Hejt na Greya?
Widząc na facebooku wpisy mężczyzn hejtujących z zażartością wpisy (głównie kobiet) o tematyce około Greyowej, dotyczące książki/filmu - all the same.
Nie komentuję, a nawet nie odnoszę się do treści filmu vel książki, bo nie oglądałem/czytałem. Po komentarzach kobiet jednak jestem w stanie wyciągnąć wniosek, że jest coś w tej nazwijmy to powieści, co je pociąga, coś co zaspokaja, nie boję się napisać jakąś niszę, jakiś deficyt. Widać owi męscy hejterzy, nie potrafią sprostać zapotrzebowaniom swoich kobiet, bo nie chodzi o jakąś tam erotykę Chodzi zdecydowanie o coś więcej. Jakaś tam erotyka nie pociągnie tylu kobiet (mężczyzn - zakładając, że potrafią czytać, bo obrazków zapewne tam brak, tak i owszem pociągnie). Musi być zatem coś więcej. Coś ukrytego między wierszami ociekającymi seksem (o ile faktycznie ociekają, bo znam tylko z przekazów świadków).
Czegoś chyba nam brakuje w tej stagnacji codzienności, która potrafi niemal zabić swoją rutyną. Aż strach pomyśleć o tych, którzy mają średnią 120 sekund... (odsyłam do wykładu dla małżonków nijakiego Gungora), ale to taka chyba nieszkodliwa (nie)złośliwość, no może przytyk.
Zauważyłem jednak, że kobiety, których mężczyźni (mężowie) są namiętni, czuli, zaskakujący, kreatywni, seksowni, romantyczni etc. nie mają żadnego, powtarzam, żadnego rodzaju przywiązania ani ciągot około Greyowych. Cóż...
Panowie, może czas odświeżyć swoją namiętność, czułość? Przecież mamy to w sobie. Może to takie postanowienie wielkopostne - będę zaskakiwał żonę czułością w sposób niesztampowy, kreatywny. W mały, ale konkretny sposób. Pokaże jej 50 twarzy mnie... czułego, namiętnego, kochającego, opiekuńczego w ramionach którego czuje się bezpieczna. Pokaże jej, dlaczego jestem mężczyzną jej życia. Co Ty na to?
Myślę, że wtedy nie będzie trzeba hejtować na facebooku okładki książki czy memów związanych z 50 twarzy Greya, bo zobaczysz 50 twarzy Twojej wybranki, których nikt inny zobaczyć nigdy nie będzie mógł, a Grey? Spaliłby się ze wstydu.
Powodzenia.
Skomentuj artykuł