Listy J.R.R. Tolkiena. Przygoda z mądrością twórcy świata hobbitów
Przyłapywałam się na tym, że gdy brakowało mi inspiracji, entuzjazmu w trakcie trudnego dnia albo pragnęłam przenieść się w wyobraźni w baśniowe miejsce, słowa wypływające spod pióra Tolkiena przynosiły mi spełnienie tych potrzeb i jeszcze więcej... czego nie umiałam nazwać. Sięgałam po coraz dłuższe fragmenty jego książek, a nawet... listów.
Przeczytałam w życiu bardzo dużo książek… Bywały momenty, gdy kończyłam jedną, a rozpoczynałam drugą. Były też chwile, gdy po odłożeniu książki potrzebowałam więcej czasu na tzw. powrót do rzeczywistości. Nie zdarzało mi się zbyt często sięgać po fantastykę. Słyszałam jednak o jej przedstawicielu, Johnie Ronaldzie Reuelu Tolkienie. Z czystym sumieniem muszę jednak przyznać, że dopiero po upływie lat poznałam lepiej wybitną postać brytyjskiego pisarza oraz profesora filologii klasycznej i literatury staroangielskiej na Uniwersytecie Oksfordzkim.
"Kto szuka, ten najczęściej coś znajduje"
W pewnym momencie przełamałam się i wybrałam do kina na film "Hobbit" zrealizowany na podstawie Tolkienowej powieści. Nigdy nie spodziewałabym się po sobie, że po wyjściu z seansu kupię egzemplarz tej książki! Jednak mimo naprawdę dużego wpływu lektury, moja przygoda z twórczością Tolkiena zakończyła się na długie lata.
Dopiero po upływie czasu nieśmiało wracałam do pochodzących z niej cytatów, które wyszukiwałam w Internecie… Przyłapywałam się na tym, że gdy brakowało mi inspiracji, entuzjazmu w trakcie trudnego dnia albo pragnęłam przenieść się w wyobraźni w baśniowe miejsce, słowa wypływające spod pióra Tolkiena przynosiły mi spełnienie tych potrzeb i jeszcze więcej… czego nie umiałam nazwać. Sięgałam po coraz dłuższe fragmenty jego książek, a nawet… listów.
Wydało mi się dziwne, że na półce mojej biblioteczki nie stała dotąd żadna książka Tolkiena, mimo że szczerze podziwiałam jego sposób myślenia, formułowania wypowiedzi, fenomen jego twórczości, głębokie myśli pobudzające do refleksji. Odnajdowałam się także w jego sarkastycznym poczuciu humoru…
"Nigdy nie wiadomo, dokąd cię nogi poniosą"
Gdy 27 grudnia 2021 roku podczas pobytu w Polsce weszłam do jednej z księgarni, nie wiedziałam, że za chwilę pewien brakujący element znajdzie swoje miejsce. Mąż dostrzegł samotnie leżący pojedynczy egzemplarz "Listów" Tolkiena. Pomyślałam, że to nie może być przypadek! Namówił mnie, aby go kupić! W tamtym czasie fani pisarza narzekali na brak dodruku i wygórowane ceny rzadko dostępnych egzemplarzy "Listów". W jednej chwili oczy zaświeciły mi się jak dziecku, a gdy później szliśmy uliczkami zaśnieżonego i mroźnego Poznania, ściskałam kupioną książkę, jeszcze nie wierząc, że naprawdę już zawsze będę mogła sięgnąć do zawartych w niej myśli. Miałam przejmujące wrażenie, że to początek niesamowitej przygody…
Na Instagramie od dawna obserwowałam Magdalenę znaną pod nickiem @magda.notonlyreads, moim zdaniem największą fankę Tolkiena! Często toczyłyśmy niekończące się rozmowy o twórczości pisarza, a Magdalena była dla mnie źródłem wiedzy i ciekawostek. Obie doceniałyśmy duchowy fundament autora "Władcy Pierścieni" - jego silną wiarę.
Byłam (i nadal pozostaję) pod wrażeniem wieloletniej fascynacji Magdaleny Pisarzem Stulecia. Poczułam się zatem szczęściarą, gdy zaproponowała wspólne czytanie "Listów". Potem na myśl przyszło nam stworzenie cyklu "Czwartki z listami Tolkiena". Obie czułyśmy pragnienie dzielenia się z szerszym gronem dobrem, jakim są słowa pisarza. Wraz z upływem czasu odkryłyśmy, że dwie Magdaleny i czwartki to żaden przypadek.
