Niedoskonałość jest piękna [WYWIAD]
Nasze tworzenie i służenie Bogu w ogóle nie wynika z naszej siły ani z tego, jak się w danym czasie czujemy. Wszystko jest Jego łaską. Jesteśmy ludźmi i tworzymy muzykę, która jest niedoskonała jak my, ta niedoskonałość jest dla mnie piękna - mówi Kasia Kiklewicz.
JERZY CHODOREK: Kasiu, czym jest dla Ciebie muzyka?
KASIA KIKLEWICZ: Muzyka została stworzona przez Boga. Dlatego uważam, że jej podstawową rolą jest to, aby oddawać Mu chwałę. Możemy znaleźć fragmenty w Piśmie Świętym mówiące o tym, że chwała w niebie jest oddawana Stwórcy za pomocą muzyki i śpiewu. Myślę, że w podobnym celu została ona dana nam. Do tego wykorzystuję ją w moim życiu i twórczości, chociaż to nie muzyka jest moją największą pasją.
Co jest w takim razie Twoją największą pasją?
Pan Bóg. Muzyka ma dla mnie największą wartość wtedy, gdy mogę jej używać do realizowania wyższych pasji. Na przykład gdy służy mi w uwielbieniu Boga, w modlitwie. To sprawia mi ogromną przyjemność - zarówno, gdy robię to w swoim pokoju, jak i na scenie wśród tłumu ludzi. Uważam, że muzyka jest również bardzo dobrym środkiem, aby docierać do osób, które nie poznały Boga.
Możesz to wytłumaczyć - w jaki sposób można uwielbiać Boga muzyką?
Uwielbiać można zarówno poprzez śpiew, jak i granie na instrumentach lub nucenie melodii. Jeżeli towarzyszy temu wewnętrzna postawa uniżenia przed Stwórcą oraz skupienie na Jego osobie, jest to uwielbienie. Nieważne, czy praktykujemy to indywidualnie, w czasie osobistej modlitwy, czy w gronie innych ludzi - w kościele, poza kościołem, na koncercie.
Co z innymi gatunkami muzyki? Mam na myśli takie, które nie odnoszą się bezpośrednio do tematyki związanej z Bogiem, transcendencją, modlitwą. Muzyka może mieć przecież różne funkcje.
Myślę, że wszystko, co stworzył Bóg, istnieje ku Jego chwale. Przecież jedzenie nie jest czynnością bezpośrednio z Bogiem związaną, a wierzę, że oddajemy Mu chwałę za każdym razem, kiedy z wdzięcznością spożywamy posiłek. Boże dary sprawiają nam przyjemność - a Bóg w tej przyjemności jest uwielbiony. Tak samo jest z muzyką - kiedy czerpiemy radość z dźwięków, można to nazwać uwielbieniem - odkrywaniem w sztuce Bożego stworzenia.
Myślisz, że taki pogląd mógłby również dotyczyć innych dziedzin sztuki?
Z pewnością. Człowiek dostaje talenty, aby mógł je rozwijać. Kiedy tworzymy, realizujemy zamysł Boga względem nas. W tym objawia się podobieństwo człowieka do Stwórcy - w umiejętności kreowania, wytwarzania, komponowania.
Od czego w takim razie należy rozpoczynać akt twórczy?
Bóg tworzy z niczego - nam potrzebne są inspiracje. Każde dzieło sztuki stworzone jest na fundamencie inspiracji. Człowiek potrzebuje bodźców, pomysłów. Jeśli chodzi o muzykę, najczęściej bodźcem jest miłość - relacja pomiędzy kobietą a mężczyzną. To uczucie również jest zaszczepione w sercu człowieka przez Boga.
Jednak samo pojęcie "miłości" nie jest dzisiaj jednoznaczne. Piosenka w radiu będzie mówiła o innej miłości niż ta, o której mówi chrześcijańska teologia lub grecka filozofia.
