Kolei potrzebne są zmiany systemowe
Zmiany personalne na kolei to za mało. Do poprawy kondycji branży potrzebne jest dokończenie reformy i prywatyzacja spółek - uważają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. We wtorek premier odwołał wiceministra infrastruktury ds. kolei Juliusza Engelhardta.
Premier Donald Tusk informując o odwołaniu Engelhardta zapowiedział, że jednym z zadań nowego wiceministra odpowiedzialnego w resorcie infrastruktury za kolejnictwo będzie bardzo szybka decyzja w sprawie zmian personalnych w spółkach kolejowych. Wyraził nadzieję, że nowego wiceministra poznamy jeszcze we wtorek.
- Same zmiany personalne dadzą niewiele; mogą za to zwrócić uwagę na sektor kolejowy - pokazać, że tam nie dzieje się dobrze. Dla mnie skutkiem ubocznym tego zamieszania z rozkładem jest to, że te problemy, które na kolei dojrzewały już od dłuższego czasu, doprowadziły do ściany - do sytuacji, kiedy opinia publiczna nie chce już dłużej godzić się z tym, jak wygląda kolej w Polsce i domaga się jej naprawy. Kolej, przynajmniej w ostatnich dniach, wysunęła się na czoło wśród palących problemów do rozwiązania - powiedział PAP ekspert.
- Jeśli na kolei dojdzie do jakiś zmian kadrowych, to mam nadzieję, że zostaną tam wysłani ludzie "do zadań specjalnych" z zezwoleniem na wprowadzenie zmian. Fachowcy, którzy mają coś zmienić, a nie konserwować obecny stan rzeczy - dodał.
Zdaniem eksperta branży transportowej Adriana Furgalskiego, wybór nowego wiceministra odpowiedzialnego za kolej powinien być dobrze przemyślany. - To powinna być osoba, która będzie umiała zapanować nad sytuacją na kolei. Warto pamiętać, że problemy nie zaczęły się od zeszłego tygodnia i nowego rozkładu jazdy, tylko trwają przynajmniej od czasu usamorządowienia Przewozów Regionalnych - powiedział.
Chodzi o przekazanie spółki Przewozy Regionalne samorządom 16 województw w 2008 r. Tym samym spółka wyszła z Grupy PKP i stała się bezpośrednim konkurentem PKP Intercity, które pozostało w Grupie. PR wprowadziły w 2009 r. ofertę tanich pociągów międzywojewódzkich InterRegio, na co PKP Intercity odpowiedziały rozwinięciem oferty tanich pociągów TLK.
Eksperci są zgodni, że znaczna część problemów polskiej kolei wynika z reformy z 2000 r., wzorowanej na rozwiązaniach krajów europejskich. Chodziło o to, by wydzielić ze struktur PKP infrastrukturę kolejową, która tak jak drogi miała być własnością państwa. Z pozostałych zasobów PKP miały powstać spółki przewozowe, podlegające regułom gry rynkowej.
- Podzielono państwowego monopolistę PKP na szereg spółek. Ich wydzielenie, czyli komercjalizacja, powiodło się. Następnie trzeba je było wyposażyć w majątek, a w dalszej kolejności - sprywatyzować. Ale reforma utknęła na etapie wyposażania firm w majątek, a prywatyzacja wciąż się odwleka. Nie sposób sprywatyzować spółek, które nie mają wszystkich narzędzi do prowadzenia działalności i ciągną za sobą długi dawnego monopolisty - wyjaśnił Majewski.
Zdaniem Furgalskiego reformy nie udało się dokończyć, ponieważ kolejnym rządom zabrakło konsekwencji. - Już propozycja rządu Jerzego Buzka, który przeprowadzał reformę, miała pewne luki - co zresztą może się zdarzyć przy tak dużych zmianach. Kolejne rządy powinny te luki uzupełniać, ale zabrakło im konsekwencji - powiedział.
Z opinią, że kolei potrzeba zmian systemowych, zgadza się też prezes Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska. - Potrzeba zmian, takich jak np. wzmocnienie pozycji Urzędu Transportu Kolejowego, by rzeczywiście mógł regulować rynek. Zarządca infrastruktury, czyli PKP PLK, nie powinien być powiązany kapitałowo z jakimkolwiek przewoźnikiem, tylko udostępniać przewoźnikom tory na równych zasadach i stać na straży rozkładu - np. dbać o to, żeby w rozkładzie był zapisany odjazd z odpowiedniego peronu - wyjaśniła.
Urząd Transportu kolejowego miał być regulatorem rynku. Jak zaznaczył Furgalski, Urząd jest jednak za słaby, by wymusić na przewoźnikach stosowanie się do zasad rynkowych. - Minister infrastruktury zapowiedział, że na początku przyszłego roku resort przygotuje projekt zmian w przepisach, które wzmocnią pozycję Urzędu. To bardzo potrzebne. Obecnie UTK może reagować dopiero wtedy, gdy już stwierdzi łamanie przepisów, a powinien mieć takie uprawnienia jak Urząd Komunikacji Elektronicznej, móc zapobiegać łamaniu prawa. Wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć, że rynek ma prawdziwego regulatora. Ale to tego trzeba zmian ustawowych - podsumował ekspert.
Skomentuj artykuł