O. Rydzyk znowu na scenie

O. Rydzyk znowu na scenie
(fot. Stuart Chalmers / flickr.com)

Podczas gdy na polskich drogach ginie co tydzień kilkadziesiąt osób, gdy rzesza pijanych kierowców siada lekkomyślnie i bezkarnie za kierownicą, gdy z jednego krańca Polski na drugi trzeba jechać kilkanaście godzin, gdy podróż pociągiem z Krakowa do Ustki trwa 16 godzin, kilkudniowy już medialny szum wokół wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka w Brukseli uważam za kpinę.

Co gorsza, bez względu na to, kto jest u steru władzy, a kto w opozycji, lokalizowanie i nazywanie tego, co nad Wisłą kuleje, całkiem nieźle nam wychodzi. Kiedy się słucha tych lamentów w mediach (co obecnie czynię niezwykle rzadko), odnoszę wrażenie, że nic dobrego w tym kraju się nie dzieje i wszyscy stoimy na skraju przepaści. Trzeba tylko zrobić krok naprzód...

Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w tym samym kraju, według ostatnich danych GUS, gwałtownie wzrasta sprzedaż detaliczna? Obławiamy się górami mniej lub bardziej potrzebnych towarów i wydajemy krocie. A więc portfel przeciętnego Polaka pęcznieje. Jak pojąć to, że coraz więcej polskich turystów pojawia się na Rivierze, Majorce i Wyspach Kanaryjskich? A zarazem jak zrozumieć wzrastający handel w niedzielę, w katolickim kraju, gdzie w ten sposób dajemy sobie ciosać kołki na głowie i nabijamy kieszenie zachodnich inwestorów, podczas gdy we Francji, Niemczech czy we Włoszech, supermarkety są w dni wolne od pracy pozamykane? Nie protestujemy, raczej chętnie nawiedzamy te współczesne świątynie. Nie obchodzą nas za bardzo ci, którzy niemalże za głodowe racje, muszą pracować w niedziele. Niewiele mówimy o polskiej ukrytej biedzie, o ogromnych kosztach pracy, o ociężałym i niewydolnym systemie opieki zdrowotnej itd.

DEON.PL POLECA

Nie twierdzę, że w Polsce wszystko jest cacy. Bo nie jest. Ale też nie jest be. Są blaski i cienie. Tylko że jeśli nie będziemy się sami szanować (nie mówię, aby prać brudy we własnym domu i nie wywlekać niczego na zewnątrz), to dokąd zajdziemy? Będziemy się ciągle kisić w sosie wzajemnych oskarżeń, co chyba staje się powoli naszą specjalnością.

My naprawdę mamy w Polsce całą masę nierozwiązanych, przemilczanych, śmierdzących i odsuwanych na później problemów, których nie chcemy tykać. Piszę "my", bo dotyczy to wszystkich. O problemach i potrzebie reform mówi się tylko wtedy, gdy trzeba dostać się do Sejmu, a jak się już w tym Sejmie znajdzie, to okazuje się, że niewiele da się zrobić, bo były rząd wszystkiemu winien. I tak się koło zamyka.

A my ciągle zajmujemy się ideologicznymi kłótniami, które przypominają bicie piany. Ojciec Tadeusz nagle o dziwo ucieka się pod skrzydła Unii Europejskiej, wylewając swój żal i frustrację, (nota bene w innych okolicznościach nie zostawi na "zgniłej" Europie suchej nitki), a cały zastęp dziennikarzy rozczula się nad nim do potęgi i robi widły z igły. I nie widzi, że tutaj chodzi o zwykłą manipulację i ponowne zaistnienie na scenie.

To, że o. Dyrektor mówi często, co mu ślina na język przyniesie, już mnie wcale nie dziwi. Nie pierwszy to i raczej nie ostatni raz. Owszem, publiczne nazwanie Polski krajem totalitarnym, rządzonym przez nie-Polaków z pewnością Ojczyźnie glorii nie przysporzy, ale w człowieku myślącym może co najwyżej wzbudzić uśmiech i politowanie. Więc ja bym się za bardzo tym nie przejmował. O. Tadeusz, kreując się na polityka, posługuje się nadal nomenklaturą z czasów komunistycznych, bo właśnie na podtrzymywaniu tego schematu "my - szlachetni i oni - wrogowie" opiera się cały gmach rzekomego imperium toruńskiego. Wszystko jedno, kto będzie tym wrogiem. To zupełnie drugorzędna sprawa. Gdyby nie ta podsycana ciągle od nowa atmosfera ukrytego nieprzyjaciela, tak naprawdę nie byłoby czym przyciągnąć słuchaczy i zwolenników Radia Maryja. Tego ludzie za granicą wprawdzie nie wiedzą, ale z drugiej strony, czy oni aż tak się Polską i jej wewnętrznymi przepychankami interesują? Wątpię.

Czy rząd powinien był zareagować, czy nie? Myślę, że o. Tadeuszowi należy trochę przytrzeć nosa. Trudno jednak powiedzieć czy noty dyplomatyczne i odwołanie się do Watykanu coś w tej kwestii zmienią. Tak sprawy w Kościele nie działają. Zresztą, już rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej zdystansował się do występu o .Rydzyka. Być może jakaś forma delikatnego upomnienia (ale nie upubliczniona) wobec szefa rozgłośni toruńskiej zostanie wystosowana, czy to za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego, czy własnego przełożonego redemptorysty. Zresztą też już nie po raz pierwszy. Przez jakiś czas o. Rydzyk będzie staranniej ważył słowa, ale potem wszystko wróci do normy. Zabierzmy się więc lepiej do roboty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O. Rydzyk znowu na scenie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.