Nordkapp - reszta była improwizacją

Nordkapp - reszta była improwizacją
Wsiedli w wysłużoną corsę, zapakowali namiot, grilla i ruszyli na północ (fot. CATMER / flickr.com)
Logo źródła: Dziennik Polski Marcin Banasik / slo

Mieliśmy tylko jeden cel: Nordkapp! - wspomina Michał z Krakowa. - Reszta była improwizacją - dodaje Krysia. Na podbój Skandynawii wyruszyli trzynastoletnim oplem - z namiotem i grillem w środku.

Co im sprawiało największą przyjemność? - Wolność i niezależność - twierdzą zgodnie. - Nikt nam nie mówił, co - i kiedy - mamy robić - dodaje krakowianin.

Dlaczego wybrali Skandynawię? - Oglądaliśmy na Discovery program o Nordkapp - mówi Krysia. Po wyłączeniu telewizora Michał zaproponował grilla. - Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będziemy go rozpalać na jednym z najdalej na północ wysuniętych zakątków Europy - dodaje.

Przygoda Michała i Krysi rozpoczęła się na początku lipca. Wsiedli w wysłużoną corsę, zapakowali namiot, grilla i ruszyli na północ.

DEON.PL POLECA

Na początek wybrali Szwecję. - Zaskoczyła nas czystość i porządek, a także doskonałe przygotowanie atrakcji turystycznych do zwiedzania. Wszędzie były jasne i czytelne oznaczenia. Do tego świetnie wyposażone parkingi, na których można było nie tylko zjeść i odpocząć, ale także wziąć ciepły prysznic. Dla kogoś, kto sypia w namiocie, to wielkie udogodnienie - wspomina z rozrzewnieniem Krysia.

Jadąc samochodem musieli bardzo uważać, bo co chwilę przy drodze pojawiały się znaki ostrzegawcze z wizerunkami zwierząt. - W Skandynawii można natknąć się na stada reniferów, łosi albo owiec. Zwierzęta chodzą środkiem drogi, jak gdyby cała należała do nich - twierdzi Krysia. Na szczęście dla zwierząt po skandynawskich drogach nie jeździ zbyt wiele samochodów. - Jeżeli już spotkaliśmy jakieś samochody to były to często stare, amerykańskie wozy. Skandynawowie lubują się w takich autach - zauważa Michał.

Choć wysłużona corsa nie przypominała amerykańskich krążowników, to na krętych drogach północnej Europy radziła sobie bardzo dobrze. - Kiedy dowiozła nas na Nordkapp była północ - wspomina Krysia. Na przylądku było mnóstwo turystów...

By znaleźć nieco spokoju wybrali się na ryby. Trafili na stromy klif. Michał zarzucił z niego przynętę. Ta jednak zaplątała się w wodorosty. - Musiałem zejść, by ją rozplątać. Wtedy poślizgnąłem się i wpadłem do lodowatej wody - opowiada. Na szczęście nic mu się nie stało. - Był to jednak bardzo kosztowny wypadek. Zamoczyłem portfel, telefon i aparat cyfrowy - mówi z żalem.

Przebrał się w koszulkę - przygotowaną specjalnie na wyprawę - z zaznaczonym na niej przylądkiem i napisem Nordkapp Norway 2010. Po późnej kolacji, składającej się z własnoręcznie złowionego dorsza, stanęli na przylądku.

- Było jasno, choć to noc była przecież. Widok był cudowny - wciąż zachwyca się Krysia. - O tej porze roku noce w północnej Skandynawii są białe, a dzień trwa dwadzieścia cztery godziny - tłumaczy. Gdyby nie zegarki nie wiedzieliby, jaka jest pora dnia. Na oczy musieli zakładać specjalne opaski, by zasnąć.

