Ziemia Święta. Piąta Ewangelia

fot. Sylvain Brison / Unsplash

Pielgrzymkę do Ziemi Świętej często określa się mianem „piątej Ewangelii”. Lubię mówić pielgrzymom, którzy po raz pierwszy stawiają swoją stopę na tej błogosławionej i skrwawionej ziemi, że odtąd już żadne święta nie będą takie same. Bo oto wszystkie czytania Ewangelii przybiorą realny kształt, staną się konkretnymi miejscami pod palącym słońcem, w gwarze jerozolimskiej ulicy czy wśród zielonych wzgórz Galilei. Bowiem On tu był.

Ziemia Święta to nie jest wyłącznie określenie religijne czy historyczne. To część Bliskiego Wschodu, która istnieje realnie, geograficznie, na mapie. Ale istnieje także w świadomości wyznawców trzech wielkich religii monoteistycznych, jako wyjątkowe miejsce, gdzie Bóg wielokrotnie przemówił do człowieka. Żydzi uważają się za „naród wybrany” wprowadzony przez proroków do „ziemi obiecanej przez Boga” i wciąż oczekują nadejścia Mesjasza. Chrześcijanie, pielgrzymując śladami Zbawiciela oraz Jego uczniów, odnajdują tu miejsca opisane zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Muzułmanie wreszcie wielbiący pamięć swojego ostatniego proroka – Mahometa, przyjmują tradycję Pięcioksięgu i wybrane elementy Nowego Testamentu z prorokiem Issą (Jezusem) na czele.

Drogi tych wszystkich wierzących w Boga zbiegają się w Jerozolimie – najbardziej niezwykłym miejscu na świecie. Mieście świętym.

Tu był Jezus

Gdy spojrzymy na Jerozolimę z Góry Oliwnej, przed naszymi oczami odsłoni się niezwykła panorama orientalnego miasta z jego minaretami, wieżami kościołów i kopułami synagog. Niszczona wielokrotnie odradzała się jak feniks z popiołów. Siła wiary podnosiła ją z upadku raz za razem. Wkrótce przestała być stolicą Judy, a stała się świętym miejscem trzech religii.

Tu, przed naszymi oczami, na Górze Moria Abraham miał złożyć ofiarę ze swego pierworodnego Izaaka. Dzisiaj w tej części Wzgórza Świątynnego wznosi się Meczet Omara, którego złota kopuła widoczna jest z wielu punktów w Jerozolimie, zachwycając swoją architektoniczną doskonałością. Kryje skałę, na której miała odbyć się ofiara Abrahama, ale także ślad pozostawiony na niej przez mitycznego rumaka proroka Mahometa, kiedy porwał go w nocną podróż do nieba. Jakże niepozornie w tym złotym blasku wygląda pobliska szara kopuła Bazyliki Grobu Bożego... Ale to ona właśnie jest upragnionym celem każdej chrześcijańskiej pielgrzymki. W murach tej gigantycznej budowli znajdą bowiem ostatnie cztery stacje drogi krzyżowej – w tym: Golgota, miejsce złożenia ciała po zdjęciu z krzyża – kamień namaszczenia i wreszcie Grób Pański. Sanctus Sanctori.

Gdy zejdziemy z Góry Oliwnej w przeciwnym kierunku, niż opisana panorama, trafimy prędzej czy później do Betanii. To tam mieszkał Łazarz z siostrami Marią i Martą. Tu Pan wezwał Łazarza, aby powstał z martwych. Piękna franciszkańska świątynia wznosi się na ruinach kościoła krzyżowców, a sam grób nieco powyżej znajduje się w rękach muzułmanów, którzy udostępniają go chrześcijanom za opłatą.

Betania to nie jedyne miejsce trudnej koegzystencji z wyznawcami islamu. Także Żydzi, zwłaszcza ci ortodoksyjni, nie są zbyt miłymi sąsiadami. Większość tego społeczeństwa traktuje jednak chrześcijańskich pielgrzymów jako źródło dochodu, a państwo stara się zapewnić turystom bezpieczeństwo.