Jeżeli chodzi o wielość znaczeń - każda dobra rzecz stworzona przez Boga może być przekształcona przez grzech, który jest w ludziach. Miłość również może być zniekształcona i instrumentalnie wykorzystywana do niewłaściwych celów. Niestety sztuka może przedstawiać nam pewne wartości w błędny sposób, zmieniając ich pierwotne znaczenie.
Zatrzymajmy się przy tych znaczeniach. Oprócz komponowania muzyki zajmujesz się również pisaniem teksów. W jaki sposób wykorzystujesz słowo w swoich utworach?
Słowo jest dla mnie zawsze początkiem piosenki. Bardzo rzadko zaczynam od warstwy instrumentalnej. Inspiracją zazwyczaj jest jakaś myśl lub przesłanie, o którym ma mówić utwór. Na mojej płycie "Poza Tobą" piosenki bezpośrednio nawiązują do konkretnych fragmentów Biblii. Wybrane wersety z Pisma Świętego poruszały mnie do tego, aby napisać piosenkę zawierającą konkretne myśli, które pojawiały się w tamtym momencie.
Zanim przejdziemy do Twojej twórczości, chciałbym zapytać, kiedy postanowiłaś obrać muzyczny kierunek w swoim życiu?
W zasadzie nie zdecydowałam o tym ja, tylko moi rodzice, którzy od dzieciństwa kształcili mnie muzycznie. Od małego chodziłam na lekcje pianina, a potem do szkoły muzycznej. Oczywiście później miałam wybór, czy nadal chcę to robić. Jednak kiedy byłam już w liceum i miałam do podjęcia decyzję, co dalej, nawet sobie nie wyobrażałam, że mogłabym wybrać inną drogę. Wiesz, szkoła muzyczna wymaga dużo poświęcenia i czasu. Od rana do czternastej miałam normalną szkołę, a od czternastej do dwudziestej - szkołę muzyczną. A przecież jeszcze trzeba odrobić lekcje i poćwiczyć! Po latach takiego życia ciężko jest rzucić to w kąt i zająć się czymś zupełnie innym.
Ukończyłaś szkołę muzyczną, a później rozpoczęłaś studia muzyczne w Warszawie.
Też, ale nie tylko.
Gdzie jeszcze?
Obecnie kończę studia muzyczne w Warszawie w zakresie dyrygentury chóralnej. Jednocześnie studiuję w Katowicach wokalistykę jazzową. Po drodze zdarzyło mi się też ukończyć licencjat z teologii.
Łączysz to wszystko ze sobą w swojej twórczości - jazz z teologią?
Jak najbardziej. Łączę ze sobą teologię i muzykę.
Teologia jazzu.
Dokładnie (śmiech).
Oprócz swojej solowej twórczości przewodniczysz chórowi gospel. Kiedy postanowiłaś poprowadzić zespół?
Muzyka gospel jest bardzo ważnym elementem mojego życia. Pierwszy raz zetknęłam się z nią, gdy miałam 12 lat - na warsztatach gospel w Olsztynie. To było wyjątkowe spotkanie, które wywarło wpływ na moje dalsze życie.
Co wywarło wtedy na Ciebie największy wpływ?
Na warsztaty zapisała mnie moja mama. Nie wiedziałam zupełnie, czego się spodziewać. Jednak bardzo trafiły do mnie te utwory, które śpiewaliśmy - poruszały mnie do łez. Po raz pierwszy zobaczyłam, że do Boga można zwracać się w tak piękny i osobisty sposób, a muzyka może być pełna prawdziwych emocji i duchowości. Pierwszy zespół gospel założyłam na początku liceum - składał się głównie z moich znajomych. Działaliśmy przez trzy lata. Następnie dołączyłam do olsztyńskiego chóru gospel Wniebogłosy. Na początku jako chórzystka, potem także uczyłam piosenek i śpiewałam partie solowe. Ze względu na gospel wybrałam też studia z dyrygentury chóralnej. Gospel to pół mojego życia. Dzięki tej muzyce poznałam Boga. Mój przełom - jeśli chodzi o wiarę - nastąpił na warsztatach gospel w Krakowie w 2008 roku. Miałam wtedy naprawdę ciężki czas.
