Świecki związany z chrystusowcami wzywa zakon do wycofania skargi kasacyjnej
"Ja też się uważam za część Kościoła. I dlatego powstała ta petycja. Możemy - również jako katolicy - wyrazić w ten sposób swój sprzeciw wobec tej niesprawiedliwości. Proszę o poparcie zarówno wierzących, jak i niewierzących"
O Pawle Kostowskim usłyszałem przy okazji petycji, na którą trafiłem na Facebooku, a której Paweł jest autorem. Petycja nosi nazwę "Żądamy wycofania skargi kasacyjnej przez zakon chrystusowców", a jej celem jest wywarcie presji na członków Towarzystwa Chrystusowego, którzy złożyli ją by otrzymać zwrot zadośćuczynienia jakie otrzymała ofiara ich byłego współbrata. Dziewczyna jako nastolatka była wielokrotnie gwałcona przez byłego już księdza Romana B.
W petycji czytam, że "ze strony zakonu nie zadziałały żadne mechanizmy, które powinny zapobiec takiej sytuacji. Zdarzenie nie miało charakteru incydentalnego, ale trwało przez dłuższy czas", jak również, że stan psychiczny Kasi, ofiary Romana B., "powoduje, że uczestniczenie przez nią w kolejnym procesie, wiąże się z ogromnym cierpieniem". Pokrzywdzona już uzyskała sądową sprawiedliwość, teraz zakon nie chce ponosić za nią odpowiedzialności.
Paweł jest katolikiem, należy do Ruchu Czystych Serc i realizował liczne projekty wideo o tematyce pro-life czy charakterze ewangelizacyjnym - także dla Modlitwy w Drodze. "Ja też się uważam za część Kościoła. I dlatego powstała ta petycja. Możemy - również jako katolicy - wyrazić w ten sposób swój sprzeciw wobec tej niesprawiedliwości. Proszę o poparcie zarówno wierzących, jak i niewierzących" - uzasadnia powstanie petycji jej autor. Poinformował o niej 15 sierpnia na Facebooku. Przez niewiele ponad dwa tygodnie podpisało ją już dziesięć tysięcy osób.
Zbigniew Nosowski cytuje jego słowa w tekście "Co z kasacją chrystusowców?". Paweł mówi, że gdyby był jazzmanem, to zająłby się Krzysztofem Sadowskim, ale "jestem w Ruchu Czystych Serc, to zajmuję się chrystusowcami. Napisanie takich słów o moim Kościele to naprawdę przekroczenie dla mnie pewnych granic i pewnego tabu. Jednak w tej sprawie nie można chronić instytucji kosztem życia człowieka, a majątek nie jest najważniejszą rzeczą w Kościele. Zresztą, gdyby chrystusowcy zachowali się przyzwoicie po aresztowaniu Romana B., to prawdopodobnie do procesu cywilnego w ogóle by nie doszło. Kasia podjęła walkę o zadośćuczynienie finansowe dopiero kilka lat później. Tyle że przez te wszystkie lata nikt ze strony zgromadzenia nie skontaktował się z nią. Jedyny kontakt był przez prawników, którzy atakowali ją przed sądem. To mnie oburza".
Autor petycji mówi, że zastanawia się czy nie za późno zabrał się za swoje działania. Chociaż czytał reportaż Justyna Kopińskiej "Pedofilia w Kościele. Ksiądz gwałcił 13-latkę. Nadal odprawia msze" już jakiś czas temu, to przez większość czasu myślał, że więcej nie da się zrobić w sprawie Kasi skrzywdzonej przez ks. Romana B. ze zgromadzenia chrystusowców. Jego podejście zmienił film Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", bo wtedy zobaczył, że problem ma charakter systemowy. Od tego czasu zaczął nagłaśniać sprawę, między innymi dlatego, że jest związany z duszpasterstwem chrystusowców.
