"Nocny koszmar" na drodze Tomasza Adamka
Szybkość - to ma być główny atut Tomasza Adamka, na którego w niedzielny poranek (czasu warszawskiego) czeka "Nocny koszmar", bo taki przydomek nosi amerykański bokser Chris Arreola. Pojedynek w wadze ciężkiej odbędzie się 24 kwietnia w kalifornijskim Ontario.
W ostatnich dwóch miesiącach w sportowej karierze Polaka zaszła jedna bardzo ważna zmiana - trenerem przestał być Andrzej Gmitruk. Do walki z Arreolą Adamka szykowali: były szkoleniowiec Mike'a Tysona Ronnie Shields i Roger Bloodworth, który kiedyś współpracował z Andrzejem Gołotą i był w jego narożniku (obok Lou Duvy) podczas wygranej wrocławskiej potyczki w 1998 roku z Timem Witherspoonem.
To nie koniec nowości w sportowej karierze "Górala" z Gilowic koło Żywca. Sobotni pojedynek nie odbędzie się w Newark czy Chicago, gdzie Polak miał za sobą zawsze liczną grupę polonijnych kibiców, ale w Ontario, czyli na "terenie" Arreoli. Cały cykl przygotowań Adamek zrealizował w Houston (Teksas), znów z dala od rodziny (żony Doroty i dwóch córek), które pozostały w Jersey City, na drugim brzegu Stanów Zjednoczonych.
Ale niezmienne pozostają ringowe atuty polskiego pięściarza: "szybkość, szybkość i jeszcze raz szybkość" - podkreśla za każdym razem 33-letni Adamek i... ma sporo racji, mimo że to już nie jest ten sam zawodnik, który zbijał wagę do ok. 80 kg, by móc rywalizować w kategorii półciężkiej. Rozrósł się do 100 kg, ale jak twierdzi właśnie 220 funtów, to jego naturalna waga.
O wagę postanowił zadbać też pięć lat młodszy Arreola (zawodnik meksykańskiego pochodzenia), zdając sobie sprawę, że zbędne kilogramy w konfrontacji z ruchliwym Polakiem mogą mieć dla niego fatalne skutki. Dlatego po wygranej z Brianem Minto postanowił zejść z prawie 120 do 109-110 kg, a z trenerem Darylem Hudsonem sporo godzin poświęcił na doskonaleniu poruszania się między linami. Bo w tej walce praca nóg, m.in. w kwestii obrony, może mieć ogromne znaczenie.
Tomasz Adamek ma w dorobku pasy mistrzowskie w kat. półciężkiej i junior ciężkiej, a do kolekcji brakuje mu tytułu w królewskiej wadze ciężkiej. Brakuje mu też doświadczenia w zmaganiach z bokserami, którzy tak jak Arreola ważą po 110 kg i więcej. Amerykanin takie potyczki już toczył, m.in. z Ukraińcem Witalijem Kliczką (wyraźna porażka) czy rodakiem Jameelem McCline'em (zwycięstwo). Natomiast Polak rywalizował jedynie z Gołotą i zawodnikiem średniej klasy - Jasonem Estradą (dwie wyrane).
Arreolą będzie górował i obyciem w wadze ciężkiej, i warunkami fizycznymi - waży dużo więcej, jest też wyższy - 193 cm, przy 187 cm Adamka. Większy ma też zasięg ramion. Trenerzy polskiego pięściarza zapowiadają, że Adamek będzie znów dużo operował lewym prostym, nie będzie stał w miejscu, co było dotychczas jednym z jego największych mankamentów, oraz że nie będzie wdawał się w wymiany uderzeń. "Tomek będzie więcej ruszał głową i unikał ciosów, jakie otrzymał z rąd Estrady" - powiedział Shields.
Wynik walki z Arreolą będzie miał kluczowe znacznie dla kariery "Górala". W przypadku wygranej, kolejna potyczka będzie zapewne już o pas czempiona (mówi się o pojedynku z mistrzem WBA Brytyjczykiem Davidem Haye'em). Jeśli jednak były podopieczny Gmitruka przegra, to - jak zapewnia Arreola - będzie jego koniec w kat. ciężkiej. "Wyślę go z powrotem do wagi jucior ciężkiej. Poczuje siłę moich pięści" - twierdzi Amerykanin.
Na zawodowych ringach Adamek stoczył 41 walk, z których przegrał tylko jedną - trzy lata temu z Chadem Dawsonem (USA). Wówczas obok Polaka też nie było Gmitruka, który pod koniec poprzedniej dekady namówił go na podpisanie profesjonalnego kontraktu, a Buddy McGirt. Nic dziwnego, że ich współpraca trwała krótko. Z kolei Arreola legitymuje się rekordem 28-1. Ich bezpośrednią konfrontację poprzedzi minuta ciszy w hołdzie ofiarom katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
Skomentuj artykuł