Na pałacu jest tablica, są i komentarze
Szybko odsłoniliśmy tablicę, by uniknąć gorszących scen - mówi szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. I dodaje: - Jestem przekonany, że jesteśmy na właściwej drodze w tej sprawie. Jestem przekonany, że to co się działo do tej pory powinno powoli dobiegać końca. Ton komentarzy na to nie wskazuje.
- Mam nadzieję, że ta inicjatywa szybko podjęta powinna powoli rozładowywać emocje. Już nikt nie będzie mógł kwestionować dobrej woli pana prezydenta (Bronisława Komorowskiego) jeśli chodzi o potrzebę trwałego upamiętnienia masowej żałoby po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki i ofiar smoleńskich - tak odsłonięcie tablicy skomentował w Sejmie premier Donald Tusk.
Jego zdaniem "trudno się czepiać tej decyzji", bo - jak ocenił szef rządu - "na pewno idzie w stronę, której oczekują najbardziej przejęci całą sytuacją".
- Mam nadzieję, że wszyscy odbiorą to jako znak dobrej woli, a nie jako coś, co ma prowokować kolejne zdarzenia.
Premier opowiedział się za przeniesieniem krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, ale dodał jednocześnie, że "nie widzi żadnego dramatu, kiedy krzyż tam stoi, ludzie podchodzą i się modlą".
- Prezydent Bronisław Komorowski jest bardzo zadowolony, że tablica upamiętniająca tragedię smoleńską została zawieszona na ścianie Pałacu Prezydenckiego - powiedział w czwartek szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. Dodał, że w czwartek rozmawiał z prezydentem na ten temat. - Nie rozmawialiśmy o stylu. Rozmawialiśmy o tym, że sytuacja, jaka nabrzmiewa od tylu dni, musi iść w kierunku pewnego wyciszenia, uspokojenia i załatwienia - zaznaczył.
Pytany, czy prezydent znał szczegółowy scenariusz odsłonięcia tablicy, odpowiedział: - Nie informowałem pana prezydenta (...). Nie przedstawiałem mu scenariusza tej uroczystości. Pan prezydent wiedział, że to się odbędzie dzisiaj rano. Potem zobaczył to w telewizji.
- Zrobiliśmy to rzeczywiście bardzo szybko, skromnie i mało uroczyście - przyznał Michałowski. - Podjąłem decyzję, dlatego żeby nie wywoływać dodatkowej awantury, żeby nie powtórzyć tego, co było 3 sierpnia - mówił.
Dodał, że bierze pełną odpowiedzialność za to, co działo się w czwartek. - Był to mój autorski pomysł, ale w konsultacji z wieloma osobami. Współpracowaliśmy m.in. z miastem - powiedział.
Pytany, kto jest autorem napisu na tablicy, odpowiedział, że jest to "wspólna praca kilku osób". Przyznał, że jest jednym ze współautorów. Jak powiedział, intencją tablicy jest to, "żeby upamiętnić czas żałoby narodowej".
Michałowski mówił również, że konsultował treść napisu z niektórymi osobami z rodzin ofiar katastrofy. - Rozmawiałem z tymi, z którymi miałem akurat kontakt. Nie konsultowałem się bez wątpienia ze wszystkimi, którzy są tą sprawą zainteresowani - powiedział. Dopytywany, czy kluczem doboru osób, z którymi rozmawiał o treści tablicy było to, że "z kimś się przez przypadek spotkał czy rozmawiał", odpowiedział twierdząco. - Możliwe, że to nie jest profesjonalne. Ważne było, żeby ta tablica się pojawiła - dodał.
Michałowski odpowiadał też na pytanie, dlaczego na czwartkową uroczystość nie zostały zaproszone rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. - Podjęliśmy decyzję bardzo szybko, w bardzo krótkim czasie. Zawiadomienie wszystkich było niemożliwe i kontrproduktywne. Chodziło to, żeby powiesić tablicę, a nie spowodować kolejne manifestacje - tłumaczył.
Dodał, że jest mu przykro, jeżeli ktoś poczuł się skrzywdzony z powodu nieobecności na czwartkowych uroczystościach. Wyraził też nadzieję, że będzie jeszcze możliwość, żeby przy tablicy spotkały się m.in. rodziny ofiar i harcerze. Dodał, że ma nadzieję, iż stanie się to w możliwie niedługim czasie.
