Ćwierćfinał się oddala

inf. wł. / ŁK

Serbowie - spadkobiercy słynnej jugosłowiańskiej szkoły koszykówki, przed laty święcącej triumfy w świecie basketu - do Polski przyjechali w odmłodzonym składzie, jednak już w pierwszym spotkaniu sprawili niespodziankę, pokonując wielkiego faworyta do złota - ekipę Hiszpanii.

Największą bronią Serbów jest doskonała gra w obronie. By myśleć o sukcesie Polacy musieli szybkim atakiem odebrać rywalowi jego największy atut. Boisko weryfikuje jednak przedmeczowe założenia i nim biało-czerwoni się zorientowali, rywale prowadzili już 7:0. Trzeba było gonić wynik. Początkowo podopiecznym Kutzurina się to udawało dzięki celnym "trójkom" Michała Ignerskiego i Davida Logana. Po pierwszej w meczu kontrze Polacy nawet wyrównali na 10:10. Serbowie rozpoczęli wówczas koncert rzutów za 3, z których większość trafiała do celu. Na szczęście Polacy również trafiali, a wynik oscylował wokół remisu. Pierwsza kwarta zakończyła się przy jednopunktowym prowadzeniu rywali. Na początku drugiej odsłony gry wyszliśmy na prowadzenie, jednak seria 6 punktów pozwoliła znów odskoczyć Serbom. Rywale swoją przewagę zawdzięczali świetnej dyspozycji w rzutach z dystansu, ale należy też podkreślić ich doskonałą grę piłką po obwodzie. Polacy starali się nadążyć w obronie, ale i tak w chwili rzutu Serb zazwyczaj pozostawał bez krycia. Z drugiej strony nasi reprezentanci, odcięci od kontrataku, byli zbyt mało agresywni rozgrywając piłkę na połowie atakowanej, toteż Serbowie prawie nie łapali fauli. Biało-czerwoni grali wciąż żelazną piątką, natomiast trener Ivkovic dokonywał zmian, umiejętnie szafując siłami swoich podopiecznych. Pierwsza połowa meczu zakończyła się wynikiem 36:43. Największym rozczarowaniem w polskiej ekipie była słaba dyspozycja Michała Lampego, który w pierwszych 20 minutach meczu zdobył tylko 2 punkty, trafiając zaledwie raz na 6 prób.

Wydawało się, że Polaków do walki poderwie Marcin Gortat, który na początku 3 odsłony zdobył 4 punkty, przy okazji popisując się efektownym alley-oop'em i niwelując stratę do zaledwie 3 punktów (40:43). Serbowie opanowali jednak sytuację, powiększając powoli przewagę, zdobywając z rzędu 13 punktów. Nasi zawodnicy tracili piłki, pudłowali i sprawiali wrażenie jakby słaniali się ze zmęczenia po parkiecie. Muli Kutzurin widząc co się dzieje, przy stanie 40:56 wprowadził na parkiet praktycznie całą drugą piątkę. I nagle Polacy rozpoczęli odrabianie strat. Agresywna gra w obronie zaprocentowała niecelnymi rzutami rywali, po których nareszcie zaczęliśmy organizować szybkie ataki i dziurawić kosz rywali. Pogoń trwała przez ostatnie minuty III kwarty - która zakończyła się wynikiem 53:62 dla Serbii - i trwała nadal po wznowieniu gry. W 35 minucie meczu, po kolejnym efektownym alley-oop'ie z Gortatem w roli głównej i celnych rzutach wolnych Koszarka było zaledwie 62:64 dla Serbii. I to było tyle. Serbowie znów odskoczyli na kilka punktów, Polakom zabrakło już czasu, by doprowadzić do korzystnego rozstrzygnięcia. Przegraliśmy ten niezwykle ważny mecz 72:77.

To nie jest jeszcze koniec naszych szans na awans do ćwierćfinału. Ale by tego dokonać, należy zwyciężyć Hiszpanów i Słoweńców. Przy takiej grze wydaje się to mało realne. Efekt zaskoczenia rywala taktyką agresywnego ataku, który przyniósł zwycięstwo ze słabymi Bułgarami i silnymi Litwinami już nie działa. Kolejne ekipy z łatwością neutralizują pomysł na grę naszego sztabu szkoleniowego, a „planu B” jak na razie nie widać. Na dodatek zawodnikom z pierwszej piątki brakuje już sił.

Nie przypadkowo w tej relacji nie zostało wymienione ani jedno nazwisko gracza serbskiego. Drużyna z Bałkanów jest bowiem wyrównanym kolektywem i nawet zmiany nie pogarszają jakości jej gry. Tymczasem trener Kutzurin zanadto oparł grę na graczach pierwszej piątki, zapominając o rezerwowych. Wobec przebiegu gry pod koniec trzeciej kwarty i na początku czwartej, gdy to właśnie nasi rezerwowi odrabiali stratę, ta koncepcja wydaje się co najmniej dziwna.

Gdy opadła już euforia pierwszych zwycięstw, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że prawdziwy obraz tej drużyny objawi się w meczu, w którym to końcowe minuty decydować będą o zwycięstwie lub porażce. Mecz z Serbami był właśnie takim spotkaniem, a Polacy egzamin ten oblali. Zabrakło determinacji i chęci zwycięstwa. Nie wystarczą przedmeczowe deklaracje o woli zdobycia mistrzostwa Europy, jakimi raczył dziennikarzy Marcin Gortat. Wolę zwycięstwa należy pokazać na boisku w decydujących momentach spotkania. Niecelne rzuty liderów reprezentacji w chwili, gdy doszliśmy Serbów na 2 punkty pokazują, że nasza drużyna nie ma mentalności zwycięzców. Specyfiką koszykówki jest bowiem to, że w ostatnich minutach meczu dużo trudniej broni się prowadzenia, a łatwiej goni wynik. Serbowie, broniąc prowadzenia, wykazali się dziś odpornością psychiczną, której brakło naszym reprezentantom.

Punkty dla Polski: Gortat 16, Koszarek 16, Ignerski 13, Logan 10, Szewczyk 7, Roszyk 4, Lampe 2, Chyliński 2, Szubarga 2.
Punkty dla Serbii: Krstić 18, Teodosić 13, Tripković 12, Tepić 11, Velicković 10, Bjelica 5, Perović 4, Paunić 2, Marković 2.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ćwierćfinał się oddala
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.