Emerytura będzie nędzna. Odkładaj sam

Emerytura będzie nędzna. Odkładaj sam
(fot. sxc.hu)
Logo źródła: Money.pl Money.pl / pz

Rząd zakłada, że emerytury w stosunku do pensji będą sukcesywnie malały. Nawet reformy Tuska, przeciwko którym wczoraj protestowało kilka tysięcy osób na manifestacji PiS, nie dają nam szans na utrzymanie obecnej stopy zastąpienia, która wynosi 60 proc. ostatniej pensji.

W tej sytuacji pozostaje tylko indywidualne oszczędzanie. Tym bardziej, że fundusze inwestycyjne nawet mimo kryzysu gospodarczego gwarantują zyski podobne z waloryzacją ZUS. Money.pl wyliczył, że jeśli osoba zaczynająca dziś pracę odkładałaby do funduszu akcyjnego 100 zł miesięcznie, to na emeryturę odłożyłaby dodatkowo ponad 1,5 mln złotych.

Dziś ostatni dzień konsultacji społecznych w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego. O planach rząd mówi już od kilku tygodni i koncepcji na ostateczny kształt reformy systemu emerytalnego poznaliśmy wiele. Począwszy od drastycznej formy bezwzględnego zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, po łagodną wersję PSL, zakładającą pewien rodzaj pomostówek dla tych, którzy na kilka lat przed emeryturą nie będą mogli znaleźć zatrudnienia.

DEON.PL POLECA

Jednak nawet najbardziej rygorystyczna wersja reformy spowoduje, że stopa zastąpienia - czyli stosunek emerytury do ostatniej pensji - skoczy z przewidywanych na 2040 rok 30 procent tylko do 40 lub 45 proc. A to i tak znacznie mniej od obecnych 60 procent.

- Sytuację jasno klaruje dokument Rady Gospodarczej przy premierze. Jeśli nie podniesiemy wieku emerytalnego, to emerytura kobiet przez najbliższe 30 lat będzie taka sama, uwzględni jedynie inflację. Przy systematycznym wzroście płac przejście na emeryturę będzie wstrząsem - mówi ekonomista, profesor Stanisław Gomułka.

Dlatego, by przeciętny Polak, nie doznał szoku po przejściu na świadczenia grubo ponad połowę mniejsze od wypłaty, musi sam zapewnić sobie oszczędności na starość. Money.pl wyliczył stopy zwrotu z różnych inwestycji. Z kalkulacji okazało się, że nawet w czasach, gdy przez rynki przetaczał się kryzys finansowy, spokojnie można było znaleźć fundusze, które miały stopę zwrotu podobną do wysokości waloryzacji w ZUS i w wielu wpadkach wyższą niż to, co zarobiły OFE.

Gdyby od początku 2000 roku (czyli faktycznego momentu startu nowego systemu emerytalnego) co miesiąc odkładać na emeryturę 100 złotych, to do dziś odłożylibyśmy w skarpecie 14,7 tys złotych. Ale kupując przez ten czas na przykład jednostki najbardziej dochodowego, a zarazem bezpiecznego funduszu dłużnego - mielibyśmy obecnie 23,1 tys. złotych - co daje stopę zwrotu na poziomie ponad 57 proc.

Te same sto złotych przekazywane co miesiąc do ZUS dałyby sumę około 22 tys. złotych. Najgorzej wyszlibyśmy wpłacając tę kwotę regularnie do OFE. Dziś mielibyśmy w najlepszym przypadku (Generali OFE) 21,9 tys. złotych, w najgorszym (Pocztylion OFE) tylko 20,5 tys. złotych - stopa zwrotu na poziomie niecałych 40 proc.

Ostatnie lata przysparzają argumentów tym, którzy zniechęcają przyszłych emerytów do oszczędzania na rynkach finansowych. Przybywa przeciwników OFE, którzy przekonują, że zawirowania na giełdach mogą zrujnować nas tuż przed emeryturą. Jednak nawet w najgorszych latach stopa zwrotu z OFE nie odbiega aż tak znacznie od tego, co daje ZUS, by pozbawić nas emerytury.

- Zawirowania na rynkach finansowych zdarzają się, zdarzały się i będą się zdarzać. To jest po prostu element cyklu gospodarczego - mówi analityk finansowy Paweł Cymcyk. - Jest recesja, jest zwolnienie, a potem jest boom i hossa - tak od 150 lat. W długim terminie, takim właśnie jak odkładanie pieniędzy na emeryturę, inwestowanie na rynku finansowym opłaca się - dodaje.

