany ładunek.
Postawiwszy wieżyczkę, wzniesiono obok skromne domostwo, w którym zamieszkał samotny latarnik. Uległo ono rozbiórce, gdy latarnia wygasła w 1947 r. Ruch na rzece był już znacznie mniejszy, a poza tym wystarczyła rzęsista iluminacja mostu, który ukończono przed drugą wojną światową.
Washington Bridge, położony na wysokości ponad sześciuset stóp nad lustrem wody, od początku przytłaczał nadbrzeżne maleństwo swoim ogromem. Uzmysłowiła to nowojorczykom nieduża książeczka pt. "Little Red Lighthouse and the Great Grey Bridge", napisana przez Charlottę Fahn. Autentyczna historia obu budowli przemówiła do dziecięcej wyobraźni, stając się ulubioną lekturą szkolną.
Nic dziwnego, iż projekt jej usunięcia wzbudził ogromne protesty nie tylko dzieci, ale i dorosłych. National Coast Guard ogłosiła wtedy zbiórkę na przekształcenie latarni w zabytek, co się udało, gdyż datki napłynęły szeroką strugą. Jak to bywa w zwyczaju, władze miejskie dołożyły pieniądze do brakującej kwoty.
Można ją zwiedzać w środku podczas wrześniowego festiwalu, który organizuje Washington Heights Historic Society. Dojazd metrem A do przystanku przy 181 Ulicy. Kierujemy się do wyjścia na tyłach pociągu, zaś drogę wskaże nam pierwszy lepszy przechodzień.
Na skraju Coney Island
Letni kurort, jakim była niegdyś Sea Gate, upamiętniają wiktoriańskie domostwa z ogródkami. W XIX wieku gościli tu znani pisarze jak Washington Irving, Herman Melville, Mark Twain czy twórca wielkiego słownika Daniel Webster. Położenie na zachodnim krańcu pozwoliło obecnym mieszkańcom na zamknięcie malowniczego osiedla przed intruzami. Po uzyskaniu pozwolenia planujemy tu jesienny spacer.
Pierwszą latarnię pobudowano tutaj w 1889 r. Wyposażono ją w lampy naftowe i pryzmatyczne soczewki Fresnela; ostatni krzyk techniki w tej dziedzinie. Migającym światłem opiekował się wdowiec, Thomas Higgenbotham.
W 1915 r. straszliwy sztorm, ze spiętrzonymi falami, uszkodził poważnie wieżę. Po jej wyburzeniu, mocną, lekką i podpiwniczoną konstrukcję przezornie odsunięto od wody. Posiadając 85 stóp, przypomina ona wyglądem okrąglak, umieszczony w środku triangulacyjnej wieży ze stali. Smukłą, białą sylwetkę, z charakterystyczną czarną obwódką, wieńczy kopulasta wieżyczka ze szkła. Na sam szczyt wiedzie kręta spirala schodów, złożona z 87 stopni. Pokonywali ją kolejno dwaj latarnicy, posiadający rodziny.
Pobudowano dla nich piętrowe domostwo z gankiem. Dla wygody łączyło ją z latarnią podziemne przejście. Do nowojorskich kronik przeszedł Frank Schubert, który pracował w tym zawodzie przez 43 lata, począwszy od 1939 r., z przerwą na działania wojenne. Wziął on udział w walkach na Pacyfiku, poślubiając wyczekującą nań narzeczoną po zakończeniu służby dla kraju. Dochowali się oboje trójki dzieci, które wieku dorosłym zamieszkały na Brooklynie.
Po zautomatyzowaniu świateł, ostatni latarnik w Ameryce przeszedł na zasłużoną emeryturę, pozostając nadal na miejscu po owdowieniu. Zmarł w wieku 88 lat, a pisały o nim wszystkie nowojorskie gazety. Jak większość ludzi tego zawodu, był on interesującym człowiekiem. Samotność na wysokościach i mnóstwo przeczytanych książek wzbogaciły go intelektualnie. Wypada zaznaczyć, iż mocny snop światła, rzucany przez Nortons Point Lighthouse, widać z odległości czternastu mil. Dodajmy, iż automatycznymi latarniami opiekuje się zespół konserwatorów.
Latarnie na Staten Island
Odcięta od Nowego Jorku wyspa, która stała się piątą dzielnicą metropolii dopiero pod koniec 1898 r., wymagała wielu przyjaznych świateł. Jedynym środkiem komunikacyjnym był wtedy prom, przybijający do wybrzeża Manhattanu. Nie stracił on wcale na popularności po oddaniu do użytku Verrazano Bridge, co nastąpiło w 1965 r. Z siedmiu latarni pozostały tutaj tylko cztery, z których jedna pełni dekoracyjną rolę.
Fort Wadsworth powstał w przededniu rewolucji jako jeden z wielu przyczółków obronnych. Został zdobyty przez Anglików, gdy flota wojenna pod wodzą Lorda Williama Howe'a przybiła do wybrzeży wyspy 2 lipca 1776 r. Opuszczono go po siedmiu latach w trakcie ewakuacji Nowego Jorku. Złożony uprzednio z dwóch niedużych placówek, przybrał imię na cześć bohaterskiego generała brygady Jamesa Wadswortha, który wyróżnił się walecznością w wojnie domowej. Pod koniec XIX stulecia rozrósł się on w potężną twierdzę.
