Polskie miasta podbija nowa gra. Na czym polega jej fenomen?
Pięć osób zostaje zamkniętych w obcym mieszkaniu. Drzwi mogą otworzyć tylko wtedy, kiedy zaczną z sobą współpracować. Mają na to godzinę. Brzmi jak scenariusz kina akcji? Nie. To coś znacznie ciekawszego.
Znajomi wiedzą, że lubię wszelkie intelektualne wyzwania. Z różnych stron słyszałem więc, że w kolejnych miastach powstają miejsca oferujące specyficzną rozrywkę: grupa 2-5 osób podejmuje wyzwanie wyjścia z pokoju, w którym zostaje zamknięta na 45-60 minut. Zaadaptowane w odpowiedni sposób mieszkanie w domu czy bloku pełne jest podpowiedzi, zagadek i znaków, pomagających znaleźć sposób wydostania się z pomieszczenia. Zadanie konstruuje się tak, by niektóre grupy osiągnęły cel, a inne nie (te ratuje pracownik miejsca, otwierając miejsce, kiedy czas upłynął), modyfikując jego poziom trudności i stopień złożoności.
Odwiedziłem takie miejsca w Gdyni i Białymstoku. Raz udało się z pokoju wyjść, raz nie. Zabawa jest przednia dla osób, które lubią wyzwania. Nie o swoich odczuciach jednak chcę pisać, ale o wartym zauważenia zjawisku: pomysł, o jakim niewielu słyszało zaledwie rok temu, szybko podbija kolejne miasta Polski (a nie tyczy to tylko naszego kraju). Okazuje się, że wiele osób - mając wolny wieczór i 20-25 zł do wydania (czyli mniej więcej tyle, co bilet na film w multipleksie) - wybiera tego typu rozrywkę, wymagającą wysilenia szarych komórek. Mogliby popijać trzecie piwo w knajpie albo oglądać operę mydlaną…
Co w fenomenie tak szybko rosnącej popularności tego typu gier mnie ucieszyło:
- Mimo tego, że w wielu sprawach jako społeczeństwo (i cała cywilizacja zachodnia) idziemy na kolejne myślowe skróty, przejawiamy także tendencje przeciwne (bo przecież "ucieczki z pokoju" to tylko przykład): znacząca część z nas robi wiele, żeby pobudzać szare komórki do myślenia. Dziś możliwości mamy więcej niż w przeszłości, szczególnie dzięki sieci, ale przecież mój dziadek nauczył mnie jak ruszają się figury szachowe, a tata do dziś rozwiązuje kolejne krzyżówki czy rebusy.
- Nie przeceniając tego typu rozrywek, istotne jest tak naprawdę, czy rzucamy sobie intelektualne wyzwania, bo to daje nadzieję na krytyczne spojrzenie na świat w poważniejszych sprawach. Społeczeństwem leniwym w myśleniu łatwo manipulować. Ten, kto zadaje pytania, jest niewygodny, ale bardzo potrzebny. Chrześcijanin nie może nie zadawać pytań stanowiących wyzwanie dla tych, którzy żyją "duchem tego świata".
- Tak duża popularność gier z cyklu "uciec z pokoju", jest nie tylko w opozycji do ogólnej tendencji do rozleniwienia, ale także do indywidualizmu. Tu działa grupa, która nie rywalizuje, ale razem szuka rozwiązania. Zamiast siedzieć przed komputerem, kilka osób decyduje się podjąć wyzwanie, które wymaga pracy wspólnej. Żeby wyjść z pokoju trzeba znaleźć tak dużo wskazówek, że grupa musi współpracować, a każdy ma wkład w ostateczny sukces. Dziś, kiedy dla niektórych szczytem życia społecznego jest napisanie komentarza pod artykułem, chęć do współdziałania i czerpanie z niego przyjemności to dobry znak normalności.
- Skojarzenie już osobiste to myśl o duchowym wymiarze gry, odkrytym w refleksji po zabawie. Choć kocham moje życie i świat, w jakim jestem, czuję także pułapkę grzechu, który dotknął każdego z nas. Dotknął mnie. To nasz pokój, z którego szukamy wyjścia. Rzecz w tym, że w życiu i naszej ucieczce od niewoli grzechu klucz znajduje się blisko, a zarazem wydaje się być niedostępny. Nasz prawdziwy dom to niebo i to przeczuwamy. Chrześcijan ma przypominać innym i sobie o istnieniu "innego świata", i o tym, że Klucz do wyjścia z pułapki grzechu jest jeden: Jezus.
Redakcja DEON.pl poleca:
ŻYCIE NA PEŁNEJ PETARDZIE
ks. Jan Kaczkowski
Piotr Żyłka
Ceniony za swój autentyzm, odwagę i szczerość. Podziwiany zarówno przez katolików, jak i niewierzących. Sam o sobie mówi, że jest onkocelebrytą, czyli człowiekiem znanym głównie z tego, że ma raka. Zanim się o tym dowiedział, wybudował hospicjum w Pucku.
W inspirującej rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan zdradza źródła swojej niesamowitej energii i nieskończonych pokładów optymizmu.
Skomentuj artykuł