Wybrali się też na Preikestolen. By wspiąć się na norweską "ambonę" - bo i tak 604-metrowy klif bywa zwany - musieli wędrować dwie godziny. - Warto było - przyznaje Krysia. - Kiedy byłam na skraju klifu, zdając sobie sprawę, że pode mną jest sześćset metrów pionowej przepaści, poczułam się jak na krańcu świata. Siadłam, wysunęłam nogi nad urwisko i... poczułam, że jestem wolna - zwierza się.

Podczas najzimniejszego dnia postanowili poszukać noclegu w domu. Znaleźli rybacką chatkę, w której była łazienka - a w niej prysznic i ciepła woda - kuchnia i bezprzewodowy internet. Później wybrali się na zakupy. - Kupiliśmy skórę z renifera, którą Krysia nazwała Ryśkiem - wspomina ze śmiechem Michał. - Ryszard okazał się najprzyjemniejszym posłaniem na jakim spałam - twierdzi Krystyna.

Jednak nie zawsze było tak miło. - Towarzystwo komarów było tak uciążliwe, że gdyby nie moskitiery trudno byłoby wyjść wieczorem przed chatkę - wspominają. Zwykły krem przeciw komarom nie wystarczał. Trzeba było popsikać się preparatem zawierającym DEET - substancję, która przez kilka godzin nie dopuszcza do skóry ani jednego komara.

W Norwegii - oprócz budek z pamiątkami dla turystów - nie ma zbyt wielu sklepików. Zakupy robi się więc w supermarketach. Można tam dostać m.in. szynkę z renifera (ponoć najzdrowsze mięso na świecie; smakuje jak dziczyzna), albo suszonego dorsza. - Kiedy pierwszy raz go próbowałam czułam, jak gdybym gryzła eternit. Pokrojony na mniejsze kawałki okazał się całkiem smaczny - przyznaje.

Podróżnikom najbardziej smakowały jednak własnoręcznie złowione ryby lub zbierane na brzegu morza małże. - Gotowanie małży w polowych warunkach było kulinarnym wyzwaniem - przyznaje Michał. - Ten egzamin zdaliśmy na medal. Małże były wyśmienite - chwali się Krysia.

Większość czasu spędzili w samochodzie. Zatrzymywali się jednak wszędzie tam, gdzie było coś ciekawego do obejrzenia. - Jeden z tarasów wykonano w kształcie zgiętego ramienia. Kończył się szybą. Całość sprawiała wrażenie, że stoi się nad przepaścią - opisuje Krysia.

- Ludzie są tu specyficzni. Bardzo mili i uprzejmi, ale z dużym dystansem do obcych. Nie są rozgadani, choć każdy z nich mówi przynajmniej w dwóch językach - podkreśla.

Jedną z najmilszych niespodzianek było zwiedzanie Muzeum Wojennego w Narwiku. - Informacje o muzeum mieliśmy przyjemność czytać w języku polskim. W środku znajduje się też tablica pamiątkowa ku czci poległych marynarzy z ORP "Grom" - mówi Michał.

Co najbardziej podobało mu się w Skandynawii? - Ludzie, którzy tu żyją mają świadomość, że jeśli coś jest wspólne, to należy do każdego. U nas niestety, jest odwrotnie. Wspólne, to znaczy niczyje - dodaje ze smutkiem.

Podróżnikom nie podobała się natomiast ingerencja państwa w życie prywatne obywateli. - W Skandynawii np. alkohol jest do kupienia tylko w wyznaczonych sklepach. Nabywa się go za pomocą kart płatniczych. Jeżeli na paragonach zbyt często widnieje zakup alkoholu, to państwo wysyła do takiej osoby zaproszenie na spotkanie anonimowych alkoholików - twierdzi Michał.

- Skandynawia jest interesująca. Ciekawie jest ją poznawać i zwiedzać. Na stałe nie chciałbym tu jednak zostać - przyznaje Michał. - Przyzwyczajenie do porządku można byłoby jednak przenieść do naszego kraju - zauważa Krysia.

Źródło: Z Nordkapp na "ambonę", www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nordkapp - reszta była improwizacją
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.