Kościół ślepy na jedno oko
Właściwie czemu mnie to dziwi? W końcu zarówno w logice samego Ruchu Palikota jak i jego organu prasowego "Faktów i Mitów" zatrudnienie tam jako dziennikarza Grzegorza Piotrowskiego, kata ks. Popiełuszki, mieści się jak najbardziej. Bicie rekordów świata w cyniźmie, pławienie się w obrzydliwości, urządzanie tanich prowokacji to ich sport klubowy.
Jestem dziwnie spokojny, że i tym razem na awanturze się skończy, może ciut głośniejszej, bo to jednak ks. Popiełuszko, ale ani poseł Kotliński, naczelny periodyku, ani jego felietonista Janusz Palikot zmienić niczego nie zamierzają, kara ich żadna nie spotka. I nikt ich nie powstrzyma, z ich punktu widzenia obrażanie katoli jest wręcz wartością dodaną, gorzej, gdyby wdali się w awanturę z Moniką Olejnik. No ale kwiaty i przeprosiny ukoiły panią redaktor i Palikot znów zyskał trybunę do opluwania wszystkich wokół.
A że przy użyciu Piotrowskiego? A komu to właściwie szkodzi? Paru salonowych wrażliwców coś tam jęknie, ale w końcu skoro nie przeszkadzały im hektolitry pomyj wylewanych na tego kurdupla co to teraz na Wawelu, to i o tym szybko zapomną.
Większy kłopot może mieć Kościół - tu protestów spodziewać się należy. Zabawna będzie ekwilibrystyka, jaką duchowni będą musieli przy tym wykonywać. Esbek Piotrowski, morderca, który nigdy czynu swego nie żałował celem połajanek i wyrazów oburzenia jest łatwym. Ale pomniejsi esbecy? Będziemy potępiać tylko jeden trybik czy też pora ocenić jednoznacznie całą machinę zła?
Tak, widzę różnicę. Marek P. nikogo nie zabił. On tylko był oficerem prowadzącym wielu duchownych. Dziś, jako ich radca prawny, robi z nimi interesy przejmując majątek, który Kościół dostał w ramach rekompensat. Kościół nie zmierzył się z uwikłaniem jego ludzi we współpracę z SB myśląc, że problem sam wymrze. Jak pokazuje przykład Marka P. wszystko wraca niczym bumerang odrzucony kiedyś nierozważnie w chwili gniewu. Jasne, można udawać, że nikt z "Tygodnika Powszechnego" żadnej gry z esbekami nie prowadził, a Graczyk jest niepoczytalnym łgarzem. Można udawać, że abp Wielgus i kilku innych purpuratów, że ks. Maliński, że ks. Czajkowski… Tak, oni wszyscy z nikim nie rozmawiali, a już na pewno nikomu nie szkodzili. Zresztą o wszystkim informowali Jana Pawła II, kard. Wyszyńskiego lub swego - koniecznie już nieżyjącego - biskupa.
Czcigodni księża biskupi, a i wy, bracia jezuici, nie śmiem wam rad udzielać. Ale na moje kaprawe oko bylibyście w potępianiu esbeka Piotrowskiego bardziej wiarygodni, gdybyście nie kryli swych współbraci i nie uciszali siłą tych wariatów, którzy serio wzięli słowa "Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli." No tak ale wiadomo skądinąd, że ich autor był cokolwiek niedzisiejszy.
Cóż, pecunia non olet. Piotrowski owszem.
Skomentuj artykuł