Przez pół wieku, począwszy od 1924 r., stacjonowała tutaj 52 Brygada. Po zdemilitaryzowaniu część budynków i baterii przekształcono w muzeum, które można zwiedzać wraz z lokalnym przewodnikiem. Visitor Center organizuje także okresowe wystawy i posiada duże audytorium. Można tu obejrzeć interesujący film, poświęcony historii fortecy.
Fort Wadsworth Lighthouse
W 1903 r. na nadbrzeżnym urwisku stanął Fort Wadsworth Lighthouse, który jest miniaturką, sięgającą zaledwie 15 stóp. Wygląda ona jak cylinder z czerwonej cegły, pozostawiony na dachu lewego skrzydła domu dla latarnika. Przylega do niego pod kątem prostym przedłużony budynek. Strategicznie położona latarnia posiadała bardzo silne światło. Wygasło ono po otwarciu mostu Verrazano. W 2005 r. nabyło ją za bezcen miejscowe towarzystwo historyczne. Znowu świeci, gdyż po gruntownym remoncie, wyposażono ją w panele słoneczne od strony cieśniny.
Do najstarszych na wyspie należy New Dorp Light, oddany do użytku w 1856 r. Jej twórca, Richard Carlow wybudował uprzednio dwie latarnie w New Jersey. Otynkowane domostwo z cegły, posiadało przyzbą i przybudówkę po lewej stronie. Na spadzistym dachu z dwoma kominami stała kwadratowa wieżyczka ze światłem. Całość wyglądała jak przeniesiona żywcem z Nowej Anglii. Obsługiwał ją przez wiele lat imigrant z Francji J.B. Fountain.
Kończąc służbę po przeszło stu latach, opuszczona budowla padła ofiarą wandali. W 1974 r. nabył ruinę niejaki John Vokral, wykładając 32 tys. dolarów. Przywrócił ją do dawnej świetności przekształcając w prywatną rezydencję. Można na nią rzucić okiem w miejscowości New Dorp. Stoi na skraju Altamont Avenue.
Old Orchard Shoal Lighthouse
Kamienistą płyciznę, położoną w odległości trzech mil od wschodniego wybrzeżu Staten Island, otaczały zdradliwe wody. W 1893 r. wzniesiono tu Old Orchard Shoal Lighthouse. Jej koszt wyniósł 60 tys. dolarów. Okrągła wieżyczka, o wysokości 51 stóp, była pobudowana z kutego żelaza. Rzucała ona czerwony snop światła w kierunku New Jersey, zaś biały w stronę zatoki. Posiadała buczek, ostrzegający statki przed mgłą.
Funkcję latarnika objął Andrew Carew, który służył uprzednio jako asystent w Sandy Hook. Panował tu gwar i ruch ze względu na wojsko, stacjonujące w pobliżu. W 1902 r. przeżył on ostre załamanie nerwowe, którego powodem było osamotnienie. Zabrano go na kurację do specjalistycznego szpitala. Po wyleczeniu wrócił do cywila. Jego następca, Adolph Norostrom spędził tutaj ponad dwadzieścia lat. Trzeci z rzędu keeper, Andrew Zulus dotrwał aż do momentu zautomatyzowania latarni, co nastąpiło w 1955 r. Zapisał się on chwalebnie w pamięci nowojorczyków, ratując z narażeniem życia czterech rozbitków podczas szkwału.
Jak doniósł ostatnio "New York Post", Straż Przybrzeżna zamierza wystawić ją na aukcję, z ceną wywoławczą w wysokości 235 tys. dolarów. Po sfinalizowaniu transakcji można założyć, iż będzie ona nadal funkcjonować.
Trudno sobie wyobrazić, aby tak przydatne światła zostały wygaszone. Oglądamy ją z wybrzeża nowego parku Great Kills, który powstał na miejscu dawnego wysypiska śmieci. Ładnie zagospodarowany teren zalicza się obecnie do systemu Gateway National Recreation Area.
Ostatnia z latarni, West Bank Lighthouse stoi na niedużej kamienistej wysepce, położonej w dolnej części New York Bay. Przewężenie tworzy w tym miejscu cieśninę zwaną Ambrose Channel. Typowy okrąglak powstał w 1903 r. Licząc początkowo 55 stóp, został on umieszczony na czarnym postumencie. Po kilku latach wynajęto znanego architekta. Richarda County, który podwyższył i powiększył wieżę, dodając domek dla latarnika.
Wyróżnia ją wśród innych szeroki czerwony pas, umieszczony mniej więcej w połowie wysokości. Latarnię wyposażono w bardzo mocne soczewki, oświetlające przybrzeżne wody. Uległa ona automatyzacji dopiero w 1988 r.
Wiosną 2001 r. West Bank wszedł do Narodowego Rejestru Historycznych Miejsc i został sprzedany na pniu 27 sierpnia. Stowarzyszenie Ochrony Zabytków zapłaciło zań 245 tys. dolarów. Nadal działa jako latarnia. Można ją podziwiać z wybrzeża bardzo popularnej South Beach.
Skomentuj artykuł