Boże Narodzenie przez cały rok

Z Betanii nasz pielgrzymi szlak wiedzie do pobliskiego Betlejem. To zaledwie kilkanaście kilometrów od Jerozolimy, ale przygotujmy się na dłuższą podróż, musimy bowiem przekroczyć granicę Autonomii Palestyńskiej. Stanowi ją ośmiometrowy betonowy mur, fatalny obraz polityki izraelskiej wobec Palestyńczyków i przedmiot kontrowersji na arenie międzynarodowej. Ze strony izraelskiej czekają nas niezbyt przyjemne kontrole i żołnierze uzbrojeni po zęby. Po drugiej stronie mieszkańcy Betlejem tworzą kolorowe wolnościowe murale, symbol ich bezsilności.

Mimo że atmosfera na granicy jest dość deprymująca, to nastroje w samym mieście znacznie weselsze, zwłaszcza na widok pielgrzymów. „Witamy w mieście, gdzie Boże Narodzenie trwa cały rok!” – głoszą napisy. Betlejem to miejsce pochodzenia Dawida, gdzie Samuel namaścił go na króla. To w świadomości narodu Izraela miasto wybrane na narodziny Mesjasza. Dzisiaj pielgrzymi zmierzają do Bazyliki Narodzenia, by w jej wnętrzu zejść do Groty Narodzenia. To jedyna z pierwotnych wczesnochrześcijańskich bazylik niezniszczona przez Persów. Z zewnątrz swoją surowością przypomina średniowieczną twierdzę, której fasada zamknięta jest murami trzech klasztorów. Wejście zostało specjalnie obniżone, aby każdy wchodzący musiał się pochylić i oddać hołd miejscu, gdzie przyszło na świat Słowo Wcielone.

Pięcionawowa bazylika należy do ortodoksyjnych Greków, podobnie jak Grota Narodzenia, w której katolicy mają niewielką część ze skalnym żłobem i ołtarzem Pokłonu Trzech Mędrców. Wewnątrz pozostałości pięknych wczesnośredniowiecznych mozaik na ścianach i podłodze odzyskują ostatnio swój blask. Ich oglądanie umila zwykle czas oczekiwania na zejście do groty, aby pokłonić się i dotknąć miejsca, gdzie przyszedł na świat Zbawiciel. Wyznacza je czternastoramienna gwiazda symbolizująca pochodzenie Jezusa od Dawida.

Obok starożytnej bazyliki znajduje się franciszkański kościół św. Katarzyny. Stąd właśnie transmitowana jest na cały świat Pasterka w noc Bożego Narodzenia. Pod kościołem są groty – w jednej z nich, zwanej Grotą św. Józefa, podczas snu anioł polecił mu uciekać ze Świętą Rodziną do Egiptu. W kolejnej św. Hieronim zajmował się tłumaczeniem Pisma Świętego z hebrajskiego i greki na łacinę.

Jordan i gorący oddech pustyni

Jeszcze tylko wizyta na Polu Pasterzy i możemy ruszać dalej – ze Wzgórz Judzkich w kierunku doliny Jordanu. Wiele osób zatrzymuje się po drodze, aby pstryknąć pamiątkową fotkę przy filarze, na którym zaznaczony jest poziom morza. Tu poczujemy już gorący oddech pustyni. Dalsza trasa to nieustanny zjazd do najgłębszej depresji na ziemi – ponad 400 m poniżej poziomu morza. Zajmuje ją niezwykłe Morze Martwe. My jednak nie zatrzymujemy się na słone i błotne kąpiele, ale zmierzamy do Ksar El Jahud. Wąski strumień mętnej wody u naszych stóp to rzeka Jordan. Zazwyczaj pielgrzymi milkną zdziwieni, ponieważ w wyobrażeniach Jordan jawi się jako rzeka wielkości Wisły. Nie, najpotężniejsza rzeka Bliskiego Wschodu, stanowiąca na dużym odcinku granicę izraelsko-jordańską, jest... skromna. Jej wielkość przestaje mieć znaczenie, kiedy kapłan, w obrzędzie odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, skrapia naszą głowę wodą Jordanu. Tak jak Jan Chrzciciel udzielał chrztu Chrystusowi, tam, po przeciwnej – jordańskiej – stronie rzeki, w Betanii nad Jordanem. Tam też, jak mówi tradycja, prorok Eliasz został zabrany na ognistym rydwanie do nieba...