Na YouTube’owym kanale "W obronie ofiar" umieścił dwa nagrania. Pierwsze to rozmowa z rzecznikiem zgromadzenia ks. Janem Hadalskim, którego tytuł mówi wszystko o treści. "Ksiądz rzecznik nie wie" ilustruje jak mało o sprawie byłego ks. Romana B. można się dowiedzieć z ust reprezentanta medialnego zgromadzenia, do którego należał sprawca zbrodni. "Póki co postawione przez Pana pytania pozostaną bez odpowiedzi z mojej strony" czytamy na jednej z ostatnich plansz nagrania.
Drugi film opublikowany na kanale jest jeszcze bardziej wstrząsający. "Sprawdzam, czy po 10 latach od ujawnienia tych informacji pracownicy są przeszkoleni, jak należy postępować w takiej sytuacji. «Ks. Paweł Kostowski» rezerwuje wspólny pokój dla siebie i 13-letniej «Oli» na 28 sierpnia 2019 roku" pisze autor nagrania na Facebooku. "Nie wzbudza to żadnych podejrzeń pracownika Domu Duszpasterskiego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Pan z recepcji zapewnia, że z ich strony nie będzie żadnego problemu i przytakuje na prośbę, żeby utrzymać to w tajemnicy". Paweł zaznacza jednak, że cieszy najnormalniejszy w świecie fakt, że z zupełnie inną reakcją spotkał się, gdy zadzwonił do Domu Pielgrzyma "Betlejem" w Licheniu. Siostra, która odebrała telefon, postawiła sprawę jasno i zaznaczyła, że ksiądz i dziecko muszą spać w oddzielnych pokojach.
Już 4 września Sąd Najwyższy oceni czy przyjmie skargę kasacyjną złożoną przez Towarzystwo Chrystusowe, zgromadzenia, które nie chce podjąć odpowiedzialności finansowej za czyny jego byłego członka, popełnione przez niego jeszcze, gdy był chrystusowcem. Od jednoosobowej decyzji sądu dzielą nas więc godziny. Co można zmienić w tej sprawie? Tak naprawdę rzecz jest złożona, bo chodzi nie tylko o kasację wyroku. Jeżeli Sąd Najwyższy nie będzie chciał jej rozpatrywać, to sprawa jest zamknięta, a kasacja nieuznana. Jeśli natomiast zachce ją dalej rozpatrzyć, to byłoby dobrze, gdyby zakon się z niej wycofał. Osobną kwestią jest stosunek ludzi, zwykłych obserwatorów tej sprawy, bo oni również skrzywdzili ofiarę Romana B.
Kasia została skrzywdzona trzy razy. Za pierwszym razem przez oprawcę, który ją gwałcił. Druga krzywda, to brak dobrowolnej pomocy ze strony zakonu czy nawet to, co działo się przed procesem cywilnym - ochrona księdza i obrona go przed sądem. Trzecia, niemniejsza wina, to reakcje postronnych ludzi, piszących, że to ofiara, a nie ksiądz jest sprawcą. "Bo trzynastolatka prowokowała", "bo mogła się postawić", "bo jest z patologicznej rodziny". Dla wielu osób to jej wina. Jakiś czas temu komentowaliśmy już skandaliczną wypowiedź Michalkiewicza w tym temacie. To katolicy w pierwszej kolejności powinni protestować wtedy, gdy ktoś taki jak Michalkiewicz zabiera głos. Na założonym przez siebie blogu pokrzywdzona pisze, że już niczego nie chce, bo ma dość - tak wielkiego cierpienia dostarcza rewiktymizacja.
"Nie mam zaplanowanych dalszych działań i nie mam nic więcej do dodania. Obiecałem już nie ruszać tego tematu" mówi Paweł, gdy próbujemy się z nim skontaktować.
Karol Kleczka - redaktor i publicysta DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym". Prowadzi bloga Notes publiczny
Skomentuj artykuł