Michałowski zapowiedział, że w kaplicy Pałacu Prezydenckiego znajdą się "przynajmniej dwie tablice" upamiętniające parę prezydencką Lecha i Marię Kaczyńskich, współpracowników prezydenta, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, prezydenckiego kapelana ks. Romana Indrzejczyka.
Wieczorem na stronie internetowej PiS pojawiło się jeszcze jedno oświadczenie, tym razem autorstwa prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Argumentuje w nim, że stanowiska Prezydium Episkopatu Polski i metropolity warszawskiego oraz PiS "nie są od siebie odległe".
"Prezydium Episkopatu wezwało przecież do rozpoczęcia poważnego dialogu i podjęcia odpowiedzialnych decyzji, zmierzających tak do rozwiązania narastającego konfliktu wokół krzyża, jak i do podjęcia konsultacji społecznych w sprawie wzniesienia pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz pozostałych ofiar smoleńskiej katastrofy. Tak samo oświadczenie Komitetu Politycznego PiS mówiło o potrzebie postawienia pomnika ofiar kwietniowej tragedii" - twierdzi Kaczyński.
"Godne upamiętnienie tych, którzy zginęli lecąc do Katynia, pozwoli zakończyć ten niepotrzebnie eskalujący się spór. Powstające inicjatywy społeczne stwarzają po temu szanse. Aby tak się jednak stało, potrzebna jest szybka decyzja prezydenta RP" - dodał prezes PiS.
- Ta tablica powstała w dość dziwnych okolicznościach, pod osłoną nocy została zawieszona na Pałacu Prezydenckim - tak skomentował umieszczenie tablicy szef klubu parlamentarnego Mariusz Błaszczak.
Jak podkreślił, PiS apelowało do prezydenta Bronisława Komorowskiego, "by przeciął ten konflikt". - Bo to, co dzieje się przed Pałacem Prezydenckim, szczególnie co działo się w nocy z poniedziałku na wtorek (demonstracja przeciwników krzyża przed Pałacem Prezydenckim), nie powinno mieć miejsca ani w Polsce, ani w żadnym europejskim, demokratycznym kraju.
Jego zdaniem, tablica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej odsłonięta na Pałacu Prezydenckim "to nie jest rozwiązanie satysfakcjonujące". "Chociaż może jest to pierwszy krok w dobrym kierunku" - dodał.
W ocenie posła PiS, powinny być rozpisany narodowy konkurs "na formę upamiętnienia tych wszystkich, którzy zginęli 10 kwietnia". "W tym konkursie powinny być reprezentowane rodziny ofiar, instytucje i organizacje społeczne, harcerze, Kościół katolicki" - uważa Błaszczak. - Można poprzez porozumienie osiągnąć taki efekt, że konflikt zostanie przerwany i po konsultacji ze społeczeństwem forma uczczenia tych, którzy zginęli 10 kwietnia, będzie odpowiednia - powiedział.
Jak podkreślił, podejmowanie decyzji pomiędzy urzędnikami Kancelarii Prezydenta i stołecznym konserwatorem zabytków jest "nieporozumieniem". - To nie tak, że urzędnik prezydenta Warszawy i urzędnik Kancelarii Prezydenta powinni decydować. Ta formuła powinna być bardzo szeroka - ocenił Błaszczak.
Umieszczenie na Pałacu Prezydenckim tablicy upamiętniającej ofiary tragedii smoleńskiej to niepotrzebne ustępstwo wobec profanatorów krzyża - uważa wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO).
Dla Niesiołowiskiego umieszczenie tablicy to wypełnienie przez Kancelarię Prezydenta porozumienia. Dodał jednak, że był przeciwny jakimkolwiek ustępstwom "wymuszonych szantażem". Wicemarszałek powiedział, że na tablicy należałoby umieścić napis mniej więcej takiej treści: "ulegając szantażowi zgodziliśmy się zamieścić tę tablicę".
- Kancelaria Prezydenta wypełniła porozumienie warszawskie, ale nie mam złudzeń, że tych fanatyków, którzy się nazywają bluźnierczo obrońcami krzyża cokolwiek zaspokoi poza pomnikiem wielkości kolumny Zygmunta na cześć Lecha Kaczyńskiego, gdzie będzie ujawniona prawda. A prawda - ich zdaniem - jest taka, że Putin i Tusk wspólnie zamordowali najlepszego na świecie, genialnego prezydenta - powiedział Niesiołowski dziennikarzom w Sejmie.
