LE: Nieoczekiwany sukces Lecha na Ukrainie

LE: Nieoczekiwany sukces Lecha na Ukrainie
Manuel Arboleda strzela bramkę dla Lecha w meczu przeciwko Dnipro Dniepropietrowsk (fot. EPA/SERGEY DOLZHENKO)
inf. wł./ŁK

Lech Poznań nieoczekiwanie wygrał na wyjeździe w pierwszym meczu czwartej rundy Ligi Europejskiej z Dnipro Dniepropietrowsk. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Manuel Arboleda.

Piłkarze Lecha pojechali na mecz z Dnipro znacznie osłabieni. W ekipie zabrakło Seweryna Gancarczyka, Grzegorza Wojtkowiaka, Bartosza Bosackiego, Sławomira Peszki i  Artjomsa Rudnevsa. Na domiar złego już w Dniepropietrowsku kontuzji doznał Artur Wichniarek. W tej sytuacji - mając w pamięci dotychczasową postawę lechitów w pucharach i na starcie ekstraklasy - mało kto wierzył w zapewnienia piłkarzy Jacka Zielińskiego, iż nie zamierzają składać broni przed silniejszym rywalem z Ukrainy. A gracze Kolejorza zaskoczyli prawie wszystkich - piłkarzy i kibiców Dnipro, ekspertów od rodzimej piłki, fanów w kraju i po części samych siebie pewnie też.

Lech spotkanie w Dniepropietrowsku zaczął od mocnego uderzenia. Już w 4. minucie - po dość przypadkowej akcji - szansę miał Joel Tschibamba, ale nie zdołał skutecznie uderzyć. 60 sekund później Kolejorz wyszedł na prowadzenie po pierwszym stałym fragmencie gry w spotkaniu. Piłkę z rzutu wolnego w pole karne wrzucił Semir Stilić, a Manuel Arboleda, na którego plecach leżał jeden z obrońców Dnipro, szczupakiem wpakował futbolówkę do siatki.

Udane otwarcie meczu wyraźnie uskrzydliło poznaniaków. Gracze Lecha długo wygrywali większość pojedynków z rywalami, potrafili utrzymać się przy piłce i wyprowadzić groźne akcje. Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy piłkarze Dnipro uzyskali wyraźniejszą przewagę i momentami było gorąco pod bramką Jasmina Buricia. Po długim oblężeniu własnego pola karnego, w 43. minucie Polacy przypomnieli o sobie rywalom groźną kontrą, na zakończenie której nieprzyjemnym dla bramkarza Dnipro strzałem popisał się Jacek Kiełb lecz Anton Kanibolotskij odbił piłkę do boku. Do przerwy lechici schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.

Po zmianie stron gospodarze ruszyli do zdecydowanego natarcia i po faulach poznaniaków mieli okazje do wykonywania stałych fragmentów gry. W 50. minucie silne uderzenie z rzutu wolnego Kaliniczenki na szczęście trafiło w środek bramki, gdzie stał Burić. Po chwili uderzenie głową Selezniowa w niewielkiej odległości minęło słupek. W 56. minucie powinno paść wyrównanie, jednak Burić dwukrotnie instynktownie odbił uderzenia Oleksandra Gładkija i Serhija Krawczenki z najbliższej odległości.

Poznaniacy zepchnięci zostali do głębokiej obrony. Na szczęście nie była to "obrona Częstochowy" polegająca na bezmyślnym wybijaniu piłki byle dalej od własnego pola karnego. Lech potrafił rozegrać kontratak, dłużej przytrzymać piłkę, wymusić aut lub rzut rożny i stworzyć potencjalne zagrożenie pod bramką rywala, zmuszając drużynę rywali do cofnięcia sie pod bramkę. A Ukraińcom wciąż brakowało precyzji w wykończeniu akcji, wynikającej z determinacji w dążeniu do osiągnięcia celu. Piłkarze Dnipro grali jak... Lech w spotkaniu rewanżowym z Interem Baku.

Pod koniec meczu piłkarze Lecha słaniali się ze zmęczenia na nogach, łapały ich skurcze, ale nie pozwalali rywalom na zdobycie bramki. Już w doliczonym czasie gry, po uderzeniu z 20. metrów Szachowa piłka odbiła się od słupka bramki Buricia, po chwili Sielezniow przymierzył w poprzeczkę. Na szczęście była to ostatnia akcja meczu i Kolejorz wraca z Ukrainy z tarczą.

Dnipro Dniepropietrowsk - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 Manuel Arboleda (5')

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

LE: Nieoczekiwany sukces Lecha na Ukrainie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.