Wolność na skraju dżungli. Polak, który wyemigrował do Kambodży

Wolność na skraju dżungli. Polak, który wyemigrował do Kambodży
Fot. Autostopem Na Koniec Świata / Youtube

Skończył studia i wyruszył świat. Został zawodowym podróżnikiem. Przemierzył Europę, Amerykę, a nawet Rosję - aż po Władywostok. Co więcej - zrobił to autostopem. Po kilku latach wędrówek, postanowił pójść krok dalej i osiedlić się w samym sercu Indochin - w Kambodży, na skraju dżungli.

Michał Pater skończył studia historyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Znany jest jednak przede wszystkim jako twórca popularnego na Youtubie kanału "Autostopem Na Koniec Świata". 

DEON.PL POLECA

"Autostopem Na Koniec Świata", czyli Michał Pater i jego przygody podróżnicze

Kamil Babuśka: Pogoda w Kambodży dopisuje?

Michał Pater: - Pogoda jest "w kratkę". Dzisiaj akurat nie padało.

Jesteś teraz w drodze. Jak to w praktyce wygląda w Kambodży?

- Podróżuję po kraju samochodem. Jazda pociągiem odpada, bo kolej praktycznie nie istnieje. Kraj po dziś dzień boryka się ze skutkami rządów Czerwonych Khmerów [ekstremistyczne komunistyczne ugrupowanie rządzące Kambodżą w latach 1975-79 - przyp. red]. Dużo tu jest do zrobienia, ponieważ infrastruktura jest dopiero rozwijana. Kambodża jest stosunkowo mocno zacofana. 

Pojechałeś do Kambodży dwa lata temu i postanowiłeś tam pozostać na dłużej. Zamieszkałeś tam nawet. Czemu akurat wybrałeś ten kraj, to miejsce?

- Miałem już dość pokonywania zielonych granic w roku 2020 i "ganiania się" ze służbami. Poza tym, gdy była pandemia i propagowano szczepienia, Kambodża była jednym z niewielu krajów, w których dało się normalnie funkcjonować. 

Dodatkowo, gdy dowiedziałem się, że władza w Polsce będzie "drukować" pieniądze, "pomagać" przedsiębiorcom i ludziom zwykłym, to uznałem, że trzeba coś zrobić. Pandemia, lockdown skłoniły mnie do pewnych refleksji życiowych, uświadomiły mi, że trzeba działać, zanim mnie okradną.

Kambodża spodobała mi się, bo tutaj jest większa wolność gospodarcza, większe możliwości. Między innymi dlatego zdecydowałem, że to będzie kraj, w którym zamieszkam. Koncepcja "wypisania się z Europy", to było coś, co urodziło się w mojej głowie już osiem lat temu, jednak wtedy nie wiedziałem, który kraj wybrać i... po prostu nie miałem jeszcze środków na osiedlenie się.

W jednym z vlogów, bezpośrednio przed wyprawą do Rosji, jest pokazane jak udajesz się na obronę pracy dyplomowej na uczelnię. Wydawałoby się, że młody człowiek, który wchodzi w dorosłość, będzie szukał ustatkowania się i stabilizacji. Ty jednak wybierasz coś innego i udajesz się w niezwykłą podróż autostopem. Dlaczego?

- Generalnie wśród podróżników powtarzającym się motywem jest pewien mechanizm ucieczki. Człowiek czasem stwierdza, że nie odnajduje się w rzeczywistości i wybiera takie życie, aby dopiero po latach szukać stabilizacji. 

Miałem wtedy taki okres, że potrzebowałem wyrwać się z rzeczywistości, która w Polsce mi się nie podobał. Po pierwszej wyprawie do Władywostoku w 2013 roku, kiedy miałem 22-23 lata, wiedziałem, że chcę to robić nawet za cenę pracy dorywczej, zarywania nocy.

Liczyło się dla mnie tylko, by jeździć, podróżować i tak spełniać swoje marzenia. 

Przekucie tej pasji z rodzaj zajęcia, z którego można też żyć, zajęło mi kolejne cztery lata. Najlepszą metoda okazało się powierzenie mojej pasji ludziom. W dużym stopniu pomogła platforma Patronite. Nie nadaję się do współpracy z mediami, bo zwykle mam opóźnienia przy  publikacjach, a poza tym nie wszystkie moje opowieści są poprawnie politycznie.

