Liban. Kraj, w którym święci są jak członkowie rodziny

Liban. Kraj, w którym święci są jak członkowie rodziny
fot. Depositphotos

Mam nieodparte wrażenie, że Libańczycy traktują swoich świętych jak członków rodziny. Przychodzą do nich poradzić się z każdym problemem. A są to święci na nasze trudne czasy. Pełne niepokoju, rozterek i walki, która wydaje się bezsensowna.

Liban to kraj niezwykły pod wieloma względami. Zaskakująca mozaika różnorodności. Zielona oaza na pustyni Bliskiego Wschodu. Jeśli kiedykolwiek leciałeś samolotem z Europy na wschód, do Iranu, krajów arabskich, czy odwrotnie, z pewnością dostrzegłeś pomiędzy błękitną przestrzenią Morza Śródziemnego a szarością Pustyni Syryjskiej oazę zieleni. To właśnie Liban. Kraina winnic, pomarańczowych sadów, gajów oliwnych, sosnowych i cedrowych lasów pokrywających górskie doliny. Kraj, w którym spotyka się kultura arabska ze śródziemnomorską. Szwajcaria Wschodu.

Kraj pełen antycznych zabytków, cudownych krajobrazów, wspaniałej kuchni i bardzo gościnnych ludzi. Mikroskopijny, bo obejmujący niespełna 10,5 tys. km², czyli nieco więcej niż województwo opolskie, a mniej niż świętokrzyskie. A przecież wielokulturowy, wieloreligijny, niezwykle ekumeniczny wśród muzułmańskich sąsiadów, otwarty, przyjazny, piękny. Biblijny Kanaan.

Liban pełen jest sprzeczności i niespodzianek. Zaskakuje historią spisywaną tu od tysiącleci i monumentalnymi zabytkami będącymi jej świadectwem. Zaskakuje różnorodnością krajobrazów – od surowych gór pokrytych śniegiem po śródziemnomorskie plaże.

Nazwa kraju pochodzi od starego wyrazu semickiego „Lubnan”, które oznacza „biały jak mleko” i odnosi się właśnie do szczytów górskich wznoszących się do wysokości 3083 m n.p.m. (najwyższy szczyt – Kornet el Sauda), przez niemal cały rok pokrytych śniegiem. Za tym idzie klimat, który na pierwszy rzut oka sprzyja bujnej roślinności i pozornie zapewnia mieszkańcom ciepło cały rok. Tymczasem mamy tu palmy na śniegu. Ten, kto chce widzieć tylko śródziemnomorskie oblicze, może zimą zdziwić się i nieźle zmarznąć, podróżując w głąb kraju, np. do Doliny Bekaa.

Liban to imponująca historia, w tym ponad 3 tys. lat zapisane w glinie, kamieniu i na papirusie! To Fenicjanom zawdzięczamy między innymi współczesny alfabet. A także pieniądze, purpurę i mydło.

W starożytności ziemie na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, obejmujące tereny dzisiejszego Libanu, zachodniej Syrii i północnego Izraela, były nazywane Kanaanem lub Fenicją. Kraj ten ma szczególne położenie geograficzne. Stanowi bramę z Europy do Afryki i Azji. Z tego powodu już od zarania dziejów stanowił arenę nieustannych walk, konfliktów i przemarszów wojsk. Przez wieki walczyli o niego liczne narody: Egipcjanie, Hetyci, Asyryjczycy, Babilończycy, Persowie, Rzymianie, Arabowie, Turcy, Anglicy i Francuzi.

Wizyta w Libanie to niezwykła lekcja ekumenizmu. Dzisiaj ten miniaturowy kraj to złożona mozaika osiemnastu wspólnot religijnych i wyznaniowych. Część wyznaje islam, dzieląc się na sunnitów, szyitów oraz druzów, choć tych ostatnich w praktyce niewiele łączy z ortodoksyjnym islamem. Inni należą do Kościołów chrześcijańskich obrządku katolickiego: maronickiego, unickiego i ormiańskokatolickiego oraz obrządku prawosławnego: greckiego i ormiańskiego. W świecie arabskim to właśnie w Libanie żyje najwyższy odsetek chrześcijan, którzy stanowią około 40% ludności.

Z uwagi na wielowyznaniowe społeczeństwo do dziś w życiu politycznym Libanu stosuje się założenia Paktu Narodowego z 1943 roku. Kryterium branym pod uwagę przy podziale mandatów i stanowisk jest przynależność religijna. Prezydentem, wybieranym na 6-letnią kadencję przez Zgromadzenie Narodowe jest zawsze chrześcijanin maronita, premierem muzułmanin sunnita, przewodniczącym parlamentu muzułmanin szyita, a wiceprezydentem oraz wiceprzewodniczącym parlamentu są chrześcijanie prawosławni.

W ostatnich latach liczba polskich pielgrzymów w Libanie z roku na rok rosła. Bo też jest to kraj biblijny, który stanowi część Ziemi Świętej. Wymieniany jest zarówno na kartach Starego, jak i Nowego Testamentu. Jako ciekawostkę podaje się, że słowa: Liban, cedr to nazwy biblijne, które pojawiają się w Starym Testamencie aż 75 razy.

Najbardziej znanym władcą fenickim był Hiram I (970 p.n.e. – 936 p.n.e.), który rozbudował Tyr i utrzymywał przyjazne stosunki z królem Salomonem. To on ofiarował władcy Izraela cenione drewno libańskich cedrów na budowę wspaniałej świątyni w Jerozolimie.

Prorokowi Eliaszowi Bóg nakazał: „Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam [pewnej] wdowie, aby cię żywiła”.