Modliłam się - "Boże, jeżeli jesteś, przyjdź do mnie i pomóż mi!". Pan Bóg odpowiedział na to wołanie i od tamtego momentu moje życie bardzo intensywnie zaczęło się zmieniać. Wszystko zaczęło się układać, chociaż nie było to łatwe.
W jaki sposób objawiło się Twoje nawrócenie?
Przed nawróceniem byłam zupełnie inną osobą, niż jestem teraz. Czasem ludzie mi mówią, że patrząc na mnie, widzą tylko ogromny uśmiech. Kiedyś miałam skłonności depresyjne, problemy emocjonalne, stany lękowe. Nie potrafiłam sobie zupełnie z tym radzić. Gdy wróciłam do domu po warsztatach gospel w Krakowie, zaczęłam się modlić i czytać Pismo Święte. Największym cudem i świadectwem Bożego działania było dla mnie to, że zaczęła pojawiać się we mnie radość i poczucie szczęścia, które było mi zupełnie obce. To może wydawać się mało spektakularne, ale dla mnie to był prawdziwy cud. Od tamtego czasu lęki i chroniczny smutek już nigdy nie wróciły. W tamtym okresie zaczęłam też odczuwać dyskomfort i wstyd z powodu niektórych rzeczy, które wtedy robiłam. Wierzę, że był to cichy głos Ducha Świętego, który zaczynał wyprowadzać mnie z bagna moich grzechów. Musiałam zerwać kilka relacji, które były niewłaściwe. Zaczęłam odnawiać mój kontakt z rodzicami. Moje życie bardzo się zmieniło na przestrzeni kilku miesięcy.
Czy to oznacza, że od momentu nawrócenia nie miałaś trudnych momentów w życiu?
Wiadomo, że życie z Panem Bogiem nie jest bezproblemowe.
A cierpienie i ból są integralną częścią naszej rzeczywistości.
Tak, zgadza się - życie składa się nie tylko z momentów szczęścia, ale także z cierpienia i bólu. Różnica polega na tym, że kiedy jesteśmy z Bogiem, to ból i trud zaczynają nam służyć.
W jaki sposób?
Bóg używa każdego trudu, problemów, cierpienia, abyśmy mogli lepiej poznać Jego i samych siebie. To trudne sytuacje kształtują nasz charakter i wiarę.
Nie miałaś kryzysów od tamtego momentu?
Nigdy nie doświadczałam już takich stanów jak wcześniej. Dodam jeszcze, że moje lęki były na tyle silne, że potrzebowałam pomocy lekarskiej. Było naprawdę kiepsko. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Wiadomo - czasem pojawia się smutek, melancholia, jak u każdego z nas. Ale nie są to stany zupełnej beznadziei, jakie miewałam wcześniej.
Rozmawialiśmy o gospel, ważnym dla Ciebie gatunku muzycznym. Czerpiesz również inspiracje z soulu i jazzu. Czym są dla Ciebie te gatunki muzyki?
Bardzo lubię żywe instrumenty. Lubię patrzeć, jak muzycy na bieżąco tworzą brzmienie. Muzyki elektronicznej mogę posłuchać, ale mam ciary, gdy słyszę żywy fortepian i niewyczyszczony wokal. Dlatego lubię jazz i soul. Bardzo inspiruje mnie też muzyka ludowa. To gatunki, które są bardzo autentyczne. Jest w nich dużo improwizacji, człowieczeństwa. Ta lekka doza niedoskonałości chyba najbardziej mnie pociąga. Jesteśmy ludźmi i tworzymy muzykę, która jest niedoskonała jak my - ta niedoskonałość jest dla mnie piękna.
Jazz jest bardziej ludzki niż muzyka elektroniczna?
Zdecydowanie. Dlatego postanowiłam, że moja płyta będzie projektem akustycznym. Chciałam, aby zagrali na niej muzycy, którzy stworzą dynamikę utworu bez potrzeby jakiejś wielkiej postprodukcji.
