"Musimy się zastanowić nad możliwością dopuszczenia do kapłaństwa żonatych mężczyzn"
O swoich wątpliwościach w wierze, o możliwości dopuszczenia do kapłaństwa żonatych mężczyzn, tzw. "viri probati", o niebezpieczeństwie populizmu i o 500. rocznicy Reformacji mówił Franciszek w pierwszym wywiadzie udzielonym dziennikarzowi z Niemiec.
Odpowiedział też na pytania dotyczące wolności badań naukowych oraz odniósł się do kryzysu personalnego w Zakonie Maltańskim. Długą rozmowę z Ojcem Świętym przeprowadził pod koniec lutego w Watykanie wysłannik dziennika "Die Zeit", który zamieścił ją w numerze z 9 marca.
Papież nie wykluczył, że w określonych warunkach mogliby zostać księżmi żonaci, "wypróbowani mężczyźni", tzw. "viri probati". "Kościołowi zawsze chodzi o to, aby rozpoznać właściwy moment, kiedy Duch Święty czegoś żąda (…) Musimy się zastanowić nad możliwością dopuszczenia do kapłaństwa «viri probati». Trzeba będzie wtedy także określić ich zadania na przykład w daleko położonych parafiach" - powiedział Franciszek. Jednocześnie sprzeciwił się propozycji, aby sprawę celibatu pozostawić wolnej decyzji kandydata do stanu kapłańskiego.
Opowiedział się też za wolnością badań naukowych. "Prawdą jest brak strachu" - stwierdził i dodał, że "lęki zamykają drzwi, a wolność je otwiera. A jeśli nawet wolność jest niewielka, to i tak otwiera jakieś okienko".
Ojca Świętego niepokoi wzrost populizmu w krajach zachodniej demokracji. Przypomniał, że "populizm jest złem i źle się kończy, jak pokazało minione stulecie" i zauważył, że ideologia ta zawsze opiera się na Mesjaszu i na usprawiedliwianiu, że należy bronić "tożsamości narodu". Jako przykład wskazał na polityczne metody Hitlera w 1933 roku, zaznaczając, że "populizm oznacza wykorzystywanie narodu". "Niemcy boleśnie odczuły wówczas upadek Republiki Weimarskiej, kraj był osłabiony wskutek kryzysu gospodarczego 1929 roku. Wtedy pojawił się człowiek, który powiedział: «Ja mogę, ja mogę, ja mogę!» Miał na imię Adolf. I tak się wszystko zaczęło. Przekonał naród, że może, że potrafi. Populizmowi zawsze potrzebny jest mesjasz" - zaznaczył papież. "Znam zwątpienia wiary i chwile pustki" - dodał.
Pytany o rolę papieża Franciszek podkreślił, że nie zależy mu na tym, aby był stawiany za wzór. "Jestem całkiem normalnym człowiekiem, który robi to, co potrafi" - powiedział. Zaznaczył, że jest grzesznikiem, omylnym "i nie wolno nam zapominać, że idealizowanie jakiegoś człowieka zawsze stanowi podświadomy rodzaj agresji". "Nie wypada mi mówić, że jestem omylnym grzesznikiem" - stwierdził rozmówca "Die Zeit".
Przyznał następnie, że tak jak św. Piotrowi, jemu także nie są obce kryzysy wiary i chwile pustki. "Bez kryzysów nie można wzrastać" - jest przekonany Ojciec Święty. Jego zdaniem, "wiara, która nie przeżywa kryzysów, aby potem na nich wzrastać, jest infantylna". Przypomniał, że także Piotr zaparł się Jezusa, a mimo to stał się głową Kościoła. Człowiek, który twierdzi, że zawsze jest pewny swych racji, jest w rzeczywistości fundamentalistą. Jezus kocha grzeszników bardziej niż sprawiedliwych. "Są takie całkowicie mroczne chwile, kiedy mówię: Panie, ja tego nie pojmuję" - przyznał Franciszek i wyjaśnił, że dotyczy to także kłopotów, które sam sobie "nawarzył", bo "jestem grzesznikiem i potem się złoszczę". Ale - dodał - od tych "złości" jednak prawie się odzwyczaił.
Według papieża wiara jest darem i "nie można jej zdobyć", ale trzeba o nią pokornie prosić Pana. Czasem trzeba trwać w kryzysie i prosić, aby wiara została nam dana na nowo, "wcześniej czy później" - oświadczył Ojciec Święty. Wyjaśnił, że wiara jest dlań światłem, darem, przekonaniem i zdolnością tłumaczenia sobie własnego życia, gdyż "dla tego, kto wierzy, wszystko staje się możliwe".
Pytany o plany podróży zapowiedział, że w najbliższym czasie na pewno nie przyjedzie do Niemiec. "Kalendarz na ten rok jest już pełny" - stwierdził papież. Do odwiedzin tego kraju zaprosiły go dwa największe Kościoły: katolicki i ewangelicki, a także kanclerz Angela Merkel. "Ale w tym roku będzie to trudne, mam w planie już wiele podróży" - odpowiedział Franciszek i dodał, że także w 2018 roku nie ma w planie wizyty w Niemczech. Jednocześnie przypomniał, że świętowanie jubileuszu Reformacji rozpoczął już w 2016 roku wraz z luteranami w Szwecji, upamiętniając przy tym także 50-lecie dialogu katolicko-protestanckiego.
Na pytanie, czy czuje się dotknięty atakami z Watykanu, papież odpowiedział, że codziennie modli się o duże poczucie humoru i wewnętrzny spokój a cech tych nie stracił wraz z wyborem na papieża. "Mogę zrozumieć, że mój sposób podchodzenia do różnych spraw nie wszystkim się podoba i jest to uprawnione, ludzkie i wzbogacające" - stwierdził papież.
Odnosząc się do niedawnego konfliktu w Zakonie Maltańskim Franciszek wziął w obronę amerykańskiego kardynała kurialnego Raymonda Burke’a, dodając, że nie uważa go za swego przeciwnika. Wyjaśnił, że kardynał jest nadal patronem Zakonu. Jednocześnie zauważył, że "kard. Burke nie był w stanie załatwić sprawy, gdyż nie działał sam". Tymczasem w Zakonie "trzeba zrobić trochę porządku i dlatego posłałem tam delegata, mającego nieco inną charyzmę niż kardynał" - wyjaśnił papież. Jednocześnie podkreślił, że purpurat amerykański jest doskonałym prawnikiem. Wysłał go na amerykańską wyspę Guam dla wyjaśnienia poważnego przypadku pedofilii. Ta misja jest już prawie zakończona i "jestem za to kardynałowi bardzo wdzięczny". W ten sposób papież skwitował pogłoski, jakoby zesłał kardynała "na wygnanie".
Przywrócony przez papieża na swoją funkcję Wielki Kanclerz Zakonu Maltańskiego Albrecht von Boeselager powiedział niedawno, że jego czasowe odsunięcie z tej funkcji było skutkiem wewnętrznej walki o władzę w Zakonie. W tle działały też siły opozycyjne wobec Franciszka, obawiające się złagodzenia nauczania Kościoła w sprawach małżeństwa i rodziny oraz odrzucające papieskie wypowiedzi na temat ładu gospodarczego i podziału dóbr, twierdzi Boeselager i za eskalację konfliktu oskarżył właśnie kard. Burke’a.
Skomentuj artykuł