Nowy kokon mediów

Nowy kokon mediów
(fot. Dean Terry/flickr.com)

Dwadzieścia lat wolnych mediów w Polsce to zarazem dużo i mało. Dużo, bo po przełomie roku ‘89 otworzyły się ogromne możliwości. Mało, bo nie mieliśmy tradycji dobrego dziennikarstwa, nie było mistrzów, u których można by terminować, nie było wypracowywanych przez lata standardów i etosu. Wszystko to musiało w końcu wyjść na jaw.

Ostatnie dwa lata to czas przyspieszonej degeneracji mediów. Nie sposób tego nie zauważyć. Coraz częściej się o tym mówi, choć brak szerszych analiz. Listopadowo-grudniowy numer katolickiego miesięcznika "Więź" został poświęcony temu zagadnieniu. Tytuł oddaje minorowy nastrój zawartych wewnątrz numeru wypowiedzi: "Środki społecznego zamętu". Redaktorom udało się zebrać ankietowe odpowiedzi wielu wysoko postawionych ludzi mediów i decydentów (m.in. T. Lis, J. Żakowski, M. Bajer, B. Wildstein, I. Kurski, J. Baczyński, ks. M. Garncarczyk, i inni) oraz dwie dłuższe publicystyczne analizy zjawiska upadku massmediów w naszym kraju (ks. A. Luter oraz prof. S. Mocek). Do tego ks. A. Draguła w pogłębiony teologicznie sposób analizuje wykorzystywanie symboli religijnych przez reklamę i media, a o. K. Knotz OFMcap dzieli się interesującymi uwagami na kanwie swoich intensywnych i bardzo różnorodnych kontaktów z mediami zarówno świeckimi, jak i katolickimi. Można też dodać tutaj recenzję filmu o duszpasterstwie o. Knotza w reż. K. Szołajskiego, autorstwa Z. Nosowskiego.

DEON.PL POLECA

Zarówno teksty uważnych obserwatorów mediów, jak i samych dziennikarzy jasno wskazują, że także media dotknął głęboki kryzys. Wszyscy są jednak bezradni. Na stronicach miesięcznika daje się odczuć mocny powiew pesymizmu ze strony samych ludzi mediów. Dziennikarstwo umiera. Traci swój etos i poczucie misyjności. Środki społecznego przekazu to twór, który ich przerasta, światek, do którego czują niechęć, ale z którym z różnych powodów nie mogą się rozstać. Ks. A. Luter, który przeprowadził rozmowy z kilkunastoma dziennikarzami stwierdza: "rzeczywistość zmusza ich do kompromisów, których wewnętrznie nie akceptują".

Diagnoza wskazuje na wiele różnych spraw, pośród których wyróżnić można kilka najczęściej wymienianych. Najpierw problem finansowania mediów oraz fakt, że w tym środowisku coraz bardziej liczy się kasa, a "media stały się maszynkami do robienia pieniędzy". Innym problemem, może nawet ważniejszym dla wielu dziennikarzy, jest upolitycznienie mediów. Partyjne sympatie i antypatie głęboko przeorały środowisko. Trzecim - tabloidyzacja, schematyzacja i gonienie za sensacją i rozrywką. Media zamiast być środkami społecznej komunikacji, stają się coraz bardziej producentem rozrywki. Informacja staje się infotainment (zlanie się w jedno dziennikarstwa i rozrywki). Zamiast przekazywać informacje o świecie,media coraz mocniej i jaskrawiej przetwarzają świat lub nawet wytwarzają nowe światy. And last but not least: problemem jest arogancja i pycha ludzi tworzących media.

Chciałbym podkreślić jeden, mało zauważany w prezentowanych wypowiedziach problem. Mówi o nim skrótowo T. Lis: "Postęp technologiczny jest bowiem jak tsunami które rozwala wszystko, jeżeli odpowiednio szybko nie zostaną wybudowane wały ochronne w postaci nienaruszalnych standardów dziennikarskich". I mam wrażenie, że coś w tym jest. Gdyby nie nowoczesne technologie, media nie byłyby tak atrakcyjne dla świata biznesu czy polityki. Opóźniony rozwój wolnego, polskiego dziennikarstwa został nagle zaburzony przez ogromne przyspieszenie technologiczne na początku XXI wieku. Ludzie mediów nie zdążyli do tego czasu wypracować swojego etosu, standardów, mechanizmów kontroli jakości mediów, zabezpieczeń środowiska dziennikarskiego przed zakusami partii politycznych. Postęp technik komunikacyjnych jak walec rozkruszył wątłe zalążki.

