Harówka po polsku

Harówka po polsku
Krzysztof Wołodźko

Gospodarka, która nie opiera się na wiedzy, musi opierać się na wyzysku. I taki właśnie model wdrażamy, czemu dodatkowo sprzyjają coraz dalej idące ograniczanie praw pracowniczych i powiększanie zasięgu elastycznych form zatrudnienia.

Im mniej przyjazny rynek pracy, im większy kryzys, tym bardziej aroganccy są neoliberalni ekonomiści, reprezentujący wyłącznie interesy (wielkiego) biznesu. Ich zdaniem prawie w ogóle nie powinniśmy opuszczać pracy, a przecież tak archaiczny, oparty na zakamuflowanym wyzysku model gospodarki niewiele ma wspólnego nie tylko z godnością człowieka, ale i rzeczywistą efektywnością.

Znakomitym przykład tak aroganckiego podejścia do Polaków dali niedawno w studio "Trójki" (audycja "Za, a nawet przeciw", podcast - tutaj) Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan i dr Janusz Grobicki, ekspert centrum im. Adama Smitha. Panowie chętnie podali panaceum na recesję: Polacy powinni jeszcze więcej pracować. Chętnie też wyliczali, ile - formalnie - mamy zagwarantowanych wolnych dni w roku, ale zdecydowanie przemilczeli statystyki urealniające rzeczywistą długość "pracy po polsku" i kwestie temu towarzyszące.

Warto tu przypomnieć wyniki badań Państwowej Inspekcji Pracy jeszcze z 2011 r.: pracodawcy coraz częściej nie zapewniają pracownikom 11-godzinnego odpoczynku dobowego i 35-godzinnego odpoczynku tygodniowego. Co czwarta z 1,4 tys. skontrolowanych wówczas firm w ogóle nie prowadziła ewidencji czasu pracy. W porównaniu z rokiem 2008 liczba nieprawidłowości zwiększyła się aż sześciokrotnie! Co istotniejsze, ostatni eurosondaż z 2010 r. wskazywał, że rodzimi pracownicy spędzają w pracy bardzo dużo czasu, w porównaniu z innymi europejskimi państwami: średnio 44 godziny i 37 minut tygodniowo. Dla porównania, w krajach skandynawskich, o wiele bardziej efektywnych gospodarczo od nas, sytuacja jest diametralnie różna: Szwedzi spędzają w pracy 38 godzin i 15 minut, Norwegowie - 36 godzin, a Duńczycy - 36 godzin i 33 minuty.

DEON.PL POLECA

Polacy realnie spędzają w pracy coraz więcej czasu - także ze względu na wysokość zarobków coraz częstsza staje się praca na więcej niż jeden etat, czy w ogóle nienormowany czas pracy. Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że blisko 1,2 mln Polaków, pozostających w stosunku pracy, posiada więcej niż jedno miejsce zatrudnienia. Nie pozostaje to bez ubocznych skutków społecznych. Przemęczenie, frustracja, różne formy agresji, nieumiejętność ułożenia sobie życia prywatnego, ze stratą dla relacji z najbliższymi, nieleczone choroby zawodowe - to faktyczne skutki przepracowania. One nie interesują jednak ekspertów pokroju pana Mordasiewicza - nie są istotne w krótkowzrocznej perspektywie, prezentowanej przez eksperta lobbującego na rzecz nie mniej krótkowzrocznie pojmowanych interesów przedsiębiorców.

I jeszcze jedno: rzadko kto wierzy jeszcze w mit "wysokich kosztów polskiej pracy". Nie dość, że pracujemy bardzo dużo, to jesteśmy bardzo tani. Wedle Eurostatu godzina pracy kosztuje polską firmę ok. 7 euro, przy średnim koszcie 23 euro w Unii Europejskiej. Choćby w Belgii ta kwota wynosi 39 euro, we Francji - 34, w Niemczech - 30. Co istotne, podawane przez Eurostat dane uwzględniają koszt pensji oraz podatków i składek.

Te dwie kwestie wskazują na rzeczywistość ukrytą za neoliberalnymi sloganami o "leniwych Polakach", którym "nie chce się pracować". Przede wszystkim warto spostrzec, że rodzima gospodarka jest zacofana, mało innowacyjna i oparta na eksploatacji jak najtańszej siły roboczej - która może się nawet zaharować, gdy będzie taka potrzeba. Nasza gospodarka ma charakter wybitnie postkolonialny, nie opiera się na twórczym wykorzystaniu i docenieniu kapitału ludzkiego, lecz - mówiąc kolokwialnie - na wyciskaniu "ludzkich zasobów": wysokie bezrobocie powoduje, że chętnych do pracy na zwolnione miejsce nie zabraknie. Gospodarka, która nie opiera się na wiedzy, musi opierać się na wyzysku. I taki właśnie model wdrażamy, czemu dodatkowo sprzyjają coraz dalej idące ograniczanie praw pracowniczych i powiększanie zasięgu elastycznych form zatrudnienia.

Warto zwrócić tu uwagę na jeszcze jeden fakt: strategia rozwoju gospodarczego ściśle wiąże się z poziomem kapitału społecznego i całościowym funkcjonowaniem państwa. Podałem wcześniej wyżej przykład skandynawskich gospodarek: ich innowacyjność i efektywność to efekt świadomej polityki państwa, nie abstrakcyjnej "niewidzialnej ręki rynku". Ważny jest tutaj także model edukacji, utrwalający i promujące wyższy poziom jednostkowego i społecznego kapitału kulturowego i naukowego. W Polsce - państwie o postkolonialnej antyspołecznej gospodarce i polityce jesteśmy skazani na wyzysk. A jego ideologiczne, neofeudalne uzasadnienie zawsze chętnie podsuną specjaliści pokroju eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

P.S.

Co interesujące, pan Mordasiewicz nie zamierza pracować 2 maja - wziął urlop, "gdyż stać go na to". Potwierdza to hipotezę, że neoliberalni doktrynerzy głoszą poglądy korzystne tylko dla uprzywilejowanych ekonomicznie warstw społeczeństwa: całą resztę skazaliby zaś na niemal nieprzerwaną harówkę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Harówka po polsku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.