Przejdźmy do Twojego projektu - albumu "Poza Tobą", który został wydany w marcu bieżącego roku. Co możesz o nim powiedzieć?
Piosenki, które się na nim znalazły, powstawały przez kilka lat. Zapisywałam, nagrywałam, rejestrowałam, aż w końcu przyszedł moment, że zaczęłam wykonywać te utwory w różnych miejscach. Spotkałam się z ciepłym odbiorem i pytaniami, gdzie można posłuchać mojej muzyki. Nie miałam wtedy żadnych nagrań. Zaczęły mnie zachęcać różne osoby, aby nagrać ten materiał. Ostatecznie postanowiłam to zrobić. Nie wiedziałam, skąd wezmę pieniądze i z kim to nagram. Kierowałam się intuicją i tym, że jeżeli płyta ma powstać, to się po prostu wydarzy. Zrobiłam plan promocji projektu i zdobycia pieniędzy. Wystartowałam z projektem crowdfundingowym na portalu Wspieram.to i udało się zdobyć znaczną część pieniędzy na stworzenie płyty.
Kontrabas, fortepian, gitara i perkusja - to skład Twojego zespołu.
Dokładnie, ale skład instrumentalny na płycie jest dużo większy.
Chórki?
Też. Ale pojawia się także wibrafon, flety, kwartet smyczkowy, trąbka, perkusjonalia.
Powiedziałabyś więcej o utworach, które znajdziemy na płycie "Poza Tobą"?
Myślę, że treść utworów najtrafniej opisuje tytuł płyty. Nazwa albumu wywodzi się z wersetu zawartego w Psalmie 16, z modlitwy Dawida: "nie ma dla mnie dobra poza Tobą". Cała płyta oscyluje wokół tego tematu. Mówi o tym, że Bóg jest centrum naszego szczęścia i tego, co jest dla nas dobre. Kiedy trwamy w Jego obecności i chodzimy Jego drogami, odnajdujemy cel i sens naszego życia. Kiedy oddalamy się od Niego, sami na tym tracimy. Przecież to nie jest tak, że robimy przyjemność Bogu, kiedy jesteśmy z Nim. Raczej odwrotnie - kiedy odłączamy się od Niego, pozbawiamy samych siebie źródła dobra i szczęścia.
Operujesz technicznie słowem - w swojej twórczości wykorzystujesz również poezję.
To prawda. Moje dzieciństwo przebiegało na słuchaniu muzyki Grzegorza Turnaua i pisaniu wierszy. Poezja była mi zawsze bliska. Sama lubię słuchać muzyki, w której są ciekawe teksty - w których pojawiają się środki poetyckie, a nie jedynie chrześcijańskie hasła i slogany.
Czy któryś z utworów z płyty "Poza Tobą" jest w jakiś sposób dla Ciebie szczególny?
Takim szczególnym utworem jest "Wystarczy mi Twej łaski". Utwór ten powstał, kiedy (mówiąc chrześcijańskim slangiem) "nie miałam dobrego czasu". To był jeden z dwóch momentów w moim życiu z Bogiem, kiedy nie rozumiałam tego, co się dzieje, i ciężko mi było ufać. Wyjechałam wtedy do Szczytna ze znajomymi. Miałam tam swoją ulubioną ławeczkę, na której codziennie rano siadałam i próbowałam się modlić. Dużo goryczy było wtedy we mnie, więc nie wychodziło mi to za dobrze. Jednak niesamowite było to, że codziennie, gdy siadałam w tamtym miejscu, pisałam nowy utwór. Już nigdy mi się to w moim życiu nie powtórzyło. Wtedy też powstał utwór "Wystarczy mi Twej łaski". Bardzo ważny jest dla mnie kontekst napisania tej piosenki. Chodzi mi o to, że nasze tworzenie i służenie Bogu w ogóle nie wynika z naszej siły ani z tego, jak się w danym czasie czujemy. Wszystko jest Jego łaską. Jego inspiracje przychodziły do mnie w momencie, w którym myślałam, że jestem bardzo daleko od Niego. A to właśnie wtedy powstały najlepsze piosenki, które znalazły się później na płycie. Chciałabym, aby tekst: "wystarczy mi Twej łaski, nic więcej mi nie trzeba" był mottem mojego życia. Jeżeli mam Jego łaskę, to mam wszystko. Nie muszę być silna, doskonała, mieć zawsze racji, nie popełniać błędów - wystarczy mi to, że On jest przy mnie i dodaje sił w każdej sytuacji.