"Liczy się to, kim jesteśmy i co robimy"
Co wyjątkowego zawierają listy? Co o nich pisze sam Tolkien?
- List może rozbawić: "Pomyślałem sobie, że rozbawią Cię fragmenty listu, który dostałem wczoraj: «Szanowny Panie Tolkien, właśnie jedenasty raz przeczytałem Pańską książkę 'Hobbit' i chciałbym Panu powiedzieć, co o niej myślę. Uważam, że to najcudowniejsza książka, jaką kiedykolwiek czytałem. Tego nie da się opisać… Rety, dziwię się, że nie jest bardziej popularna… Jeśli napisał Pan jakieś inne książki, to czy mógłby Pan przysłać mi ich tytuły? John Barrow, dwunastolatek»".
- Może być sposobem na przeżywanie emocji: "Czytam Twoje listy uważnie i oczywiście zupełnie słusznie otwierasz przed nami swoje dość zaniepokojone serce, nie myśl jednak, że jakikolwiek szczegół dotyczący Twego życia zewnętrznego, przyjaciół, znajomych czy choćby najmniej ważnych wydarzeń nie jest wart opisu czy zainteresowania”.
- Może zaspokajać potrzeby rozmowy i tęsknoty: "Od mojego ostatniego listu upłynęły dopiero dwa dni, ale bardzo chcę z Tobą porozmawiać".
- Może przynieść miłe uczucia: "Przyjemnie było dostać list od Ciebie".
- Może być sposobem na okazanie miłości: "Jesteś krwią z mojej krwi i nosisz moje nazwisko. To jest coś - być ojcem dobrego młodego żołnierza. Czy teraz rozumiesz, dlaczego tak mi na Tobie zależy i dlaczego wszystko, co robisz, dotyczy mnie tak blisko. […] Módl się za mnie. Bardzo tego potrzebuję. Kocham Cię".
- Za jego pomocą podejmujemy próbę przybliżenia naszej rzeczywistości: "Listy nie muszą traktować wyłącznie o wydarzeniach zewnętrznych (choć wszelkie szczegóły są mile widziane). To, co myślisz, jest równie ważne: Boże Narodzenie, brzęczenie pszczół i cała reszta".
"Listy" Tolkiena to dla mnie jedna z najbardziej inspirujących lektur minionego roku. Przynosiły mi tak wiele emocji, refleksji, inspiracji, wytchnienia… Wiele słów mnie poruszało i sprawiało, że chciałam zgłębiać, brnąć dalej, opowiadać o tym mężowi. Otwierały się nowe drogi, odpowiedzi na pewne pytania, a ja myślałam sobie: "I znowu znalazłam to w listach!".
"W pośpiechu nie docenia się cudów"
Tolkien określał siebie jako "subtwórcę", uznając, że wszystko - łącznie z talentem i natchnieniami - pochodzi od Boga. Dzięki "Listom" dowiedziałam się, że praktykował nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Pojawia się w nich wiele wzmianek o szacunku i pełnym miłości oddaniu Matce Bożej, a także informacja o przełożeniu przez Tolkiena katolickich modlitw, w tym "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryjo", "Pod Twoją obronę", a nawet części Litanii loretańskiej (czego nie ukończył) na jeden ze stworzonych przez siebie języków - elficki quenya.
Oto przykład przetłumaczonej przez niego modlitwy "Zdrowaś Maryjo":
Aiya María quanta Eruanno, i Héru aselyë!
Aistana elyë imíca nísi ar aistana i yávë mónalyo Yésus.
Airë María Eruo ontaril á hyamë rámen úcarindor
sí ar lúmessë ya firuvalme.
Násië.
Kto wziął choć na chwilę do ręki "Listy", ten wie, że pisarz był głęboko wierzącym katolikiem. Studiując je, nie sposób nie zachwycić się mnogością i bogactwem duchowych wskazówek, które kierował m.in. do swojego ukochanego syna, Christophera: "Jeśli jeszcze tego nie czynisz, wyrabiaj w sobie zwyczaj modlitwy dziękczynienia. Sam często tak się modlę (po łacinie). Gloria Patri [Chwała Ojcu], Gloria in Excelsis [Chwała na wysokości Bogu], Laudate Dominum; Laudate Pueri Dominum (tę modlitwę lubię szczególnie), któryś z niedzielnych psalmów, Magnificat. Litania loretańska z modlitwą Sub tuum praesidium [Pod Twoją obronę]. Kiedy nauczysz się ich na pamięć, nie będzie Ci nigdy brakowało słów radości. Dobrą i godną podziwu jest znajomość kanonu mszalnego, możesz go sobie odmawiać w sercu, jeśli okoliczności nie pozwalają Ci uczestniczyć w Mszy" (list 54).
