O exposé, wspólnocie i Marszu

O exposé, wspólnocie i Marszu
(fot. PAP/Tomasz Gzell)

Dobrze, że słowa o narodowej wspólnocie i jej kulturowym fundamencie padły w exposé. Tyle tylko, że nie pierwszy raz pojawia się wątpliwość, jak się mają słowa do intencji i czynów.

Bardzo spodobał mi się końcowy fragment exposé premiera, w którym mówił o tym, jak ważna jest, zwłaszcza w kryzysowym, niepewnym czasie, "narodowa wspólnota, jaką powinniśmy razem bez względu na spory i różnice budować. A narodowa wspólnota potrzebuje także wspólnych znaków, wspólnych symboli, wspólnej tradycji, poszanowania dla niej. Nie musimy wyznawać tego samego systemu wartości w stu procentach (…), nie powinniśmy także na siłę nikogo nie chrystianizować. Ale też nikogo nie musimy na siłę laicyzować. Niech żaden polityk nie próbuje zbezcześcić tak ważnych, świętych znaków i symboli dla większości Polaków. Krzyż nie powinien służyć do łomotania przeciwnika politycznego niczym maczugą. Ale krzyż nie powinien być powodem do kolejnej wojny politycznej, tu w Sejmie, ani poza tym budynkiem. Jeśli mamy być wielkim, silnym narodem (…) to musimy umiejętnie i mądrze oprzeć się także na tej wspólnej tradycji. (…) Naprawdę nowocześni będziemy wtedy, kiedy będziemy wspólnie umieli poszanować to, co jest naszym fundamentem. Czy to jest krzyż, czy to jest pamięć po Janie Pawle II, czy to są symbole narodowe, czy to jest nasza biało-czerwona flaga, czy to jest święto 11 listopada, czy to jest orzeł".

Nie ukrywam, że bliskie mi jest takie myślenie. Jest ono zbieżne także z katolicką nauką społeczną, wedle której istotą i celem polityki jest troska o dobro wspólne, najważniejszym zaś dobrem wspólnym państwa są jego obywatele - ludzie tworzący narodową wspólnotę. Jest to wspólnota związana nie tylko - a nawet nie przede wszystkim - więzami krwi, lecz głównie kulturą, wspólną historią, tradycją i samoświadomością. Członkami nie tylko wspólnoty politycznej, czyli państwa, ale także wspólnoty narodowej, są również ci Polacy, którzy choć etnicznie mają inne pochodzenie, identyfikują się z Polską i polskością, dla których Polska jest domem i Ojczyzną. Naród bowiem, jak mówił Jan Paweł II w ONZ, "istnieje z kultury i dla kultury", a tezę tę ilustrował przykładem narodu polskiego, który "zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród, nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę".

Dobrze więc, że słowa o narodowej wspólnocie i jej kulturowym fundamencie padły w exposé. Tyle tylko, że nie pierwszy raz pojawia się wątpliwość, jak się mają słowa do intencji i czynów. Jak bowiem wierzyć w szczerość słów premiera o budowaniu ponad sporami i różnicami narodowej wspólnoty, gdy wkrótce po ich wygłoszeniu, prowokuje kolejne spory i podziały, obrażając największą opozycyjną partię oskarżeniem o popieranie chuliganów atakujących policję? W exposé Donald Tusk apelował: "musimy uwierzyć w to, że każdy z nas na tej sali potrzebny jest Polsce", a za chwilę swoimi słowami sprawia, że posłowie PiS tę salę na znak protestu opuszczają i trudno im się dziwić.

W ogóle, to wszystko, co wiąże się z wydarzeniami tegorocznego Święta Niepodległości, nie napawa optymizmem w kwestii budowania wspólnoty narodowej nie tylko z powodu godnych pożałowania chuligańskich burd. Jak budować narodową wspólnotę, gdy tysiące ludzi, pragnących w Marszu Niepodległości zamanifestować swój patriotyzm i właśnie tę wspólnotę, już kilka tygodni przed świętem wciąż naznaczani byli etykietą faszystów? Jak wytłumaczyć, że w Święto Niepodległości pozwala się na legalną blokadę legalnego patriotycznego przemarszu? Czy budowaniu narodowej wspólnoty miały służyć policyjne prowokacje? Czy przezwyciężaniu podziałów ma służyć skrajnie jednostronny obraz tych wydarzeń w głównym medialnym przekazie? Obraz ten tak diametralnie rożni się od umieszczonych w Internecie niezależnych relacji, że momentami mam wręcz jakieś koszmarne déjà vu, jakbym się znów znalazł w czasach propagandy PRL, z którą obecna pod względem zakłamania całkiem nieźle mogłaby konkurować. Na zakłamaniu zaś i manipulacji nie zbuduje się narodowej wspólnoty.

Ważne, że w exposé takie słowa padły. Ważniejsze, by nie były to puste słowa. Czy słowa te będą się spełniać, zależy oczywiście nie tylko od rządzących, wielką rolę do odegrania ma tu opozycja, a także Kościół, polska szkoła, ludzie kultury i my wszyscy. Jednak to przede wszystkim od rządzących zależy, czy wspólnota narodowa będzie budowana w ramach niepodległego państwa, czy w opozycji do państwa, jak miało to miejsce w czasach, gdy nie mieliśmy niepodległości. Ten drugi scenariusz byłby wielkim nieszczęściem i dla narodu, i dla państwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O exposé, wspólnocie i Marszu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.