Nieustannie zachwyca mnie siła tradycji, jaką obserwujemy na Bliskim Wschodzie. Tutejsi chrześcijanie, mimo wieków prześladowań, zachowali pamięć o miejscach i wydarzeniach, które my znamy z Ewangelii.

Wśród monotonnego krajobrazu pustyni nasz wzrok przyciąga rozległa plama ciemnej zieleni. To Jerycho – największa oaza na Bliskim Wschodzie, już w starożytności słynąca z palm daktylowych. To najstarsze miasto na świecie, którego mury runęły na dźwięk trąb Jozuego. Nad oazą wznosi się stromy klif Góry Kuszenia. Wierzy się, że po 40-dniowym poście na pustyni diabeł zabrał tam Jezusa, by ofiarować Mu cały świat, jeśli wyrzeknie się Boga. Miejscowi chętnie wskażą nam także sykomorę, z której celnik Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa, a potem zachęcą do kupna daktyli. Warto się nomen omen skusić, bo są naprawdę świetne!

Niezbędnik archeologa

Nieustannie zachwyca mnie siła tradycji, jaką obserwujemy na Bliskim Wschodzie. Tutejsi chrześcijanie, mimo wieków prześladowań, zachowali pamięć o miejscach i wydarzeniach, które my znamy z Ewangelii. Gdy udamy się do Galilei, miejsca dzieciństwa i rozpoczęcia działalności przez Jezusa, sięgnijmy po pamiętnik z pielgrzymki do Ziemi Świętej pewnej Egerii. Pątniczka ta nawiedziła Ziemię Świętą w latach 381–384. Pochodziła najprawdopodobniej z Półwyspu Iberyjskiego. Musiała być osobą zamożną, być może była krewną cesarza Teodozjusza Wielkiego. Pozostawiła opis swojej podróży – Itinerarium. Tekst pamiętnika został odnaleziony w roku 1884 w bibliotece w Arezzo i opublikowany. Opisy Egerii ułatwiły niejednokrotnie identyfikację pierwotnych miejsc kultu, stając się niezbędnikiem archeologa.

To absolutnie niezwykłe patrzeć na miejsca święte oczami pątniczki z IV wieku. Wiele z nich się naturalnie zmieniło. Pierwsze kościoły wielokrotnie legły w gruzach, ale wierni niestrudzenie je odbudowywali. Wiele opisów miejsc, krajobrazu pozostaje nadal aktualne. Tak jest w przypadku miejsc nad pięknym, życiodajnym Jeziorem Galilejskim. Już w IV wieku wzniesiono tu trzy sanktuaria związane z tradycją o błogosławieństwach, o rozmnożeniu chleba i o ukazaniu się Zmartwychwstałego Jezusa apostołom.

Egeria pisze: „Niedaleko (od Kafarnaum) widoczne są kamienne schody, po których Pan stąpał. Tu także znajduje się łąka, pokryta obficie trawą, na której rosną liczne palmy. Obok jest siedem źródeł, z których każde tryska obficie wodą. To na tej łące Pan nasycił lud pięcioma chlebami i dwiema rybami. W samej rzeczy głaz, na którym Pan położył chleb, został przekształcony w ołtarz [...]. Koło murów tego kościoła przechodzi droga, na której Mateusz siedział przy cle. Potem na pobliskiej górze znajduje się grota, ponad którą Pan wygłosił błogosławieństwa”.

W miejscu rozmnożenia chleba i ryb stoi dziś benedyktyńska bazylika, zwana Heptapegon, czyli „siedem źródeł”. Wewnątrz, obok wspomnianej skały, znajduje się słynna mozaika, przedstawiająca kosz z dwiema rybami i czterema chlebami. Piąty chleb pojawia się bowiem na ołtarzu podczas celebracji Mszy Świętej.

