Owsiak jakiego nie znałem

Owsiak jakiego nie znałem
(fot. PAP/Jacek Turczyk)
Wojciech Żmudziński SJ / „Być dla innych”

W wywiadzie udzielonym dla „Być dla innych” poznałem szefa Wielkiej Orkiestry jako uczestnika antykomunistycznych demonstracji, troskliwego dziadka i jajcarza, śmiejącego się z hasła „róbta, co chceta”.

Jak to się stało, że Jurek Owsiak zyskał tak wielu zwolenników i zarazem tylu wrogów pozostaje dla mnie wciąż niezrozumiałe. Podczas, gdy najubożsi wrzucali do puszek Wielkiej Orkiestry ze swojego niedostatku choć kilka złotych, kwestujące dzieci przepędzane były niejednokrotnie spod kościołów i obrzucane wyzwiskami ludzi statecznych i pobożnych. Z jednej strony wiwatowano na jego cześć a z drugiej strony pojawiły się podejrzenia o nieuczciwość i gwiazdorstwo.

Owsiak nigdy się tym nie przejmował. Uważa, że ci, którzy próbują dyskredytować jego pomysł pomagania ludziom, w pewnym sensie też pomagają, bo owoc zakazany zawsze budzi większe zainteresowanie, szczególnie wśród młodzieży. Robi to, do czego jest przekonany, nie naciąga, nie stara się nikim manipulować. Zresztą młodzież, prędzej czy później, wyczułaby to.

DEON.PL POLECA

Mówiąc o autorytetach swojej młodości wspomina walczących w Powstaniu Warszawskim i walczących z Komuną. Sam nieraz dostał milicyjną pałką podczas demonstracji, w których uczestniczył w stanie wojennym. Komuniści zniszczyli mu młodość jak wielu innym, którzy w czasach PRLu mówili, co myślą. „Człowiek sobie zaciskał pięści i mówił: będę to pamiętał do końca życia i tych ludzi powinno się tępić do końca życia” – wspomina. „Potem widzę ich na ławie oskarżonych i mówię ci szczerze, że mi przechodzi ta cała złość. No dobrze, budujmy wszystko od początku”. Wielka Orkiestra jest takim budowaniem solidarności.

Nieraz przyszło mu przepraszać młodzież za dorosłych, za ich zły przykład, bo to oni rozprowadzają narkotyki i uczą kombinowania. Ale dostrzega też wiele wad u młodego pokolenia, które szybko poznaje, szybko ocenia i równie szybko rezygnuje ze swoich marzeń. Gdy myśli o swoich wnukach, chciałby poświęcić im jak najwięcej czasu, by nauczyć ich wiary w siebie, pogodnego spoglądania na świat i bezinteresowności wobec ludzi.

Chciałbym, żeby moje wnuki – mówi – widziały dookoła dużo przyjaźni między ludźmi, która buduje. Żeby mogły korzystać z życia śpiewając, tańcząc, żeby się tego nauczyły, żeby mogły poznawać świat, żeby nie musiały walczyć, dobijać się, ani pięściami przekonywać do swojej racji, żeby żyły w świecie ludzi życzliwych.

Ten wydawałoby się niedostępny showman dobroczynności marzy o spokojnej starości, o byciu z własnymi wnukami, o tym, by opowiadać im o świecie, w którym ludzie są dobrzy, by pokazywać im piękno natury wśród której sam dorastał.

Zapytany o słynne powiedzenie „róbta co chceta” w kontekście wychowania swoich dzieci i wnuków, Owsiak odpowiada rozbawiony, że to tylko tytuł programu telewizyjnego. Zawsze się z tego tytułu śmiał, tak jak śmiał się oglądając film „Jak rozpętałem II wojnę światową”, choć w samej wojnie nie ma nic śmiesznego. Uważa za absurd zabranianie dzieciom oglądania takich filmów. Tak samo nie możemy brać tytułu programu „Róbta co chceta czyli rockandrollowa jazda bez trzymanki” na poważnie. To miał być program zabawny, radosny. Jednocześnie wyjaśnia, że nigdy nie utożsamiał się z jakąkolwiek filozofią zachęcającą ludzi, a szczególnie młodych ludzi, by robili tylko to, co im się podoba i sprawia im przyjemność. Życie to trudne branie odpowiedzialności nie tylko za siebie ale także za dobro wspólne. I tak trzeba patrzeć na wychowawczą rolę corocznej akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Dla mnie posłuchanie Jurka Owsiaka, co prawda z płyty, bo wywiad przeprowadzał mój kolega redakcyjny, jeszcze raz uświadomiło mi, że zanim kogoś skrytykujemy, powinniśmy najpierw go poznać i otworzyć oczy na owoce jego pracy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Owsiak jakiego nie znałem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.