Ilu chce uciec z "zielonej wyspy"?

Ilu chce uciec z "zielonej wyspy"?
(fot. Pieter van Marion / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Czy szykuje się kolejny "emigracyjny rekord"? 1,2 mln Polaków planuje wyjazd z kraju za chlebem w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.

Takie dane podaje w swoim raporcie "Migracje zarobkowe Polaków" Grupa Kapitałowa Work Service. Z opracowania wynika, że aż 75 proc. spośród rozważających wyjazd to osoby poniżej 35 roku życia (odpowiednio: 40 proc. w grupie wiekowej 18-24 lata i 35 proc. w grupie wiekowej 25-35 lat). Wśród chętnych do wyjazdu częściej są ludzie z wykształceniem podstawowym i zawodowym. A potencjalne kierunki emigracji zarobkowej to przede wszystkim kraje Unii Europejskiej, na czele z Niemcami (26 proc.), Wielka Brytania (24 proc.) i Holandią (23 proc.).

Wśród ankietowanych były osoby pracujące, bezrobotne, uczące się, na urlopach macierzyńskich i wychowawczych, bez emerytów i prowadzących dom. Najczęściej podawane przez niech powody ewentualnego wyjazdu to chęć podwyższenia standardu życia, brak odpowiedniej pracy na miejscu, lepsza opieka zdrowotna świadczona w docelowych krajach migracji, a także - mocno to godzi w panujące w Polsce korwinistyczne banialuki - lepsze warunki socjalne.

Okazuje się ponadto, że obecnie częściej emigrację rozważają osoby pracujące. To aż 41 proc. spośród grupy deklarującej możliwość wyjazdu (w przypadku bezrobotnych liczba ta wynosiła 26 proc.). Z kolei osoby uczące się stanowią 31 proc. spośród wszystkich rozważający wyjazd zarobkowy w ciągu najbliższego roku.

Trzeba jednak poczynić istotną uwagę. Przyjrzałem się bliżej źródłowemu raportowi. Okazuje się, że dość ważna kwestia umknęła mediom referującym ten dokument. Otóż, tylko 5 proc. badanych rozważa emigrację zarobkową "zdecydowanie". Oznacza to, że podawana powszechnie przez środki przekazu informacja, iż "z Polski wyjedzie kolejne 1,2 miliona osób" jest de facto dezinformacją, a przynajmniej mocnym przeszacowaniem.

Niestety, nawet powyższe zastrzeżenie nie zmienia faktu, że wyraźnie zaznaczają się niebezpieczne społecznie tendencje. Tomasz Hanczarek, prezes Zarządu Work Service SA, tak komentuje raport na łamach firmowego portalu: "przyszłość naszego kraju, czyli ludzie młodzi, najchętniej wyjechaliby z Polski w poszukiwaniu lepszego życia. To alarmujące dane, które potwierdzają jak niewielu absolwentów, czy osób jeszcze uczących się widzi dla siebie perspektywy rozwoju na polskim rynku pracy. Bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych nadal utrzymuje się na zatrważająco wysokim poziomie. Młodzi, zdolni i wykształceni odkładają dumę do kieszeni i idą pracować na stanowiskach poniżej swoich kwalifikacji. Jeśli nie pomożemy im w aktywizacji i rozwoju zawodowym w Polsce, zrobią to Niemcy, Brytyjczycy czy Holendrzy".

Spójrzmy nieco szerzej na poruszane zagadnienie. Prezes Hanczarek mówi o "perspektywach rozwoju". Banalna prawda jest taka, że bardzo wiele osób nie tyle myśli o "wielkiej karierze", ale o zarobieniu na tyle przyzwoitych pieniędzy, żeby się z nich utrzymać i w jakiś sensowny sposób planować przyszłość. A w rodzinnych stronach często bywa to niemożliwe. Nikogo już w Polsce nie dziwi, że w miarę przyzwoitą płacowo (a czasem jakąkolwiek) pracę otrzymuje się "po znajomości". Szczególnie dobrze znają ten problem ludzie z prowincji, gdzie możliwość lepszych zarobków równa się odpowiednio dobrze ustawiony w lokalnej strukturze administracyjnej czy biznesowej teść, ojciec, bliska przyjaciółka rodziny, itp. Przy okazji: znam całkiem sporą grupkę osób, które mimo deklaracji o swoim "zdecydowanym liberalizmie", po znajomości chętnie zatrudnia się w instytucjach publicznych, i chętnie korzysta z pracy na etat i budżetowej płacy.

Z problem emigracji pośrednio wiąże się jeszcze jedna kwestia. Otóż w Polsce największe problemy ze znalezieniem lub utrzymaniem pracy mają osoby w wieku przedemerytalnym. One także (co wynika również z raportu Work Service) najrzadziej decydują się na emigrację. Dzieje się tak z różnych przyczyn, jedną z istotniejszych jest to, że ci ludzie mocno się już na miejscu zakorzenili, tutaj wychowali dzieci, często niańczą wnuki. Ich perspektywa życiowa powoduje, że wolą skromne, ale "oswojone" życie u siebie, niż ryzyko emigracji. To właśnie ludzie z tych starszych pokoleń są z reguły ostatnią realną więzią, jaka łączy wiele rodzin, rozrzuconych po kraju i za granicą. To ze względu na rodziców i dziadków młodzi, którzy wyjechali na emigrację, decydują się na przykład, by ochrzcić dzieci. I to tutaj, na miejscu - w Polsce. To ze względu na rodziców i dziadków młodzi, którzy wyjechali z kraju, czasem tutaj jeszcze wracają, na ogół z okazji świąt. Za kilka dekad nie będą już mieli dla kogo tutaj przyjeżdżać. I przyjeżdżać przestaną.

Masowa emigracja obecnych ludzi młodych za dwie, trzy dekady sprawi, że w Polsce zacznie przybywać domów starości. To, co jeszcze niedawno wydawało się dla nas, Polaków, czymś nienaturalnym, właśnie ze względu na wielopokoleniowy model osiadłej na miejscu rodziny, powoli odchodzi w przeszłość. Być może już wkrótce księża będą chodzić z wizytami duszpasterskimi nie tylko do szpitali i wiezień, ale coraz częściej - właśnie do domów starców. Nie tylko w tym kontekście masowa migracja stanowi wyzwanie dla polskiego Kościoła. Interesującą kwestią jest choćby to, co dzieje się z religijnością/katolickością Polaków na emigracji. Na ile się wzmacnia (i pod jakimi względami), na ile eroduje?

Niestety, po raz kolejny muszę powtórzyć, tego typu tematy wydają się niemal kompletnie nieinteresujące i dla mediów, i dla ich odbiorców. Choć dotykają i będą dotykać coraz większą grupę Polaków, bardzo mało się o nich publicznie dyskutuje. Może zmieni się to za kilka dekad, gdy wielu z nas na własnej skórze przekona się o rodzinnych i społecznych skutkach masowej emigracji, której skutki dodatkowo będzie pogłębiać starzenie się polskiego społeczeństwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ilu chce uciec z "zielonej wyspy"?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.