Lewica i PSL: Komorowski słusznie zrezygnował
Posłowie Lewicy i PSL popierają decyzję Bronisława Komorowskiego, który postanowił, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu złoży mandat poselski, zrezygnuje z funkcji marszałka i przestanie pełnić obowiązki głowy państwa. PiS uważa, że nie było to konieczne
Na stanowisku marszałka Komorowskiego ma zastąpić Grzegorz Schetyna (PO). Do czasu zaprzysiężenia Komorowskiego jako prezydenta Schetyna będzie pełnił obowiązki prezydenta.
Pozytywnie decyzję Komorowskiego ocenia sekretarz klubu Lewicy Wacław Martyniuk. - Uważam, że pan marszałek Komorowski zrobił bardzo dobrze, bowiem naród, czyli my wszyscy, wybraliśmy prezydenta, a skoro wybraliśmy prezydenta, to znaczy, że marszałek będzie prezydentem elektem, tak jak to powinno być - podkreślił Martyniuk w rozmowie z PAP. Według niego, oznacza to również, że teraz Sejm powinien niezwłocznie wybrać nowego marszałka. "Bardzo dobrze się stanie, jeżeli to będzie na tym posiedzeniu" - zaznaczył sekretarz klubu Lewicy.
Martyniuk jest również zdania, że zmiana, na miesiąc (zaprzysiężenie Komorowskiego jako prezydenta ma nastąpić na początku sierpnia) na stanowisku pełniącego obowiązki prezydenta nie wprowadzi żadnego zamieszania w kraju. - Jeżeli naród wybiera prezydenta, to oczekuje, że będzie pełnił funkcję, na którą został wybrany. Tym samym, moim zdaniem, powinien się on zrzec funkcji, którą pełni obecnie, czyli posła i w konsekwencji marszałka Sejmu, a Sejm powinien momentalnie wybrać swojego nowego marszałka - podkreślił polityk Lewicy.
Martyniuk dobrze ocenia też zapowiedź zrzeczenia się przez Komorowskiego członkostwa w PO. - Bardzo dobrze robi ponieważ prezydent Polski jest wybrany przez wszystkich. Prezydent powinien być apartyjny, apolityczny i powinien być człowiekiem, który łączy przez to, że nie jest członkiem jakiejkolwiek partii, a nie dzieli podkreślając swoją partyjność - uważa sekretarz klubu Lewicy.
Zdaniem szefa klubu PSL Stanisława Żelichowskiego, Komorowski musiał podjąć decyzję o rezygnacji z piastowanych funkcji ze względu na niejasne przepisy konstytucyjne. - Nikt nie przypuszczał, że może zdarzyć się podobna sytuacja. Jak tworzyliśmy konstytucję to nie wszystko przewidzieliśmy - podkreślił.
Według konstytucjonalistów, Komorowski, do czasu zaprzysiężenia, mógłby być jednocześnie prezydentem elektem, marszałkiem Sejmu i p.o. prezydenta. - Byłaby to sytuacja dosyć osobliwa, ale nie jakoś szczególnie skomplikowana. Bronisław Komorowski, jako marszałek Sejmu i prezydent elekt, wykonuje obowiązki głowy państwa - tak jak dotychczas i czeka na moment, w którym będzie mógł złożyć przed Zgromadzeniem przysięgę - powiedział prof. Piotr Winczorek.
Poseł PiS Mariusz Kamiński uważa, że ruch, na który zdecydował się we wtorek Komorowski "mógł być spokojnie wykonany później". - Sama wiadomość, że to Grzegorz Schetyna przez miesiąc będzie wykonywał obowiązki prezydenta RP i będzie najważniejszą osobą w państwie nie napawa mnie optymizmem - dodał.
- Z drugiej strony się nie dziwię, bo mielibyśmy marszałka w trzech rolach: kierującego Sejmem i Zgromadzeniem Narodowym, wykonującego obowiązki głowy państwa i jednocześnie prezydenta elekta. Można to jednak umiejętnie połączyć. Marszałek Senatu może prowadzić Zgromadzenie Narodowe i odbierać przysięgę od prezydenta elekta - podkreślił.
Komorowski zapowiedział we wtorek, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu (rozpoczyna się w środę) złoży mandat poselski.
Według konstytucjonalistów, zwycięzca wyborów może się zrzec mandatu poselskiego jeszcze przed zaprzysiężeniem. - Może być tak, że marszałek, po wygranych wyborach, zrzeka się mandatu, Sejm wybiera nowego marszałka i ten nowy marszałek wykonuje swoje obowiązki - powiedział PAP Marek Chmaj.
Jak wyjaśnił, w przypadku gdy marszałek jeszcze przed zaprzysiężeniem zrzeka się mandatu poselskiego, wówczas automatycznie przestaje być marszałkiem Sejmu. Posiedzenie Izby zwołuje wtedy wicemarszałek - mówił Chmaj - i na pierwszym posiedzeniu posłowie wybierają nowego marszałka. - Według konstytucji nie ma przerwy w sprawowaniu funkcji prezydenta, więc na tę godzinę, dwie, trzy, teoretycznie władzę przejmuje marszałek Senatu, a później znowu marszałek Sejmu - zaznaczył.
Skomentuj artykuł