Nie poszedł na studia, w szkole mówili, że nic nie osiągnie. Dziś prowadzi dwie firmy i się śmieje

W szkolnych murach słyszał, że nic z niego nie będzie. Nie był prymusem, nie prowadził zeszytów na szóstkę, miał własne pomysły, które nie mieściły się w ramach systemu. Dziś nie ma tytułu magistra, ale ma coś więcej – dwie dobrze prosperujące firmy i poczucie, że wybrał właściwą drogę.

Miłosz nigdy nie czuł się dopasowany do szkolnych reguł. Jego kreatywność, pomysłowość i chęć działania na własnych zasadach spotykały się z niezrozumieniem. Mimo że miał dobre pomysły i był bystry, jego metody nie pasowały do schematów nauczania. Słyszał, że powinien trzymać się klucza, robić „tak jak wszyscy” – ale on chciał inaczej. Zamiast nagród dostawał uwagi, a jego potencjał pozostawał niewidoczny dla nauczycieli.

Po maturze zdecydował, że nie pójdzie na studia. Wbrew naciskom otoczenia, nie chciał „odbębnić” pięciu lat nauki na kierunku, który nic by mu nie dał. Uważał, że studiowanie tylko po to, by mieć dyplom, to strata czasu. Widział, jak wielu jego rówieśników kończyło uczelnie bez pasji, bez perspektyw i bez realnych umiejętności.

Dziś nie żałuje. Zamiast studiować, postawił na działanie. Rozkręcił dwa biznesy – jeden w branży e-commerce, drugi oparty na jego pasji. Obie firmy dobrze prosperują. Planuje otwarcie trzeciej, choć obecnie stawia rodzinę na pierwszym miejscu i nie chce rzucać się w kolejny projekt bez namysłu.

Miłosz podkreśla, że jedyną osobą, która przez cały czas w niego wierzyła, była jego mama. To jej wsparcie pomogło mu nie zwątpić w siebie, gdy szkoła próbowała go zaszufladkować. Dziś z dumą pokazuje, że da się odnieść sukces bez wpisywania się w tradycyjny system.

Jego historia to przypomnienie, że nie każdy musi iść tą samą drogą. Że warto słuchać siebie, rozwijać swoje talenty – nawet jeśli nie mieszczą się one w szkolnych rubrykach. I że kreatywność, odwaga i samodzielność mogą zaprowadzić dalej niż czerwony pasek i perfekcyjnie prowadzony zeszyt.