W jego ocenie za chwilę pojawią się zarzuty, że "tablica jest za mała, litery nie są złocone, za mało napisano o Lechu Kaczyńskim i nie wspomniano o zbrodniczym rządzie Tuska".
Wicemarszałek uważa jednak, że spór o krzyż niedługo sam się wypali. - Dla mnie nie ma tego problemu. Jeśli ci fanatycy chcą się tam nadal kotłować, niech to robią. Warszawiacy ich sami stamtąd przegonią - dodał.
W czwartek przed południem na Pałacu Prezydenckim odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej. Na tablicy znajduje się napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".
Tablica na fasadzie Pałacu Prezydenckiego to rozwiązanie przejściowe; z czasem władze powinny znaleźć miejsce na pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej - uważa szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. W zakończenie sporu wokół upamiętnienia nie wierzy prezes ludowców Waldemar Pawlak.
- Władze powinny znaleźć jakieś miejsce, gdzie z czasem jakiś monument powstanie, a na razie tablica jest takim przejściowym upamiętnieniem - ocenił Żelichowski. - Rozumiem, że możemy walczyć o pomnik w miejscu katastrofy - dodał.
Pytany o głosy krytyczne, że tablica została odsłonięta bez konsultacji na przykład z rodzinami tragicznie zmarłych, odparł, że nie wie, co miałoby być przedmiotem takich konsultacji. - Nie bardzo wiem, jaki mógłby być kompromis. Nie bardzo wiem, co można by konsultować w tej sprawie.
Wicepremier Waldemar Pawlak pytany, czy tablica na Pałacu zakończy spór wokół upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, odparł: - Nie sądzę, bo sposób prowadzenia tej sprawy nie łagodził napięć i nie rozwiązuje problemów, tylko raczej je wyolbrzymia.
- Mówiąc tak najbardziej życiowo: nie ma znaczenia, jakie były intencje, ważne, jakie są skutki. A wygląda na to, że skutki będą zaostrzały konflikt. Tym bardziej należałoby być w tej sprawie dużo bardziej roztropnym. Widać wyraźnie, że polaryzowanie i konfliktowanie ludzi wokół spraw symbolicznych prowadzi do narastającego napięcia, które nikomu nie służy. My ze strony PSL-u wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że w sprawach, które dotyczą wartości podstawowych należy zachować daleko idący umiar. Ani krzyżem, ani z krzyżem nie ma co walczyć - powiedział prezes PSL.
- Skromna tablica, z godłem państwa jest wystarczająca, by uczcić pamięć prezydenta i jego małżonki - powiedział Napieralski dziennikarzom w Sejmie. W jego ocenie, na tablicy nie powinno być krzyża, ponieważ "urząd prezydenta jest urzędem państwowym i powinien być wolny od symboli religijnych".
- We wszystkich demokratycznych państwach, gdy dochodzi do katastrofy, jest potrzeba uczcić pamięć ważnej osoby, są skromne tablice z imieniem, nazwiskiem i z godłem. Tak powinno być. Nie chciałbym, by była wojna o wielkość tablicy, czy ma być pomnik czy tablica, by znowu była wojna o symbole religijne - dodał Napieralski.
Z kolei poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz powiedział, że wątpi, aby umieszczenie na Pałacu Prezydenckim tablicy zmieniło postawę obrońców krzyża. - Tak naprawdę nie o tablicę i pamięć tu chodzi. To jest konflikt polityczny, który się tli od wielu, wielu dni. Konflikt podsycany przez polityków - dodał.
Zdaniem Arłukowicza, prezydent Komorowski powinien podjąć decyzję, która będzie konsekwencją kompromisu uzgodnionego przez Kancelarię, Kościół i harcerzy, aby przenieść krzyż do kościoła.
- Pomniki też można stawiać, ale to nie może paraliżować państwa, a debata publiczna nie może się skupiać tylko wokół grupy osób broniących krzyża - ocenił.
- Z jednej strony można powiedzieć, że odsłanianie tablicy dotyczącej jakiegoś dramatycznego wydarzenia w taki sposób, jaki został przyjęty przez Kancelarię Prezydenta, jest wzorcem mało pochlebnym, sięgającym czasów Polski ludowej (...). Z drugiej nie można winić władzy w bezdyskusyjny sposób za to, że do tego typu gestu się posunęła - mówi politolog prof. Wawrzyniec Konarski.