Już kilkadziesiąt lat temu filozofowie zauważyli, że wbrew naiwnym twierdzeniom o neutralności, technika i technologia, zwłaszcza high technology nie jest taka niewinna. Ona także aktywnie wpływa na człowieka, przemienia go i przekształca jego widzenie świata, jego świat wartości, a nawet samą jego naturę. Rutyna, standardyzacja, automatyzacja to zjawiska, które promuje właśnie technika. To pokazuje, jak wskutek rozwoju mediów człowiek tak naprawdę zaczyna tracić w dużej mierze swoją twórczą podmiotowość, inwencyjność, niepowtarzalność. Co więcej, staje się elementem technologicznego i informatycznego uniwersum, które narzuca mu, co ma robić i jak się zachowywać. A gdzie nie ma podmiotu, żywej i twórczej świadomości, tam jest zamęt i chaos.

Wydaje się, że w ten oto sposób na naszych oczach rozkłada się mit tzw. społeczeństwa informacyjnego. To jedna z wielkich narracji przełomu XX i XXI wieku. Termin "społeczeństwo informacyjne" użył po raz pierwszy Tadao Umesao, japoński dziennikarz. Było to w latach sześćdziesiątych. Hasło to dało pobudziło do wzrostu gospodarkę Japonii, szukającej wtedy swych dróg rozwojowych. Dzisiaj idea społeczeństwa informacyjnego jest jednym z priorytetów Unii Europejskiej, a więc i Polski. W pogoni za realizacją tego ideału trwa wyścig w nasycaniu gospodarek zaawansowaną elektroniką. Tworzony jest, może nieraz na siłę, pewien cywilizacyjny kokon. A jak zauważa Tadeusiewicz, każdy kolejny kokon sprawia, że "z czegoś trzeba zrezygnować, żeby coś innego uzyskać - i z reguły to, z czego się rezygnuje, mieści się w sferze niematerialnej (w sferze wartości, takich jak na przykład wolność), natomiast zyski dają się wyrazić głównie w sferze materialnej (wygoda, zamożność, komfort). Ta obserwacja pozwala stwierdzić, że zdecydowana większość ludzi jest skłonna zaakceptować fakt konieczności rezygnacji z określonych wartości na rzecz określonych korzyści materialnych". Te uwagi badacza przemian społeczeństwa informatycznego wydają się całkiem dobrze pasować do polskiego środowiska dziennikarskiego. Coraz mniej wartości tej grupy społecznej pochodzi ze sfery niematerialnej. Dziennikarze to ludzie, którzy pierwsi mają kontakt z nowoczesnymi narzędziami technologicznymi, będącymi zasadniczym budulcem społeczeństwa informacyjnego. Dlatego przyglądanie się temu, co się z nimi dzieje, może być w jakimś stopniu papierkiem lakmusowym przyszłych przemian większych grup społecznych.

Dla mnie cała ta historia bardzo dobrze ilustruje znaną prawdę, że w kontakcie z high technology trzeba mieć już wcześniej dobrze uformowaną i zintegrowaną osobowością oraz być moralnie i kulturowo rozwiniętym społeczeństwem. W przeciwnym wypadku, to technologia przejmie tę formację, a właściwie doprowadzi do dezintegracji korzystającej z niej osobowości, czy też społeczeństwa.

Trzeba systematycznie dbać o niezapośredniczony kontakt z rzeczywistością, o jak najbardziej realne relacje z ludźmi oraz dawać sobie czas na wymiar osobistej kontemplacji i refleksji, by mimo wszystko nowy cywilizacyjny kokon nie prowadził do odzierania człowieka z wartości duchowych, moralnych i intelektualnych. Jest to bardzo istotne, gdyż ważniejsza od informacji, jej szybkiego przetworzenia i przekazania jest wiedza, której nabywanie i pielęgnowanie wymaga wszystkich tych wartości. To dopiero w jej kontekście także informacja stanie się wartością.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nowy kokon mediów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.