Ludzie zaczęli ze mną podróżować w ramach grup na Facebooku, czy komunikatora Discord. To właściwie działa w dwie strony. Ja się cieszę, że mam najlepszą robotę na świecie, której nikt by mi nie dał, gdyby właśnie nie ludzie z Patronite, a oni są zadowoleni, bo kiedy oglądają kolejne odcinki vloga, to dowiadują się, co działo się za kulisami nagrań. 

Dziś podróżowanie to nie tylko twoja pasja, ale i zawód, źródło zarabiania.

- Tak, ale szczerze mówiąc, chciałbym, by kiedyś się to zmieniło, żeby mieć swoje życie tutaj, stabilne źródło utrzymania, a podróżowanie, żeby znowu było głównie pasją. Człowiek dojrzewa, dorasta. 

Czy z Kambodżą wiążesz swoją przyszłość?

- Absolutnie tak. To jest najlepsze dla mnie miejsce pod kątem jakości życia i pozycji, jaką tu można osiągnąć. To jest coś niesamowitego. 

Powrót do Polski w najbliższych latach nie wchodzi zatem w grę?

- W żadnym wypadku. Biorąc pod uwagę, w jaki sposób jest tutaj skonstruowane życie społeczne, jaki jest "święty spokój", jak minimalny jest aparat państwowy, a zarazem jak niewielkie są wymagania wobec poddanych króla [Kambodża jest monarchią - przyp. red.], to ja - po prostu - już się do powrotu do Polski nie nadaję. 

Obrazując to: idziesz w Polsce kupić zapałki, dostajesz za to paragon, poświadczenie. W Kambodży w ponad 90 proc. przypadków nikt nie zapłaci podatku.

Czy osiedlenie się w Kambodży wstrzyma twoje kolejne wyprawy do innych krajów?

- Nie, cały czas jestem zawodowym podróżnikiem. Na przyszły rok mam zaplanowaną kilkumiesięczną wyprawę łódką.

Nadal mieszkasz na skraju dżungli?

- Tak, przedwczoraj robiłem parapetówę, bo właśnie skończyłem budować chatę. Pod koniec ubiegłego roku wymyśliłem sobie ten projekt, wiedząc, że podoba mi się ten kraj.

Jak wygląda twój zwykły dzień w Kambodży?

- Do tej pory nie było, ani jednego zwykłego dnia, bo dopiero co skończyłem budowę. Wstawałem rano, pilnowałem swoich budowlańców, patrzyłem jakie robią "babole", potem kazałem im to poprawiać. Tak wyglądało moje ostatnie pół roku.

Zwiedziłeś Amerykę, Europę, przemierzyłeś autostopem całą Rosję. Teraz jesteś w środku Indochin. Czy z tych wypraw zapamiętałeś jakieś wydarzenia czy miejsca, do których w pamięci wracasz z sentymentem?

- Nie bardzo. Z tego względu, że każdy dzień tutaj jest przygodą. Tyle tego wydarzyło się w ciągu ostatnich niemal dwóch lat. 

Czuję się jak w filmie przygodowym. Czasem mam pokusę, żeby się uszczypnąć i sprawdzić, czy to się dzieje naprawdę.

Jest to kraj, który przyciąga ludzi o bardzo specyficznym nastawieniu, sposobie życia. Dla przykładu, będąc tutaj nie jestem w ogóle ubezbieczony, bo też do tego determinuje mentalność tubylców. Życie w Kambodży jest jak na "dzikim zachodzie". Jeśli ktoś jako priorytet  stawia sobie bezpieczeństwo, to Kambodża nie jest krajem dla niego. 

Kambodża to w takim razie wolność?

- Tak, ale trzeba pamiętać, że wolność to odpowiedzialność, a odpowiedzialność nie jest dzisiaj czymś, co jest specjalnie promowane. 

 

Dziennikarz i redaktor Deon.pl, student Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Uwielbia rozmawiać i poznawać świat z innych perspektyw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grzegorz Dobiecki

O czym nie mówi się głośno?

Kto odpowiada za śmierć 150 tysięcy Amerykanów? Komu grozi wojna domowa, a gdzie żyje się jak w więzieniu? Który region świata jest bardziej skomplikowany niż montaż mebli z Ikei?...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wolność na skraju dżungli. Polak, który wyemigrował do Kambodży
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.