Również w Nowym Testamencie mamy wzmianki o miastach Kanaanu, które odwiedził Jezus. Podczas gdy On nauczał mieszkańców Sydonu, Jego Matka cierpliwie czekała w jaskini powyżej miasta na Jego powrót. Dzisiaj w tym miejscu wznosi się piękne Sanktuarium Matki Bożej Oczekującej w Magdouche.

Niestety Liban to kraj, który ostatnio kojarzy się także z wojną i ludzkim nieszczęściem. Chociażby w ostatnim roku – z katastrofalnym wybuchem w bejruckim porcie, który pochłonął wiele ofiar i zniszczył odbudowaną niedawno po wojnie starą część Bejrutu. Trudno pominąć całkiem niedawne wojny z Izraelem czy wymazać z pamięci krwawe konflikty wewnętrzne, które rujnowały kraj.

Kiedy patrzymy na uśmiechniętych, życzliwych Libańczyków, zastanawiamy się, jak w tym kraju mogło dojść do bezlitosnych wieloletnich wojen w XX wieku. A przecież i XXI nie jest dla tego narodu łaskawszy. Wojen, w których każdy walczył z każdym, zawierał sojusze, łamał je, zdradzał, mordował... I tak od wieków. Ciągłe najazdy, przemarsze wojsk, walka o niepodległość i konflikty wewnętrzne. Historia Libanu obfituje w okresy ciężkich prześladowań, głodu, nędzy i cierpień Libańczyków.

W takim właśnie potwornym czasie, blisko 200 lat temu, urodził się św. Szarbel. Całe jego życie było ekumeniczną modlitwą i zawierzeniem. Dziś nadal pomaga wszystkim, którzy się zwracają po jego wstawiennictwo. W klasztorze w Annaya przy jego grobie modlą się chrześcijanie, muzułmanie i wszyscy inni w potrzebie. A św. Szarbel odpowiada licznymi cudownymi uzdrowieniami. Tak jak i kolejny maronicki mnich – bł. Stefan Nehme w Kifisie czy św. Rafka. Sanktuarium Matki Bożej Królowej Libanu w Harissie jest tłumnie odwiedzane przez Libańczyków różnych wyznań. Przybywają z wiarą, że jest tam miejsce dla każdego.

Mam nieodparte wrażenie, że Libańczycy traktują swoich świętych jak członków rodziny. Przychodzą do nich poradzić się z każdym problemem. A są to święci na nasze trudne czasy. Pełne niepokoju, rozterek, walki, która wydaje się bezsensowna. Gdy świat ginął w zawierusze wojny, ich serca były pełne pokoju i pewności, że kroczą właściwą drogą. I to może pociąga najbardziej. Nie tysiące niezwykłych uzdrowień, operacje w czasie snu, wskrzeszenie dziecka w łonie matki, ale siła mistycznego spokoju płynąca z bezwarunkowej wiary w Bożą opatrzność.

Życzę wszystkim, aby mogli tego doświadczyć sami. W roku 2020 miałam odwiedzić Liban trzykrotnie i bardzo się z tego cieszyłam. Udało mi się być raz i teraz pielęgnuję to wspomnienie, ponieważ będzie musiało mi wystarczyć na długo.

Bardzo chciałabym znowu klęczeć przy grobie św. Szarbela, wraz z innymi pielgrzymami, którzy niekoniecznie są chrześcijanami, a przecież modlą się równie żarliwie, nie przeszkadzając innym. Wjeżdżać krętymi drogami, aby odwiedzić miejsce jego urodzenia w górskiej wiosce Beka Kafra. Podziwiać surowość górskiego krajobrazu i doświadczyć mistycyzmu „Świętej Doliny” – Wadi Qadisha. Odwiedzić sanktuarium Matki Bożej Królowej Libanu w Harisie i podziwiać panoramę wybrzeża Morza Śródziemnego spod Jej gigantycznej figury. Zadumać się nad oddaniem i cierpliwością Maryi w sanktuarium w Magdouche nad Sydonem. Poczuć gościnność i otwartość gospodarzy tej ziemi, którzy trwają na niej niezmiennie od tysięcy lat.

Będąc w Libanie, nie można nie podziwiać potęgi biblijnych cedrów w Bcharre, nie przystanąć w zdumieniu nad nieprawdopodobnym ogromem ruin starożytnego Baalbek i nie zachwycić się pięknem stworzenia w Jaskiniach Jeita.

Warto wpisać Liban na swoją „listę marzeń” w bliżej nieodgadnionej przyszłości. To ziemia rozmodlonych świętych, pełna cierpienia, ale i niespożytej nadziei na lepsze jutro.

Z wykształcenia archeolog, z zamiłowania antropolog kultury, etnograf i historyk. Podróżowanie to mój sposób na życie, zarówno samotne, jak i towarzysząc grupom jako pilot-przewodnik. Pandemia sprawiła, że nie mogąc w pełni realizować swojej pasji opowiadania o świecie, zaczęłam opisywać miejsca, które odwiedziłam, zabytki i ludzi, których spotkałam. Pisanie to doskonały sposób, aby dzieląc się wspomnieniami, nadal „zarażać” pozytywną pasją poznawania świata.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Andrzej Draguła

Niebo all inclusive

Wczasy jako przedsmak nieba, a plaża jako zapowiedź sądu ostatecznego? Czas wolny, spokój i odpoczynek? Te słowa brzmią jak coś nierzeczywistego. Współczesny człowiek nie umie odpoczywać. Wiecznie zagoniony z trudem odrywa myśli...

Skomentuj artykuł

Liban. Kraj, w którym święci są jak członkowie rodziny
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.