- Wcześniej miała miejsce gorsząca sytuacja w postaci minibitwy i wzajemnego obrzucania się inwektywami, które pokazywały, że także ta strona, która nazywa siebie obrońcami krzyża, w istocie nie demonstruje chrześcijańskiego miłosierdzia, tylko jest niezwykle zapiekła i zawzięta w demonstrowaniu swoich poglądów - podkreślił.
Jak ocenił prof. Konarski, odsłonięcie tablicy na Pałacu Prezydenckim bez wcześniejszego podania terminu uroczystości "miało charakter prewencyjny, które poprzez celowo zaplanowany efekt zaskoczenia miało uniemożliwić powtórzenie tego fatalnego scenariusza".
- Z tego względu można powiedzieć, że władza wyciągnęła wnioski, ale z oczywistych powodów będą one traktowane jako arogancki sposób zachowania - dodał.
Komentując treść napisu, prof. Konarski ocenił, że "tablica ma upamiętnić fakt oddawania hołdu osobom zmarłym w katastrofie".
- Z tego względu przypomnienie nam i następnym pokoleniom tego faktu jest formą, która mnie osobiście zadowala. Zgadzam się z opinią, że pomniki zwykle stawia się tam, gdzie miała miejsce konkretna katastrofa czy inne dramatyczne wydarzenie. W tym wypadku jest to oczywiście rzeczą trudną lub niemożliwą - dodał.
Zaznaczył, że w jego ocenie przed Pałacem Prezydenckim nie powinien zostać wzniesiony żaden monumentalny pomnik. - Bardzo dobrą formą upamiętnienia faktu śmierci pary prezydenckiej i innych polityków byłoby zbudowanie pomnika żywego - szpitala, domu dziecka, szkoły czy domu kultury, który byłby jakąś formą przypomnienia tego, czym np. zajmowała się pani prezydentowa - powiedział politolog.
Podkreślił przy tym, że dobrym sposobem upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej byłoby także odsłonięcie tablicy z ich nazwiskami we wnętrzu Pałacu Prezydenckiego. - Byłoby to formą upamiętnienia faktu, że w tym miejscu mieszkał gospodarz Pałacu Prezydenckiego, który w tragiczny sposób zginął wraz z innymi ważnymi osobami polskiego świata publicznego - powiedział.
W jego ocenie podjęcie decyzji o odsłonięciu takiej właśnie tablicy mogłoby zapobiec ostrej krytyce. - Każda władza powinna działać w taki sposób, żeby niekiedy wyprzedzić swoich krytyków. Gdybym był na miejscu grupy przywódczej w PO jako partii rządzącej, starałbym się nadać moim działaniom coś, co byłoby formą wyprzedzania potencjalnej krytyki w najbliższym czasie - dodał.
Wmurowanie tablicy upamiętniającej żałobę po katastrofie smoleńskiej nie rozwiąże sporów wokół krzyża - uważa prof. Jarosław Szymanek z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
- Ta sytuacja wymknęła się spod kontroli - ocenił Szymanek. Jego zdaniem, winę za to ponoszą wszyscy: PiS, który krzyż traktuje instrumentalnie, jako element walki politycznej, rozgorączkowani pseudokatolicy, którzy szukają powodów, żeby zaistnieć, Lewica, która podkreśla - słusznie zresztą - zasady państwa świeckiego i wreszcie Kościół katolicki, który twierdzi, że to absolutnie nie jest jego sprawa.
Zdaniem politologa, bez zdecydowanej reakcji Kancelarii Prezydenta, władz Warszawy i Kościoła katolickiego sprawy tej nie uda się rozstrzygnąć. - Nawet gdyby postawiono pomnik, to i tak znajdą się tacy, którzy będą mówić, że pomnik jest tylko pomnikiem, a krzyż jest symbolem religijnym - powiedział.
Według prof. Szymanka, "ta sprawa będzie wracać do czasu zakończenia prac komisji, badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej". "Zbliżają się wybory samorządowe, a sprawy religijno-światopoglądowe budzą duże zainteresowanie, antagonizują i mobilizują elektorat" - powiedział.
Skomentuj artykuł