Drogą przez ogród udajemy się do wspomnianych przez Egerię schodów. Obok nich wznosi się świątynia Prymatu św. Piotra, kryjąca skałę zwaną Mensa Christi, na pamiątkę tego, że Jezus po zmartwychwstaniu przygotował tu posiłek dla swoich uczniów.

Trzecie sanktuarium z opisu Egerii, poświęcone nauczaniu Jezusa i ośmiu błogosławieństwom, dziś jest jednym z piękniejszych miejsc w Galilei. W kolorowym ogrodzie z widokiem na jezioro stoi ośmioboczna świątynia, co nawiązuje do liczby błogosławieństw.

Tam, gdzie „Słowo stało się Ciałem”

Kafarnaum, niegdyś osada rybacka i punkt celny na drodze Via Maris, wita nas napisem „Kafarnaum miasto Jezusa”. Rzeczywiście nazwa Kafarnaum pojawia się w Ewangeliach najczęściej po Jerozolimie. Jezus bywał tu często, mieszkał w domu Piotra, nauczał w synagodze, uzdrawiał. Już w pierwszych wiekach nad domem Księcia Apostołów wzniesiono kościół. Dziś jest to nowoczesna, przeszklona konstrukcja, przez którą widzimy ruiny domu Piotra i późniejszych kościołów.

Kafarnaum to dobre miejsce, by wyruszyć w rejs po Jeziorze Galilejskim. Poczytać Ewangelię o powołaniu Apostołów, o burzy na jeziorze, cudownym połowie ryb...

Oddalając się na zachód od wód Genezaretu, dotrzemy wreszcie do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Nazaret – miejsce zwiastowania. Tu, w skromnym domu Maryi, częściowo wykutym w skale, „Słowo stało się Ciałem”.

Już pierwsi chrześcijanie zostawiali na jej ścianach napisy sławiące Maryję, Matkę Zbawiciela. W ciągu wieków grota stanowiła centralne miejsce kolejnych świątyń, których pozostałości widzimy w dolnym kościele. W obliczu zagrożenia wycofujący się krzyżowcy zabrali ze sobą zewnętrzną część domu Matki Bożej, który dziś odnajdziemy w Sanktuarium w Loreto we Włoszech. Nazaretańska grota jest częścią wewnętrzną domu. Nieco powyżej bazyliki Zwiastowania stoi kościół Józefa, wzniesiony zgodnie z tradycją w miejscu domu Świętej Rodziny i warsztatu Józefa. Miejsce ukrytego życia Jezusa.

Naszą „Piątą Ewangelię” zamykamy na wysokiej górze wznoszącej się nad żyzną Dolina Ezdrelonu. To Tabor – miejsce Przemienienia. Pierwszy kościół wzniesiono tu już w IV wieku. Pielgrzym z Piacenzy wspomina w 570 roku o trzech bazylikach na pamiątkę trzech przybytków, o których mówi św. Piotr, jeden z trzech świadków Przemienienia, w Ewangelii św. Mateusza. Obecna bazylika, odbudowana dopiero w 1924 roku, ma jedną nawę zakończoną absydą z mozaiką przedstawiającą Przemienienie Pańskie. Kaplice w dwóch wieżach to symboliczne „namioty” dla Mojżesza i Eliasza.

Zamknijmy naszą „Piątą Ewangelię”, czyli drogę śladami Chrystusa, spojrzeniem z „góry wysokiej stojącej osobno” na rozciągającą się szeroko u naszych stóp Ziemię Świętą. Naznaczona krwią, ale też wiarą wielu pokoleń, przechowała pamięć o czynach i słowach Zbawiciela. Poczuć, że On tu był – bezcenne.

Z wykształcenia archeolog, z zamiłowania antropolog kultury, etnograf i historyk. Podróżowanie to mój sposób na życie, zarówno samotne, jak i towarzysząc grupom jako pilot-przewodnik. Pandemia sprawiła, że nie mogąc w pełni realizować swojej pasji opowiadania o świecie, zaczęłam opisywać miejsca, które odwiedziłam, zabytki i ludzi, których spotkałam. Pisanie to doskonały sposób, aby dzieląc się wspomnieniami, nadal „zarażać” pozytywną pasją poznawania świata.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ziemia Święta. Piąta Ewangelia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.