W tym samym utworze śpiewasz: "kto słaby jest na ziemi, doświadcza mocy nieba". W kontekście dzisiejszych czasów taki utwór wydaje się odważnym manifestem wiary. Trudno jest się przyznawać do własnych słabości.
Tak, ale jest to przecież sedno chrześcijaństwa. Na tym polega Ewangelia - Jezus umarł za grzeszników. Nie umarł za ludzi doskonałych, silnych, ale za słabych i upadających. Dopiero, gdy zdamy sobie sprawę z własnej słabości - kiedy się przed Nim uniżymy i staniemy przed sobą w prawdzie - wtedy przychodzi Jego siła.
Rozumiem, że w trudnych momentach można wołać o pomoc. Łatwo jednak zapomnieć o tym, gdy odnosimy kolejne sukcesy i czujemy się dobrze.
Myślę, że w takiej sytuacji powinniśmy po prostu Panu Bogu dziękować. To są Jego dobre dary, które postanowił nam wręczyć. W moim życiu mam wszystko, o czym mogłabym tylko marzyć. Za to jestem bardzo wdzięczna. Bywa jednak tak, że możemy zapomnieć o tym, kto nam to wszystko dał. Dlatego przychodzi moment załamania, próby, w którym Bóg pokazuje nam, że nadal jesteśmy słabi i we wszystkim Go potrzebujemy.
Myślisz, że wykorzystując muzykę, można przekraczać międzyludzkie bariery - w przestrzeni chrześcijańskiej lub bardziej uniwersalnej?
Z praktyki prowadzenia chóru widzę, że muzyka gospel bardzo przełamuje bariery. Ta muzyka jest bardzo radosna, żywiołowa, angażująca publiczność w trakcie koncertów. Widzę to również na warsztatach - zarówno wśród uczestników, jak i we mnie. Muzyka pozwala się przełamać, otworzyć na duchowe doświadczenia i słowa zawarte w śpiewanych utworach. Myślę, że muzyka jest dobrym środkiem, aby mówić ludziom o Bogu - tym, którzy nigdy nie przyszliby do kościoła ani nie chcieliby na ten temat rozmawiać.
W takim razie muzyka może być modlitwą.
Jak najbardziej. Uważam, że jest to jej pierwsze przeznaczenie.
Kim zatem jest dla Ciebie Bóg?
Przede wszystkim Panem całego świata i Panem mojego życia. Wierzę, że jestem w Jego rękach. Ale przez Jezusa Chrystusa Bóg stał się też moim Ojcem - to jest niesamowite, że Ten, który stworzył wszystko, chce, abym nazywała Go swoim Tatusiem - Abba. To jest piękne i wspaniałe, że mogę mieć osobistą bliskość z tak niezwykłą istotą, jaką jest Bóg.
***
Wywiad został przeprowadzony na Festiwalu ReFresh 2017.
***
Katarzyna Kiklewicz to młoda wokalistka, autorka muzyki i tekstów oraz dyrygentka. W jej twórczości słychać inspiracje muzyką gospel, jazzem i folkiem. Jeszcze wyraźniej rozbrzmiewa miłość do słowa i otwartego, a jednocześnie niebanalnego przekazu. Połączenie błyskotliwych tekstów i autorskiej muzyki zaowocowało powstaniem płyty "Poza Tobą", wydanej w marcu 2017. Oprócz pisania i wykonywania własnych kompozycji Kasia od lat związana jest z muzyką gospel jako dyrygentka i solistka. Obecnie prowadzi chór gospel UnderGrace w Warszawie.
Skomentuj artykuł