Przez 32 lata odwiedzał w szpitalu swoją żonę, która była w śpiączce. "Przede wszystkim ją głaskałem"
Angelo Farina przez 32 lata odwiedzał w szpitalu swoją żonę Miriam, która 16 miesięcy po ich ślubie uległa wypadkowi i zapadła w śpiączkę. - Ślubowałem jej, że będę z nią na dobre i na złe – wyznał mężczyzna.
Tę niezwykłą historię miłości męża do żony opisała Viviana Daloioso we włoskim dzienniku katolickim "Avvenire". Kobieta uważa, że "osób w stanie wegetatywnym nie wolno uważać za ciężar ani za przekleństwo. Należy walczyć przeciw wszystkiemu i ze wszystkimi trudnościami, by się nią zaopiekować, wychodząc z założenia, że życie – każde życie, nawet zranione, zniekształcone, niezrozumiałe w swojej nowej formie – trzeba chronić, przyjmować, otaczać troską, a nie przerywać".
Wypadek 16 miesięcy po ślubie
Był rok 1991. Miriam uległa tragicznemu wypadkowi drogowemu, 16 miesięcy po ślubie z Angelo. Przeżyła, lecz przez 32 lata przebywała w śpiączce w szpitalu w Bassano del Grappa, gdzie zmarła. Jej mąż przez ten czas każdego dnia ją odwiedzał.
- Bycie przy niej każdego dnia było moim sposobem na wypełnienie obietnicy, którą daliśmy sobie przy ołtarzu, że będziemy ze sobą »na dobre i na złe«. Przede wszystkim ją głaskałem. Powiedziano nam na samym początku, że najlepszą rzeczą będzie dawać jej odczuć naszą obecność i jestem pewien, że ona ją czuła. Puszczałem jej ulubione piosenki pop. Potem opowiadałem jej, co przydarzyło mi się w ciągu dnia – opowiada Angelo w rozmowie z dziennikiem "La Stampa".
Angelo nie przychodził do Miriam sam. Kobietę odwiedzała także jej mama oraz siostry. - Razem nigdy nie przerwaliśmy opieki nad nią – zaznaczają.
"Jestem przekonany, że nie zmarnowałem swojego czasu"
Mężczyzna zapytany przez dziennikarzy, czy nie odczuwał kiedykolwiek swojego poświęcenia za bezużyteczne, odparł: "Szczególnie w pierwszych latach miałem momenty wielkiego zniechęcenia. Ale byłem jej to winien. Byłem to winien nam obojgu. Patrząc wstecz, jestem przekonany, że nie zmarnowałem swojego czasu i mam nadzieję, że i ona nie myśli, iż zmarnowała swój. Dziś ją pochowałem, czując, że w końcu zaznała spokoju za niesprawiedliwość, która ją dotknęła".
Źródło: gosc.pl / tk
Skomentuj artykuł