Tolkien bardzo otwarcie pisał o wierze. Jeszcze ważniejsze jest to, że on rzeczywiście nią żył i dawał świadectwo. Przekonałam się o tym, gdy trafiłam na cytat z jednego z listów do syna: "Z mroku mojego życia, tak bardzo zawiłego, stawiam przed Tobą jedną wielką rzecz, którą trzeba kochać na ziemi: Najświętszy Sakrament […]. Tam znajdziesz romantyzm, chwałę, honor, wierność, prawdziwą ścieżkę wszystkich swoich miłości na świecie i coś więcej: Śmierć, dzięki boskiemu paradoksowi tę, która kończy życie i żąda oddania wszystkiego, a jednak dzięki smakowi (lub przedsmakowi) której można utrzymać to, czego poszukujesz w ziemskich związkach (miłość, wierność, radość) lub nadać im ten charakter rzeczywistości, wiecznej trwałości, której każdy człowiek pragnie w głębi duszy" (list 43).
W innym z listów znajduje się kolejny przenikający i budzący refleksję fragment wskazujący na przekonania pisarza: "Trzeba fantastycznej woli niewiary, żeby przyjmować, że Jezus nigdy naprawdę się nie wydarzył, a jeszcze więcej, aby założyć, że nigdy nie wypowiedział słów, które o Nim napisano - słów, których nikt w świecie w tamtym czasie nie był w stanie «wymyślić», np. «Zanim Abraham stał się, JA JESTEM» (J 8), «Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca» (J 9), czy słów przepowiadających Najświętszy Sakrament z J 5: «Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, ma życie wieczne». Musimy zatem albo uwierzyć w Niego i we wszystko, co powiedział, i przyjąć wszelkie konsekwencje, albo odrzucić Go i także przyjąć konsekwencje. Mnie osobiście trudno uwierzyć, by ktokolwiek, kto chociaż raz przyjął Komunię przynajmniej z dobrą intencją, mógł potem Go odrzucać bez wielkiego poczucia winy. (Ale tylko On zna każdą niepowtarzalną duszę i sytuację, w której jest). Jedynym lekarstwem na słabnącą wiarę jest komunia. Chociaż Najświętszy Sakrament zawsze jest sobą, doskonałym, całkowitym i nieskażonym, nie działa on w żadnym z nas raz na zawsze. Podobnie jak akt wiary, musi być ciągle powtarzany i wzrastać wraz z ćwiczeniem. Najlepsze efekty przynosi częstość. Siedem razy w tygodniu pokrzepia bardziej niż siedem razy w odstępach (list 250)".
"Rzadko ziarno obumiera całkowicie"
Przykłady podobnych Tolkienowych cytatów, będących nie tylko inspiracją, ale i wskazówką w codzienności, mogłabym mnożyć, poczynając od słów o przyjaźni i wspólnocie, przez doświadczenie małżeństwa i ojcostwa, procesu twórczego nad kolejnymi dziełami, znaczenia kapłanów w życiu pisarza, po zwykłą (a jednak nadzwyczajną) codzienność. Odnajduję wiele radości w podróżowaniu śladami Tolkiena. W minionym roku udało nam się wraz z mężem odwiedzić jedyne miejsce w Holandii, w którym zagościł pisarz, a także dotrzeć nad Sommę we Francji, gdzie służył podczas I wojny światowej.
Pozostaje mi zachęcić, by po prostu rozpocząć swoją przygodę z "Listami", a także zajrzeć do naszego, Magdalenowego, cyklu #czwartkizListamiTolkiena.
"Muszę już kończyć i ogromnie przeprosić za moją gadatliwość: mam jednak nadzieję, że jest to «miejscami» interesujące" (list 257).
Magdalena Marchlewska - nauczycielka z trzynastoletnim stażem. Mieszka w Holandii. W 2017 roku otrzymała łaskę głębokiego nawrócenia. Na blogu "Dziewczynko, mówię ci, wstań" współtworzy cykle #czwartkizListamiTolkiena i #DobreSłowoKarmelu. Kocha pisać, czytać i podróżować. Żona Pawła.
Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".
Skomentuj artykuł