Budżet UE 2014-20 - bez porozumienia
Szczyt UE zakończył się w piątek brakiem porozumienia ws. budżetu UE na lata 2014-20, ale przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zapewniał o "dużym potencjale zgodności" i szansach na dojście do porozumienia na początku przyszłego roku.
- Dwustronne rozmowy oraz konstruktywne dyskusje w gronie Rady Europejskiej (27 przywódców) pokazują wystarczający potencjał zgodności, by osiągnąć porozumienie na początku przyszłego roku - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy na konferencji prasowej na zakończenie szczytu.
Przyznał, że zaproponowane przez niego cięcia w budżecie nie uzyskały aprobaty, ale "mam wrażenie, że jest polityczna wola, by zrywać z pewnymi tabu. Ale w tej chwili na bazie mojej propozycji nie ma porozumienia".
Spełniły się zapowiedzi, że Van Rompuy nie będzie przeciągał szczytu na sobotę czy niedzielę, jeśli zobaczy, że między płatnikami netto a beneficjentami unijnego budżetu są zbyt duże różnice stanowisk. Po pierwszej sesji w piątek, na której przywódcy po raz pierwszy komentowali jego nową propozycję budżetu przekazaną delegacjom o północy z czwartku na piątek, nie wznowił już dodatkowych obrad ani żadnych dodatkowych rozmów dwustronnych, tylko ogłosił koniec szczytu.
Nikt nie mówił jednak o porażce i wszyscy podkreślali, że Van Rompuy otrzymał od przywódców mandat, by kontynuować konsultacje w "najbliższych tygodniach" w celu wypracowania dobrego porozumienia budżetowego na lata 2014-20. Taki cel wyznacza też przyjęte przez przywódców krótkie jednostronne oświadczenie ze szczytu. "Powinniśmy być zdolni do pokonania różnic. Europejski budżet jest ważny dla spójności Unii oraz dla miejsc pracy i wzrostu w naszych krajach" - brzmi oświadczenie.
Zaproponowana przez Van Rompuya propozycja budżetu zakłada cięcia tej samej wysokości, co wcześniej: 75 mld euro w stosunku do mniej więcej bilionowej wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej (plus 6 mld w instrumentach pozabudżetowych jak fundusz rozwojowy dla państw trzecich). Czyli przewiduje wydatki UE na poziomie prawie 972 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat. Van Rompuy tłumaczył, że to 20 mld euro mniej niż obecny budżet na lata 2007-14, czyli oznacza realne oszczędności.
Te kraje to głównie Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja, Holandia i Finlandia. Dyplomaci ujawniali, że David Cameron był jednak gotów ograniczyć swe żądania cięć, zbliżając się do postulatów Niemiec. Brytyjczycy i Niemcy razem domagali się dalszych redukcji o 30 mld euro w wydatkach UE, m.in. na administrację (Cameron domagał tu oszczędności ok. 6 mld euro z 62 mld euro przewidzianych na 7 lat).
Dla Polski obecna propozycja budżetu przewiduje o 1,5 mld euro mniej w ramach funduszy spójności, co oznacza, że Polska mogłaby otrzymać w ciągu siedmiu lat ok. 72,4 mld euro. To wciąż więcej niż na Polskę przypada w obecnym budżecie na lata 2007-13 (prawie 68 mld euro). Van Rompuy przychylił się do polskich postulatów w sprawie utrzymania obecnie obowiązujących zasad wydawania tych funduszy (jak większe zaliczki przekazywane na realizację projektów, mniejszy konieczny udział środków własnych; nieco lepsze zasady kwalifikowalności VAT-u, czyli pokrywania go z dotacji unijnych w przypadku inwestycji z funduszy UE).
Polska - jak podkreślał Lewandowski - to jeden z trzech krajów, które w nowym budżecie otrzymywałyby więcej funduszy niż w obecnym. Dwa pozostałe kraje to Słowacja i Rumunia.
Nowa propozycja wyszła naprzeciw postulatom wielu państw, które jeszcze przed szczytem groziły wetem. "Prezenty" zarówno w polityce spójności jak i rolnictwie, które były jedynymi politykami zasilonymi w nowej propozycji większymi pieniędzmi (odpowiednio o 11 i 8 mld euro), otrzymało kilka państw. M.in. borykające się z kryzysem zadłużenia Grecja i Portugalia dostały specjalne zapisy, że ich alokacje w polityce spójności będą o 1 mld euro większe. Natomiast Hiszpania dostała aż 2,75 mld euro więcej w funduszach strukturalnych, a także wzrost w dopłatach bezpośrednich dla rolników.
Van Rompuy zapewniał, że w swych cięciach "starał się zachować filozofię propozycji KE". Bronił jej na szczycie szef KE Jose Barroso. - To najlepsza propozycja dla UE, ale teraz to już nie KE decyduje, tylko kraje. (...) Potrzebujemy jeszcze jednej rundy rozmów - mówił Barroso.
Skomentuj artykuł