Według niego spokojni inwestorzy - czyli na przykład ludzie oszczędzający przez całe życie na emeryturę - nie reagują panicznie na załamania. Czekają aż ich kapitał przez lata wypracuje odpowiedni zysk i mają bardzo dobre wyniki. Zwłaszcza, kiedy kupują w dołkach, gdy wszystko jest tanie. Oni mają największe szanse załapać się na instrumenty ze stopą zysku 100, 200, a nawet 500 procent. Nie jest sztuką kupować, gdy wszyscy wokoło kupują.

Opinię analityka potwierdzają wyniki funduszy akcji - samodzielnego sposobu na oszczędzanie. Najgorszy z nich w okresie od 2000 do 2007 roku - a więc do momentu, gdy giełdy osiągały rekordowe poziomy - dał skumulowaną stopę zwrotu w wysokości prawie 80 procent, a najlepszy - ponad 180 procent. W tym czasie środki gromadzone w ZUS-ie powiększyły się o niecałe 35 procent.

Money.pl obliczył ile udałoby się uzbierać odkładając i inwestując w ramach IKE (co pozwala uniknąć podatku od zysków kapitałowych) co miesiąc 100 zł, gdyby 25-latek rozpoczął dziś karierę zawodową i na emeryturę przeszedł w wieku 67 lat.

W pierwszym wariancie rozważamy inwestycję w fundusz akcji. Zakładamy, że miesięczna stopa zwrotu z takiej inwestycji wyniesie 1 procent (najlepszy fundusz akcyjny obecny na polskim rynku w ciągu ostatnich 12 lat pozwolił zarobić 235 proc., co - wykorzystując procent składany - daje około 1 procent w skali miesiąca). Z racji tego, że w trakcie analizowanego okresu mieliśmy do czynienia zarówno z hossą, jak i bessą, więc można uznać, że jest ona reprezentatywna.

W tej sytuacji po 42 latach pracy, a więc 504 miesiącach, dzisiejszy 25-latek, odkładając co miesiąc 100 zł, zgromadziłby 50,4 tys. złotych. Gdyby środki te były na bieżąco inwestowane w fundusz akcji, to z chwilą przejścia na emeryturę kwota ta zwiększyłaby się do nieco ponad 1,5 mln złotych.

Natomiast comiesięczne lokowanie 100 zł na lokacie bankowej oprocentowanej w skali roku na poziomie 5 procent, pozwoliłoby po 42 latach zaoszczędzić na emeryturę 172 tys. złotych.

- Jeśli nasze emerytury spadną w perspektywie najbliższych dziesięcioleci z 60 procent pensji do 20-30 procent, to w jakiś sposób trzeba sobie te brakujące 30-40 procent zrekompensować - mówi prof. Gomułka. - Miało to robić OFE, ale szansę na to maleją. Trzeba więc zacząć gromadzić oszczędności. Papiery wartościowe, fundusze, akcje - to bardzo dobre rozwiązanie, ale trzeba szukać też innych sposobów. Można przecież kupić nieruchomość, a potem, przed emeryturą ją sprzedać. Jest wiele sposobów. Trzeba się tylko za nimi trochę rozejrzeć - dodaje.

Emeryturę zabezpieczyć na własną rękę warto tym bardziej, że w przeciwieństwie do oszczędzania przez samodzielne inwestycje, w ZUS żadnych pieniędzy nie odkładamy. W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych są jedynie zapisy naszych składek, które przyszłe rządy będą zobowiązane nam oddać.

- Pieniądze, które wędrują do ZUS są przejadane. Wypłaca się je obecnym emerytom - mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert Lewiatana i członek rady nadzorczej ZUS. - Co więcej, rocznie brakuje do tych wypłat 90 miliardów złotych. To kwota, którą trzeba do naszych składek dołożyć, by wypłacić emerytury z ZUS-u, KRUS-u i dla mundurowych - dodaje. By zobrazować wielkość tej kwoty przypomina, że na badania naukowe i rozwój przeznaczamy w kraju 6 miliardów złotych.

Niebezpieczeństwo polegania na emeryturze z ZUS-u sprowadza się też do tego, że nawet gdy uda się rządowi wprowadzić reformę w postaci wydłużenia wieku emerytalnego i odebrania przywilejów różnym grupom, to kolejne rządy mogą ją popsuć. O takim zagrożeniu mówił nawet wicepremier Waldemar Pawlak.

Są też tacy, którzy przekonują, że reforma rządu Tuska wprowadzana jest zbyt późno, zbyt opieszale i w zbyt łagodnej formie.

- Gdy w 1999 roku wprowadzaliśmy w życie reformę emerytalną i decydowaliśmy o przeniesieniu części środków z ZUS do OFE, to od razu było wiadomo, że powstanie ogromna dziura. Już wtedy trzeba było decydować, czym ją wypełnić. Moim zdaniem, właśnie wtedy trzeba to było załatwić szybkim wydłużeniem wieku emerytalnego - mówi prof. Gomułka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Emerytura będzie nędzna. Odkładaj sam
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.