"Od 13 dni Libańczycy czekają na decyzję polityczną, która powstrzyma pogarszanie się sytuacji gospodarczej (kraju). W tym czasie, wsłuchując się w głos narodu, próbowałem znaleźć wyjście z impasu" - powiedział Hariri w przemówieniu transmitowanym przez telewizję.
„Czas, abyśmy przeżyli wielki szok, aby stawić czoło kryzysowi. (...) Złożę na ręce prezydenta Michela Aouna rezygnację rządu. Apeluję do wszystkich partnerów politycznych, aby uświadomili sobie, że nasza odpowiedzialność polega na ochronie Libanu i ożywieniu jego gospodarki" - podkreślił sunnicki premier.
21 października, po wówczas już pięciu dniach protestów, Hariri ogłosił swój plan reform, który jednak nie znalazł aprobaty wśród demonstrantów. Premier zapowiedział wtedy walkę z korupcją, budżet bez nowych podatków, program prywatyzacji usług publicznych, pomoc najuboższym.
Trzy dni później prezydent Aoun opowiedział się za możliwością zmian w rządzie, które nie skonkretyzowały się z powodu wewnętrznych podziałów w gabinecie.
Szef proirańskiego Hezbollahu Hasan Nasrallah odrzucił w piątek wezwania do obalenia rządu i Aouna. Przestrzegł też, że demonstracje w całym kraju mogą doprowadzić do chaosu. Ocenił, że demonstracje nie są już spontaniczne i są wykorzystywane przez polityków, a Liban stał się "celem dla sił krajowych i z zagranicy".
We wtorek rano zwolennicy Hezbollahu po raz kolejny zaatakowali demonstrację, tym razem w centrum Bejrutu. Uzbrojeni w kije mężczyźni zniszczyli namioty ustawione przez protestujących; musiała interweniować policja.
Hezbollah jest zarówno zbrojną organizacją, jak i proirańską, szyicką partią polityczną należącą do rządzącej koalicji. W 2000 roku zmusił on Izrael do wycofania się z południowego Libanu i nadal przedstawia się wyborcom jako "pierwsza linia obrony kraju"; pozostaje też klientem Iranu, który go dofinansowuje i dostarcza mu broni.
Skomentuj artykuł